458 Część IV. Twoja śmierć
zdobycie władzy, bogactwa i wiedzy widzi sposób zmuszenia nieodżałowanych zmarłych do powrotu.
W bardzo dawnych czasach czarownicy wywoływali zmarłych, aby wydrzeć im tajemnice przyszłości. Odkopywali zwłoki, aby wykorzystać ich szczególne właściwości. Michelet przypisuje czarnoksięstwu cel, którego nie miało w czasach prawdziwych czarowników, który obcy był światu tradycyjnych czarów, ale stał się celem amerykańskich spirytystów XIX wieku. Ten niewinny anachronizm uderza dzisiejszego czytelnika — a jest to anachronizm chwalebny, który mało nam mówi o czarownikach, ale dużo o autorze Czarownicy i jego epoce!
Michelet wyobraża sobie, że średniowieczny człowiek żądał od czarownicy, aby „choć na godzinę, na chwilę do nas przyszli... ukochani zmarli, których tobie powierzyliśmy [tobie, naturze]”.43
Z kolei przypisuje mu własny protest przeciwko zapominaniu o zmarłych. „W ciężkiej widać niewoli są nasi umarli, skoro nie przekazali nam żadnego znaku... A co ja mam uczynić, aby mnie usłyszeli? Jak to możliwe, aby ojciec mój, który tak gorąco kochał swego jedynaka, nie nawiedził mnie?” Strach przed piekłem? Aby ustrzec ich przed piekłem, wystarczyło uciec się do skarbca Kościoła, do odpustów, do orędownictwa świętych. Widzimy tu różnicę pomiędzy katolickim współczuciem dla zmarłych i nabożeństwem za dusze czyśćcowe a praktykami XIX-wiecznych spirytystów, którzy, jak ludzie z neośredniowiecza Micheleta, nie chcą czekać, chcą zaraz oglądać znowu swoich zmarłych. Niektórzy, rozporządzając wystarczającymi siłami, nie odwoływali się do magii: „Tymczasem najspokojniejsi nawet ludzie, najbardziej zapracowani A pochłonięci szarpaniną życia, mają jednak chwile osobliwe. Ciemnym i mglistym rankiem, wieczorem, który zapadł tak szybko i pogrążył nas w mroku, dziesięć, dwadzieścia lat później, jakieś ciche głosy odzywają się wam w sercu: — Witaj, przyjacielu, to my... Nie cierpisz zbytnio, żeś nas utracił, umiesz obejść się bez nas... [Najcięższy to wyrzut ze strony zmarłych. „Zmarli, biedni zma^^iwielkieJU^psz^J^rpieIlia,^- powie Baudelaire. Cierpią, bo żywi o nich zapomnieli.] Ale my, bez ciebie, nie, nigdy... Domjlttory był niegdyś nasz, pełny jest i błogosławimy go. Wszystko idzie dobrze, nawet lepiej, gdy twój ojciec nosił cię na ręku, gdy córeczka mówiła ci z kolei: «Tatusiu, ponoś mnie...» Ale ty płaczesz... Dosyć i do zobaczenia.”44 „Niestety! odeszli! Słodka i bolesna skarga. Słuszna? Nie. Niech zapomnę raczej o sobie, niż miałbym o nich zapomnieć!” Ale zapomnienie przychodzi nieuołaganteTT^ i erozja czasu. Aby ich uniknąć albo je odwlec, Heathcliff otworzył trumnę ukochanej, a ihni, w wymyślonym przez Micheleta neośredniowieczu, udawali się do czarownic. „Ale jednak, choć to boli, trzeba przyznać, że pewne ślady gubią się, że są już mniej wyczuwalne; pewne rysy twarzy nie zacierają się, ale zaćmiewają, bledną. Twarda to, gorzka, poniżająca rzecz czuć się tak niestałym i słabym... Tak bardzo mi za-
leży na tym bogatym źródle łez, oddajcie mi je, proszę was... Pokażcie mi raz jeszcze, błagam, te tak ukochane twarze... Gdybyście choć mogli ukazać mi je we śnie!'*
Wtedy trzeba się udać do czarownicy. Zawarła pakt z szatanem, który jest „królem umarłych**. Ona umie ich wskrzeszać. Szatan ma litość, Kościół — 4Ue. „Wywoływanie zmarłych jest surowo wzbronione.** „Nawet Dziewica, ideał łaski, nie zaspokaja tej potrzeby serca.** Dzisiaj jeszcze słyszałem te same skargi na Kościół, obojętny wobec ogromnego smutku pogrążonych w żałobie. Szatan miększe ma serce. „Jest podobny do starego Plutona... zezwala powracać zmarłym, a żywym ich oglądać... i coraz bardziej upodabnia się do swego ojca czy dziada Ozyrysa, pasterza dusz.** W okresie neośredniowiecza, jakie stworzył Michelet, to znaczy w romantycznym wieku XIX, „ustami wyznaje się wiarę w oficjalne piekło i kipiące kotły [co prawda nie ma ich w religii rodziny de La Ferronays]. Czy ludzie wierzą w to naprawdę? Mimo zakazów Kościoła mężowie i kochankowie wracają do łóżka swojej kobiety. Wdowa nakłada w niedzielę ślubną suknię i duch wraca, aby ją pocieszyć.**
ZANIKANIE POBOŻNYCH KLAUZUL W TESTAMENTACH
Do tego, cośmy powiedzieli, należy dodać jeszcze jedno: około połowy wieku XVIII zanikają w testamentach pobożne klauzule dotyczące wyboru miejsca na grób, religijnych fundacji, zapisów o szczególnym przeznaczeniu itd. Jest to ważne zjawisko. W ciągu dwóch dziesięcioleci, mniej więcej w obrębie jednego pokolenia, zmienił się gruntownie nie zmieniany od trzech stuleci wzorzec testamentu.
Badania w centralnym archiwum notarialnym skłoniły mnie do podzielenia paryskich testamentów z drugiej połowy XVIII i z początku XIX wieku na cztery kategorie. Pierwsza kategoria, jeszcze liczna w połowie wieku XVIII, a potem stopniowo zanikająca, odpowiada tradycyjnemu wzorcowi z wieków XVI—XVII; forma ta przetrwała.
Druga kategoria jest skróceniem i uproszczeniem pierwszej. Religijna preambuła utrzymuje się, ale niekiedy bardzo skrócona: „Polecam duszę Bogu i błagam Jego Boski Majestat, aby przebaczył mi grzechy** (1811).45
Czasami pomijano preambułę, ale zachowywano polecenia dotyczące pogrzebu: „... która w obliczu śmierci poleciwszy duszę Bogu, spisała testament... Co do pogrzebu, zdaję się na mego syna, życząc sobie, aby pochowano mnie jak najskromniej i aby odprawiono przy moich zwłokach tylko jedną mszę śpiewaną’* (1774).46 Skrócenie formuły jest wyrazem woli, aby obrzęd pogrzebowy odznaczał się jak największą prostotą.
W trzeciej kategorii nie ma żadnych dokładnych instrukcji. Testa-tor wyraża życzenie, aby wszystko odbyło się skromnie, ale nie wchodzi