conemu” na szeroką skalę, mając poparcie m.in. takich ludzi, jak Czarniecki i Gosiewski.
Z wielką siłą argumentacji, kładąc na szalę cały swój autorytet wodza i polityka musiał rozmawiać Wincenty Gosiewski z konfederatami — kiedy po przeprowadzonych poufnych konsultacjach z innymi oficerami, Kazimierz Żeromski zgodził się pomagać i współpracować z hetmanem. Zresztą już wcześniej myślał on o zrzuceniu z siebie ciężaru odpowiedzialności, jaki nałożyło nań wojsko obierając go marszałkiem „Związku Święconego” wojsk Wielkiego Księs- % twa Litewskiego.
Plany Gosiewskiego zmierzające w rezultacie do rozwiązania Związku znalazły zatem u niego zrozumienie. Pozostawił więc Żeromski wojsko związkowe w Kobryniu i przybył do Wilna, współpracując ściśle z Gosiewskim jako dyrektorem komisji skarbowej nad pozyskaniem wojsk związkowych. W tym celu nawiązał przez wtajemniczonych w te sprawy oficerów kontakty z poszczególnymi chorągwiami. W wyniku przeprowadzonych pertraktacji połowa wojska litewskiego zdecydowana było stanąć przy królu i udzielić mu swego poparcia pod warunkiem wypłacenia zaległego żołdu. Druga część, bardziej rozpolitykowana, pozostała jeszcze dalej nie przejednana, utrzymując kontakt z Jerzym Lubomirskim oraz zwolennikami orientacji pro-austriackiej.
Tymczasem zastępca („substytut”) marszałka
„Związku Święconego”, Konstanty Kotowski, zorientował się w zamiarach Gosiewskiego i Żeromskiego, Jako człowiek chorobliwie ambitny, od dawna dążył do odegrania czołowej roli w „Związku święconym” i objęcia funkcji marszałka. Postanowił więc wykorzystać nadarzającą się sposobność. Rozpoczął śledzenie poczynań hetmana Gosiewskiego i marszałka Żeromskiego w celu uzyskania jakichkolwiek obciążających dowodów — przechwytując korespondencję czy też nasyłając do Żeromskiego podstawionych ludzi.
Mimo osłabienia spowodowanego chorobą Gosiewski pracował bez wytchnienia. Przewodniczył niełatwym i często bardzo burzliwym posiedzeniom komisji skarbowej. Jak pisano: „Każda sessyja, każde kołowanie nie było bez hałasów, tumultów i porywania się do szabel”. Musiał podejmować również cały szereg decyzji natury organizacyjnej, wyjaśniać i uspokajać, a ponadto realizować zadania zmierzające do rozwiązania Związku. Było to ponad siły jednego człowieka, tym bardziej że w efekcie działalności Kotowskiego budziły się podejrzenia i nieufność do Gosiewskiego. Pomawiano go o celowe przeciąganie obrad komisji — co było oczywiście nonsensem, gdyż właśnie w interesie samego Gosiewskiego było jak najszybsze zakończenie jej prac.
Wśród wielu bieżących spraw, na żądanie gubernatora ryskiego, wydał Gosiewski, w po-
119