Przedmiotowy stosunek do rzeczywistości: brak woli i motywacji, bierność, bezczynność i bezwład, skłonności samobójcze i niezdolność do nawiązywania relacji z innymi - określa sposób funkcjonowania bohatera współczesnego w świecie. W połączeniu z zaniżoną samooceną, permanentnym zmęczeniem, nudą i omamami węchowymi tworzy kliniczny obraz depresji (s. 107).
Mamy więc bohatera z problemem psychiatrycznym, krewnego Obłomowa w depresji po 1989 roku, kiedy to świat utracił metafizyczne umocowanie. Dramaturg nie zajmuje się dzisiaj stawianiem diagnozy tej pustce, buduje raczej metaforę osoby i świata, zapraszając widza do identyfikacji, rozpoznania i refleksji, wzorem filozofii Richarda Rorty’ego. Brutalność i obsceniczność są w tym kontekście neoekspresjonistyczną metaforą, nie zaś „nowym naturalizmem”, służą raczej wyznaczaniu reguł komunikacji niż prezen-tyzmowi, a tym bardziej - uatrakcyjnianiu przesłania przez skandal.
Ta część wywodu wydaje mi się szczególnie cenna: „nowy eks-presjonizm” w miejsce odmienianego przez przypadki „brutaliz-mu” i „nowego naturalizmu”. Zwrócenie uwagi na to, że ten teatr ma do spełnienia cele, które są wyrazem beznadziei pokolenia „urodzonych po 1960”, i że nie da się go zrozumieć bez wiedzy o samopoczuciu i światoodczuciu tego pokolenia. Że ten teatr ma pokoleniowo określonego odbiorcę idealnego i być może rozdrażnienie, jakie wywołuje w konkretnym widzu, jest konsekwencją istnienia takiego adresu.
Jest w wywodzie autorek wspomniana już niekonsekwencja: z jednej bowiem strony pokazują „nową epistemę”, ale z drugiej domagają się jakiejś ciągłości, nawiązania do reguł komunikacji dobrze oswojonych, a więc umocowanych w epistemie sąsiedniej. Wydaje się, że lektura powinna opierać się dzisiaj na nieciągłości, szukać miejsc radykalnego zerwania, odciąć się od historycznoliterackich asocjacji, bowiem wyjściowy komunikat jest inny: jesteśmy po, jesteśmy wydaleni poza eleganckie konstrukcje wcześniejszych pokoleń. Kane nie dbała najprawdopodobniej o to, czy jej teatr nawiązuje bardziej do absurdu, czy bardziej do naturalizmu. Z pewnością umiałaby rozpoznać oba te style. W dodatku jeśli to teatr z adresem i podmiotem pokoleniowym, trzeba założyć, iż podstawowym wyznacznikiem wspólnoty jest przekonanie o własnej odrębności i wyjątkowości. Ich, jej nie interesował Oblomow. Kiedy własną sytuację uważa się za wyjątkową, tożsamość ulepiona zostaje z nieciągłości.
Na inną niekonsekwencję wywodu zwraca uwagę Justyna Golińska w tekście Wielość beznadziejnościi. Pokazuje, iż uczynienie (wyjściowy gest niezbędny) jednej konstelacji z tekstów pisanych na niedawnym Wschodzie i Zachodzie zaciera różnice fundamentalne, polityczne i duchowe pomiędzy autorami. Zaciera w istocie związek tekstów z kontekstami, które w nich tkwią i czynią dramaty „nowych brutalistów” - to już moje dopowiedzenie - ważkimi glosami naszej współczesności.
Na Zachodzie beznadziejnie, bo bez zmian - Golińska przypomina bestseller Floriana Illiesa Generation Golf, opisujący „nowy konserwatyzm” symbolizowany przez zabawki playmobil. Tymczasem my, z gorszej części Europy, mamy wciąż nieukończoną budowę z klocków lego. Jakiś wzór, jakąś Portugalię^, jakąś transmisję z obcego, może tylko telewizyjnego kraju. Ten wywód mnie przekonuje, z podobną różnicą spotkać możemy się w prozie pisanej po obu stronach dawnych murów. Wystarczy porównać bohaterów powieści Michała Hvoreckiego1 2 3, szukających tożsamości i bytu na ulicach wielkich miast zamieszkiwanych przez „neokonserwatywnie” znudzonych właścicieli nowszych modeli volkswagena, z bohaterem powieści Hallgrimura Helgasona4, Hlynurem Bjórnem, klientem opieki socjalnej od urodzenia zażywającym ecstasy, żeby
205
„Dialog” 2002, nr 1-2.
F. Illies, Generation Golf. Eine Inspektion, Skokie 2002. Z. Egressy, Portugalia, „Dialog” 2000, nr 4.
M. Hvorecky, W misji idealnej czystości, przeł. M. Babko, Bytom
2002.
H. Helgason, Reykjaoik 101, przeł. J. Godek, Warszawa 2001.