110 __-ftzyk w Języku"
Zaprzeczenie „nie lont — wieniec” wyprowadza ze stanu utajenia dwuznaczność „prochu”: jako „prochu ludzkiego” i jako „prochu” znaczeniowo związanego z wyrazami — „lont” „wybuch”, „liczę". Dwa ciągi znaczeń, biorące początek z tego kalamburu, ewokiąją tak charakterystyczną dla utworów Przybosia dwuwątkowość lirycznej fabuły, umożliwiają interferencję dwu porządków zdarzeń — zdarzeń, z którymi etyka się bezpośrednio ja", i zdarzeń potencjalnych, zaszyfrowanych niejako w tamtym porządku. „Ruch znaczeń” — żeby przywołać jeszcze raz to określenie Peipera — jest tu więc swego rodzaju przedakcją dla akcji zdarzeń. We wszystkich przywiedzionych przykładach punktem wyjścia i odniesieniem dla altemacji znaczeń w zdaniu metaforycznym były jakieś uświęcone praktyką językową formy wieloznaczności wyrażeń. One to wprowadzały do metafory moment prawdopodobieństwa w nieprawdopodobieństwie, żeby sparafrazować znaną formułę Arystotelesa.
Rolę czynnika wywołującego (a z punktu widzenia odbiorcy uprawdopodobniającego) równoczesność znaczeń może odgrywać także fakt podobieństwa brzmieniowego dwóch (czy więcej) wyrazów, z których jeden na mocy tego podobieństwa zostaje — w danym kontekście — obciążony jakimiś właściwościami znaczeniowymi drugiego. Jest to oczywiście relacja dwustronna — oba konfrontowane elementy zachowują się aktywnie, chociaż nie zawsze obydwa kierunki oddziaływania są w równym stopniu efektywne poetycko.
Z pewnością np. brak bezpośredniej obecności któregoś z uczestników konfrontacji, jego obecność tylko domyślna — na podstawie wskazówek tkwiących w otoczeniu słownym — sprawia, że ma on wyrazistość przede wszystkim jako czynnik oddziaływujący na znaczenia innych słów, natomiast na plan drugi — zepchnięta do roli tła — schodzi zależność odwrotna.
ku, zaś — wmówiona na jego_godstawie etanowi punkt dojścia:
Metafora uzasadniana paronomastycznie jest pod pewnym względem odwrotnością metafory, której przykłady wyżej przytaczaliśmy. Tam bowiem zawiązkiem zdarzenia metaforycznego była „gotowa” wieloznaczność słowa czy wyrażenia, tu natomiast punktem wyjścia jest kształt brzmieniowy zna
ioznaczność
Tak;między rzeką a rzeką i między rzeczą a rzeczą promienie widzę, nie tylko między rzeczą
(T. Peiper, Wyjazd niedzielny)
W dole zaszło słońce, slońszc—jak krew słone i >
(J. Brzękowski, Kobiety moich snów)
W realizacjach Przybosia paronomazja staje się często podstawą dla sformułowania propozycji rzekomego powinowactwa etymologicznego wyrazów:
Dzień na polach nie przestawał rzępolić
(Oberek)
Z jaką łąką swoją wolę łączyć?
(Echo)
Jaki w o 1 a r z, ze ziemi wyganiając wołu, pod górę wywołuje —
(Żyje, wołać)
Pnie zabłąkane w zieleni, szły pomimo woli, okrążając się własnymi dalami: rosły.
Za potokiem rozłóg gałęzi! się i pienił i co krok było cieniidej i drzewiej
(Drzewiej)
Analogia brzmień stanowi tu podstawę figury etymologicznej, zaś ta ostatnia, imputująca słowom nią objętym sensy związane z ich rzekomym pochodzeniem, wywołuje w nich (jak ów wolarz!) wzrost,potencjału semantycznego. Wyzwala dodatkową wartość-znaczeniową, która wchodzi w momentalne związki „systemowe” z wartościami zastanymi: „pienić się” uzyskuje nowy walor w relacji do „pnia", „drzewiej* w relagi do „drzew”, Jączyć” w relacji do „łąki” etc. Ulega w ten sposób dramatyzacji sam kształt słowa, który okazuje się niespodziewanie dwoisty (niejako sam w sobie): jest równocześnie kształtem spetryfikowanym i kształtem słowa — neologizmu, powoływanym dopiero do życia przez słowotwórczy wysiłek poety.
Nie wahamy się także przyporządkować kategorii zdarzeń metaforycznych takich zjawisk brzmieniowych, które zwykło się na ogół traktować jednofunkcyjnie — jako elementy in-