470 Czyść IV. Twoja śmierć
księdza Poree przenosiny te nie tylko służyły zdrowiu publicznemu, uj również przywracały podział między żywymi i zmarłymi, podział zawsze utrvv mywany przez ludy starożytne: niech zmarli „pozostaną na zawsze oddzjc leni od reszty żywych”, „zmarli, w obawie, żeby nie szkodzili żywym, tylko odbywają kwarantannę, ale przestrzegać mają zakazu [podkreślam t0 słowo], który zniesiony zostanie dopiero wówczas, gdy dopełnią się wieki” Tekst niejasny, u którego korzeni moglibyśmy dojrzeć całkowicie współczesne odcięcie się żywych od zmarłych, jakie nastąpiło w naszych postindustrialnych społeczeństwach: taką interpretację podaje Madeleine Foizil.6 Istotnie, tendencja taka już tam istnieje i, jak przekonamy się niżej, w jej duchu działać wkrótce będą członkowie parlamentu, autorzy zarządzenia z 1763 roku. Podobnie jednak jak w latach siedemdziesiątych XVIII wieku radykalny naturalizm autorów zarządzenia osłabnie i z wolna przekształci się w nowy kult zmarłych, tak również ksiądz Poree nie sądzi, aby rozdzielenie żywych od zmarłych wyszło na złe zmarłym i skazało ich na zapomnienie. Raczej powinno to zapewnić odpowiedni szacunek i obiektom kultu odwiedzanym przez żywych, i miejscom, gdzie spoczywają zmarli. Jednocześnie w dalszym ciągu zaleca się odwiedzanie cmentarzy. „Bardzo wielką korzyść przynosi śmiertelnikom słuchanie lekcji, jakich im udzielają zmarli. Na ich groby należy się udawać, aby przekonać się o znikomości wszystkich ludzkich rzeczy: groby są szkołami mądrości.” Zalecenie to zmierza ku pojęciom memento mori i vani-tas wieku XVII, ale nie jest jeszcze tym kultem wspomnień, jaki zapanuje później.
Decydujące stały się lata sześćdziesiąte XVIII wieku. Kiedy wspólnota przy kościele Saint-Sulpice postanowiła założyć nowy cmentarz przy pałacu Petit--Luxembourg, ówczesny właściciel, książę de Conde, zaprotestował. Pomimo wycofania się obu stron prokurator generalny uznał, że sprawa nie jest definitywnie zamknięta: „Chociaż interesy stron przeciwnych nie doznały szwanku, czyż publiczne dobro nie ma tu już niczego oczekiwać? Czy przykład starań o założenie nowego cmentarza w najgęściej zaludnionych dzielnicach tego miasta, niepokoje, jakie wzbudziło to przedsięwzięcie... nie powinny skierować uwagi władz na tę dziedzinę porządku publicznego?” Należy zmienić ten stan rzeczy. „Są błędy, których nie naprawia się tylko przez rodzaj zapomnienia... Czyż w tej kategorii pobłażania, może nadmiernego, nie należy pomieścić tego, iż cierpiano cuchnące siedlisko zmarłych pośród siedzib ludzi żywych? Wstrętny odór, jaki wydzielają zmarli, jest wskazówką daną przez naturę, która ostrzega, aby się od nich trzymać z dala. Najsłynniejsze ludy starożytne, chcąc utrzymać u siebie porządek, przenosiły groby w odległe miejsca.” Potem miasta się rozbudowywały, wznoszono wyższe domy. „Trujące wyziewy niegdyś rozpływały się w falach powietrza; dzisiaj gęstnieją wśród budowli, które przeszkadzają wiatrom je rozpraszać. Trzymają się murów, przesycając je stężonym smrodem. Któż zresztą wie, czy wnikając
jo mieszkań wraz z powietrzem, którym się w nich oddycha, nic
-ą^ierają w .sobie jakichś nieznanych pierwiastków śmierci i zarazy.” Lekarze powiedzą to znacznie otwarciej niż przedstawiciel władzy sądowej.
W następstwie tego orzeczenia prokuratora generalnego sąd postanawia, źc komisarze z Chatclet i rad kościelnych przeprowadzą, niezależnie od siebie, ankietę na temat paryskich cmentarzy. Protokoły tej ankiety, bardzo szybko przeprowadzonej i bardzo dokładnej, składają się na szczegółowy opis cmentarnego Paryża w połowie XVIII wieku.7
Dokoła tej akcji służb porządkowych, przed, a zwłaszcza po zarządzeniu z roku 1763, rozpętała się zacięta dyskusja; towarzyszyły jej petycje ludzi sąsiadujących z cmentarzami, memoriały, książki pisywane zwłaszcza przez lekarzy relacjonujących ówczesny stan umysłów: czego się domagano, czego się obawiano i jakich rad udzielano.8
Opinii publicznej przewodzą więc lekarze, którzy sporo publikują. Ich obserwacje niewiele różnią się od tych, jakie poczynili ich koledzy w wieku XVII, ale odmienna jest tu interpretacja: wyklucza udział mocy nadnaturalnych i opiera się na naukowej teorii powietrza, bardzo szybko i powszechnie zaaprobowanej przez opinię publiczną.9
Po przykłady sięgniemy do trzech dzieł, które ukazały się niemal jednocześnie i odzwierciedlają poglądy z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych; M. Maret, Memoires sur Fusage oii Fon est cFenterrer les morts dans les eglises et dans les enceintes des villes (1773, Dijon), P. T. Navier, Reflexions sur les dan-gers des exhumations precipitees el sur les abus des inhumations dans les eglises [połączono tutaj dwa wielkie tematy tej epoki], suivies d*observations sur les plantations dyarbres dans les cimetieres (1775), sprawozdanie dla Academie des belles-lettres, Sciences et arts w Chalons-sur-Marne (zauważmy tu mimochodem, jaką rolę w publicznej wymianie myśli odegrały akademie), a wreszcie przetłumaczone z włoskiego dzieło słynnego Feliksa Vicq d’Azyr: Essai sur les lieux et les dangers des sepultures (1773), gdzie za wzór stawiano rozporządzenia światłego księcia, który panował w Modenie.
Maret pisze, że „ubiegłego 15 stycznia, według raportu ojca Cotte, kapłana z bractwa oratorianów, grabarz, kopiąc dół na cmentarzu Montmorency, natrafił łopatą na zwłoki pochowane przed rokiem. Rozeszła się cuchnąca woń, która przyprawiła go o drżenie... Kiedy naparł na łopatę, aby zasypać dół, który przed chwilą wykopał, padł martwy.”10
Te groźne dla ludzi pochówki zdarzały się również podczas nabożeństw albo nauczania katechizmu: „Dnia 20 kwietnia [1773] kopano w Saulieu w nawie kościoła Saint-Saturnin grób dla kobiety zmarłej na gnilną gorączkę. [Trup zmarłego zachowuje w sobie chorobę i jej moc udzielania się.] Grabarze natknęli się na trumnę z ciałem pochowanym 3 marca. Gdy opuszczano do grobu zwłoki rzeczonej kobiety, otworzyła się wyżej wspomniana trumna i natychmiast rozeszła się woń tak cuchnąca, że obecni musieli wyjść. Ze stu