Jurgen Habermas
nie wobec przyrody, z nastawienia tego nie da się jednakże wywieść idei Nowej Techniki. Miast traktować przyrodę jako przedmiot technicznego rozporządzania, możemy traktować ją jako partnera we wzajemnych oddziaływaniach8; możemy zastąpić wyzysk przez braterstwo. Na płaszczyźnie jeszcze niepełnej intersubiek-tywności możemy przypisać podmiotowość zwierzętom i roślinom, ba, nawet kamieniom, możemy komunikować się z przyrodą, miast w braku komunikacji poddawać ją tylko obróbce. Idea, że jakaś, na razie jeszcze skrępowana podmiotowość przyrody nie może być uwolniona, dopóki nad komunikacją międzyludzką ciąży panowanie, zachowuje wciąż — wyrażając się najoględniej — swoistą atrakcyjność. Gdyby ludzie porozumiewali się bez przymusu, gdyby każdy człowiek w drugim człowieku rozpoznawał siebie, wtedy dopiero gatunek ludzki byłby może w stanie uznać przyrodę za inny podmiot; uznać nie przyrodę za swoje „inne”, jak tego chciał idealizm, ale siebie za „inne” tego podmiotu.
Tak czy inaczej, rozwierająca oczy przyroda nie mogłaby z pewnością zastąpić osiągnięć techniki, których jako takich nie podobna się wyrzec. Alternatywny wobec istniejącej techniki projekt przyrody jako partnera a nie przedmiotu odpowiada określonej strukturze działania — zapośredniczonemu przez symbole wzajemnemu oddziaływaniu, w przeciwieństwie do działania celowo-racjonal-nego. Oznacza to jednak, że źródłem obu projektów jest praca i język, są to projekty gatunku ludzkiego jako całości, nie zaś poszczególnej epoki, określonej klasy, przezwyciężalnej sytuacji. Idea Nowej Techniki okazuje się więc mało nośna, podobnie nie sposób wyobrazić sobie konsekwentnie Nowej Nauki, jeżeli skądinąd nauka w tym kontekście to nauka nowczesna, której obowiązkiem jest stworzyć możliwości technicznego rozporządzania; toteż funkcji jej, tak jak i funkcji postępu naukowo-
Technika i nauka jako „ideologia”
-technicznego w ogóle, nie da się zastąpić niczym, co miałoby bardziej ludzki charakter.
Marcuse zdaje się sam powątpiewać w sensowność relatywizowania nauki i techniki do „projektu”. W wielu miejscach One-Dimensional Man rewolucjonizacja oznacza wszak tylko zmianę ram instytucjonalnych, nie naruszającą sił wytwórczych jako takich. Struktura postępu naukowo-technicznego zostałaby wówczas zachowana, zmieniłyby się tylko przewodnie wartości. Nowe wartości byłyby przetransponowane na technicznie rozwiązywalne zadania; elementem nowym byłby kierunek postępu, samo kryterium racjonalności pozostałoby natomiast bez zmian: „Jako universum środków technika może przyczyniać się zarówno do słabości, jak i do potęgi człowieka. W dzisiejszej epoce człowiek jest zapewne bardziej niż kiedykolwiek przedtem bezsilny wobec swoich własnych urządzeń.”9
Twierdzenie to przywraca siłom wytwórczym polityczną niewinność. Marcuse powtarza tu zresztą jedynie klasyczne określenie relacji między siłami wytwórczymi a stosunkami produkcji. Ale w odniesieniu do nowego układu jest to stwierdzenie równie chybione, jak pogląd głoszący, iż siły wytwórcze są na wskroś przeżarte politycznym zepsuciem. Swoista „racjonalność” nauki i techniki jest znamieniem rosnącego, stale zagrażającego ramom instytucjonalnym potencjału sił wytwórczych, ale stanowi zarazem miarę prawomocności stosunków produkcji. Owego dwoistego charakteru racjonalności nie oddaje w pełni ani uhistorycznienie tego pojęcia, ani nawrót do koncepcji ortodoksyjnej, ani model grzesznego upadku, ani model niewinności postępu naukowo-technicznego. Najrozsądniejsze, moim zdaniem, sformułowanie tego stanu rzeczy przynosi następujący fragment: „Technologiczne a priori ma charakter polityczny w tej mierze, w jakiej przekształcanie przyrody
351