96 Z. KRASIŃSKI: IRYDION
SYMEON. Ale ci, którzy Pana tu błagali przed chwilą?
IRYDION. Pan już o nich pamięta teraz — do mnie, do mnie!
CHÓR BARBARZYŃCÓW. Błądziliśmy na przemian w ciemnościach i w ogniu — zewsząd odegnały nas pioruny, ale serca nasze biją tak zimno, jak biły przed burzą!
IRYDION. Przytknijcie wasze pochodnie! Ja was wyprowadzę. Ja pamiętam drogę.
SYMEON. Ot, głuche gwary się ozwały. To bracia nasi, co się przedarli ku Eloimowi — za nimi!
GLOS W ODDALENIU. Pal się, ziemio, na dzień ostatni świata!
IRYDION. Słyszeliście?
CHÓR. Nie traćmy czasu — naprzód!
IRYDION. Uciekajcie!
GŁOS. (Bliżej) Do broni, do broni!
CHÓR. To ojciec złudzeń, który cię woła na zgubę twoją!
IRYDION. To ona!
SYMEON. Nie puszczę ciebie.
IRYDION. (Odpychając go) A kto ich wywiedzie, jeśli ja nie wrócę? (Idzie naprzód) Ojcze! wzywam ciebie — niech się płomienie Erebu ukorzą przede mną!
GŁOS. (W pobliżu) I wieniec mój będzie z gwiazd nieśmiertelnych przy boku Twoim.
IRYDION. Chrystusie, Boże jej niebios, ocal nieszczęśliwą!
(Rozwidnia się — ognie spod ziemi buchają, wśród nich Kornelia)
CHÓR BARBARZYŃCÓW. Zajaśniał hełm nieustraszonego i utonął w ciemnościach!
SYMEON. Hieronimie!
CHÓR. Sygurdzie — Sygurdziel
GŁOS IRYDIONA. Śpieszę do was — (Wraca trzyma-jąc Kornelią w objęciach) Odwróćcie twarze — na dół schylcie pochodnie — tędy, tędy, za mną!
CHÓR. (W oddaleniu) Zbaw nas, o Synu człowieka, a trzykroć tak zniszczony, trzykroć tak spalony Rzym będzie, wróg ludzi świętych Południa i ludzi wolnych Północy!
GŁOS. (Wśród ciemności) Śpijcie, wichry, z popiołami starych czcicieli.
(Nadchodzą slupy ognia, wśród nich Masynissa)
CHÓR PODZIEMNYCH GŁOSÓW. Patrz! staliśmy się jak lampy cichej świątyni, o my gorejący, o my nieszczęśliwi, ofiary mąk tylu, od wieków tylu!
MASYNISSA. Przyjdzie chwila, w której cała ziemia na pastwę oddaną wam będzie — ale na dzisiaj tu koniec drogi waszej — nie pójdziecie dalej!
CHÓR. Zwycięstwo! Do czasu, do czasu tylko żyjem rozpaczą i nocą! I zapytają się duchy niebieskie: „Gdzie ziemia, siostra nasza?” i zapyta się Ten, który ją zbawił: „Gdzie oblubienica moja?” a my wytrząśniem pod ich gwiazdy jej umarłe popioły!
MASYNISSA. Z wolna, z cicha, dzieci moje! Ta chwila w nieśmiertelności waszej, ale tysiąc tysięcy ludzkich pokoleń od niej przegradza was jeszcze!
Wprzódy muszą siły swoje styrać — każdą wiarę krwią popierać i ogłosić ją fałszem — każde zaprzeczenie błotem zarzucić i ubóstwić je wreszcie! — aż doważy się szala ich mierności i dumy, aż siwizna głupstwem się stanie, a siła szaleństwem!
CHÓR. I zginą!
MASYNISSA. Myśl ich osiądziem — w niej światy tworzyć będziem coraz dalsze od prawdy — tak iskrę, którą wzięli z górnych przestrzeni, zamęczym w ich duszach-