wchodzeniu do kanonu. Ostrzega przed tworzeniem kanonicznych przewartościowań, uczula na motywacje wyborów, takie jak: interesy, ignorancja, uprzedzenia konkretnych osób. Idzie o to, by pytać, jakie polityczne i kulturowe sity pozwalają nam słyszeć pewne glosy, a innych nie. Kogo słyszymy, kogo nie. Jakie są tego konsekwencjen.
Podobny pogląd wypowiada Annette Kolodny:
Mówiąc inaczej, to, że nie będziemy dalej tolerowaćseksistowskich pominięć i niezauważania zjawisk przez wcześniejsze szkoły krytyczne i metodologie, nie oznacza jeszcze, że teraz musimy ustalić naszą własną linię partyjną1 2.
Co nie oznacza także, iż kolejność motywacji do podjęcia jakiegoś projektu badawczego nie może być u Kolodny następująca: osobiste, tematyczne, stylistyczne, strukturalne, merytoryczne. To wyróżnienie osobistych powodów, dla których jakiś tekst może wydać się godny uwagi, wydaje się skutecznym buforem przed „partyjnością” języka, choć stary już slogan brzmi „prywatne jest polityczne” (i na odwrót), zaczynanie od osobistego kontaktu z tekstem, konfrontowanie go z własną egzystencją może współtworzyć nową wrażliwość. Widzę w takim podejściu do literatury powrót do humanistyki, która służy rozumieniu i sprzyja człowiekowi.
Wróćmy do inności: są dwa podstawowe poglądy na nią. Jeden dowodzi, że istnieją wyraźne, definiowalne, ostre granice ja-inny3. Drugi zaciera te granice, w najlepszej wierze anektującjednak cudze terytoria. Spoza nich wyziera projekt komunikacji empatycznej, która nie chce zawłaszczać, chce pozostawić przestrzeń inności, ale nie oznacza to jej „porzucenia”. Nie odrzucić, nie przejąć i nie porzucić - oto dyrektywy na ponowoczesność. Pytajmy zawsze, czy wszyscy inni chętnie zrezygnują ze swej odróżnialności, czy oddadzą polityczną silę swej grupowej tożsamości w zamian za retorykę jedności, tolerancji, zrozumienia? Zapytajmy zdroworozsądkowo: czy praktyczne konsekwencje filozofii pluralizmu nie są jeszcze jedną demonstracją siły tego, co centralne? Czyż nie utwierdzają inności?
Powiew deziluzji znaleźć można w książce Grymasy Gombrowicza4, przetłumaczonej na język polski w trzy lata po amerykańskim pierwodruku. Ten zbiór tekstów, których najciekawsza część po wstała w kręgu inspiracji genderowych, poświadcza rozpoznanie daremności otwarcia na .języki nowej wrażliwości”, które - jak by się mogło zdawać - trwa w USA od dawna. Trwa, a nawet dominuje, straszy hasłem politycznej poprawności, przed którą konserwatywne środowiska polskiej humanistyki próbują ustrzec maluczkich. Tymczasem Ewa Płonowska-Ziarek pisze we wstępie o faktycznym braku zainteresowania innością w stolicy światowego postkolonia-lizmu. Inny (pisarz z Europy) jest nieznany. Feministki mówiły kiedyś: jest pustym miejscem porządku symbolicznego, ale nie łudźmy się - jest najpierw brakiem podstawowym, dziurą w katalogu bibliotecznym, pozornie łatwiejszą do wypełnienia niż rzeczone puste miejsce porządku symbolicznego. Cóż z tego, że Polak, homoseksualista, emigrant „odzyskają dla siebie”, nawet „przejmą” język, jeśli
25
Feminist Literary Theory, 2 wyd., red. M. Eagleton, Mulden 1996,
s. XII.
A. Kolodny, Dancing Through the Minejield: Some Obseruations on the Theory, Practice and Politics of a Feminist Literary Criticism, w: Feminist Literary Theory, dz. cyt, s. 251.
Pisownia „Inny” podkreśla związki z filozofią spotkania; „inny” zaś odsyła do kontekstu socjologicznego. Obie wersje stosowane wymiennie w pracach z dziedziny gender studies.
Grymasy Gombrowicza, przeł. J. Margański, red. E. Płonowska--Ziarek, Kraków 2001.