riuors mw
| - |4£ Rozdział III. Wzlot i upadek Bohatera Polaków
Fantazmat ten pozwala mu, oczywiście w wyobraźni, odrzucić zasadę i porządkującą świat stworzony przez Boga i zburzyć hierarchię bytów rozumnych wraz z określonymi przez nią granicami poznania Stwórcy. Roztrąca więc szczeble „drabiny wiedzy świętej” (aby użyć wyrażenia Dionizego Pseudo-Areopagity), która informuje nas o strukturze Wielkiej Całości. Ze względu na uwięzienie w materii jego duch może poznać Bóstwo tylko w minimalnym i ograniczonym stopniu. A przecież wysforował się nawet przed archaniołów, ; którzy w trzeciej, najniższej, hierarchii niebieskiej znajdują się na drugim stopniu oświecenia; których esencja i moce są człowiekowi całkowicie niedostępne, ponieważ nie doznaje on „świętego wtajemniczenia” przez „dostojne blaski”, I płynące do nich bezpośrednio z Niezwyciężonego Słońca.14
Ta^ielka^ycha j^biera Konradowi możność zrozumienia własnej sytuacji I egzystencjalnej i prowadzi go prostą drogą do katastrofy. Teologia wylicza cały I szereg grzechów związanych z pychą, takich chociażby jak niszczenie wartości I i nadużycie wolności. Jakkolwiek daleki jestem od bagatelizowania tych następstw „zła elementarnego”, za najbardziej ważki grzech zrodzony przez pychę I Konrada skłonny jestem uznać zanegowanie losu człowieka, kondycji istoty I stworzonej i uzależnionej od materii.15 Zwłaszcza fantazmatyczna redukcja I „myślącego ciała” do czystego ducha wydaje mi się szczególnie jaskrawym I szaleństwem romantycznej wyobraźni. Uniemożliwia ona bowiem człowiekowi rozeznanie w zadaniach czekających go przecież w porządku materialnym, a więc I historycznym. Ten powrót do neoplatonicznych marzeń późnego antyku, to I przekroczenie materialnego charakteru egzystencji człowieka nie na wiele więc przyda się Polsce, chociaż o Polsce Konrad zaczyna właśnie mówić.
Ponieważ mimo wszystko nie może wyzbyć się swej materialności, punkt I wyjścia jego rozumowania jest bardzo trzeźwy. Polska jawi mu się tedy jako I prastara biblijna figura Cierpiącego Sprawiedliwego. Sprawa „bezrozumnej narodowości polskiej” przybrała w ten sposób postać konfliktu między ft niezawinionym męczeństwem Sprawiedliwego Sługi a Bogiem jako Najwyższym Dobrem i Wszechogarniającą Miłością. Jest to konflikt dręczący całą judeo-chrześcijańską cywilizację. W Starym Testamencie sprawa ta jest znana jako I problem Hioba. W Nowym Przymierzu został on rozwiązany przez hipo* stażowanie niewinnego cierpienia w Bogu, w Synu Boga, w Chrystusie.16 Nic trzeba chyba dodawać, że „bezrozumna narodowość polska” dylemat ten K przeżyła w wyjątkowym natężeniu. Najciekawsze jest zaś to, że jakakolwiek odpowiedź w tej sprawie miała dla nas bardzo praktyczne znaczenie.
Tego Cierpiącego Boga Tomasz Zan potraktował - użyję tu słów Paula Ricoeura — jako „wzorzec ofiarowany naszemu działaniu i cierpieniu”17. Odpowiedź Konrada była całkowicie przeciwstawna. Już podczas śpiewania pieśni zemsty można się było zorientować, że najbardziej znamienną cechą jego poglądu na świat jest zawieszenie chrystologii. Problem Cierpiącego Sprawiedliwego, a więc sprawę polską, Konrad rozpatrzy bowiem poza wzorem ofiary Chrystusa. Naprawdę nie pamięta o Cierpiącym Bogu chrześcijan. Romantyczne fantazmaty religijne przesłoniły mu całkowicie krzyż rozpięty nad światem od dwóch tysięcy lat.
Następstwa tego stanowiska są doprawdy rewelacyjne. Sprawa polska stała się nareszcie dowodem na tezę, iż historia jest zdominowana przez zło. Sam fakt istnienia zła w dziejach musiał z kolei zakwestionować Boga dobrego, Boga etycznego. Konrada nie skusiły żadne argumenty teodycei, wpisał się więc w wielką tradycję teizmu podejrzliwego, którego początki toną w lamentach proroków Izraela, a finał rozbrzmiał w XX-wiecznej gnozie. „Dla świadomości obdarzonej zdolnością refleksji — pisał Carl Gustav Jung - wiara w Boga jako summum bonum [najwyższe dobro] jest nie do przyjęcia.”18 Dzięki zawieszeniu chrystologii, na horyzoncie religijnej myśli Konrada pojawiło się więc przerażające widmo złego Boga.
Prawo do zbadania natury Boga i orzekania, kim On jest w swej istocie, dała Konradowi miłość do narodu.
Lecz jestem człowiek, i tam, na ziemi me ciało; Kochałem tam, w ojczyźnie seroe me zostało. -
Ale ta miłość moja na święcie,
Ta miłość nie na jednym spoczęła człowieku Jak owad na róży kwiecie:
Nic na jednej rodzinie, nie na jednym wieku. Ja kocham cały naród! — objąłem w ramiona Wszystkie przeszłe i przyszłe jego pokolenia, Przycisnąłem tu do łona,
Jak przyjaciel, kochanek, małżonek, jak ojciec: Chcę go dźwignąć, uszczęśliwić,
Chcę nim cały świat zadziwić.
Nie mam sposobu i tu przyszedłem go dociec.