502 Część IV. Twoja śmierć
niedorzeczny przesąd? Z tego, że jeden człowiek umarł, nie wynika, że in^ mają umierać wraz z nim... Prawdziwy ból zbiera się w sercu [argument ten często dzisiaj słyszę] i nie jest związany z ponurym strojem, jaki zwykliśmy wkładać/’
Możliwe, że Coyer miał zwolenników, przynajmniej w Paryżu, i ^ rozluźnieniu obyczajów dotyczących orszaku pogrzebowego, jakie zauważy, liśmy pod koniec stulecia, towarzyszyło podobne niedbalstwo w sprawach żałoby. Ale oto jesteśmy świadkami wielkiej zmiany w tej dziedzinie: Duvai mówi, że ogołaca się mieszkanie zmarłych; Girard chciałby „wskrzesić prawie zapomniany obyczaj noszenia żałoby..., aby prz^ wdzięczność przedłużać jej trwanie. We Francji żałobę nosiło się przeważnie przez rok. W kilku prowincjach dodawano jeszcze pół roku. Dzisiaj wszystko się zmieniło, żałoba stała się jedynie sentymentalną kokieterią.”39
W roku 1800 nie można już było mówić o żałobie lekkim i ironicznym to* nem księdza Coyer z 1767 roku. Tymczasem bowiem przypływy i odpływy historii odsłoniły nowe dziedziny uczuciowości. Przyzwyczajeni do trwającej wieki powolności zmian w psychice, jesteśmy zaskoczeni niezwykle szybkim wyłonieniem się nowej wrażliwości. Na pewno nurtowała ona ludzi, a poza tym zmiany w stosunkach rodzinnych pod koniec XVII wieku już ją zapowiadały (por. J.-L. Flandrin), po czym wszystko dokonało się bardzo szybko, w ostatniej tercji XVIII wieku.
W poprzednim rozdziale obserwowaliśmy nie tylko powrót do wielkiej żałoby, ale również do przejawiania jej spontanicznie: człowiek nie stosuje się do tradycji, daje się porwać wybuchowi żalu i posuwa się dalej albo postępuje inaczej, niż nakazuje zwyczaj. Nawet wśród arystokracji wdowa nie chce już zamykać się w domu na czas żałobnego nabożeństwa, uczestniczy w nim naprzód po kryjomu, w kącie kościoła albo na galerii. Wkrótce przewodzić będzie „żałobie”, niewidoczna pod welonem i krepami, co weszło już w zwyczaj wśród mieszczaństwa.
UMARLI PRZEMIENIENI W SZKŁO
Przestudiowane powyżej memoriały wyrażają opinie ludzi poważnych, zrównoważonych, rozsądnych, godnych szacunku i reprezentujących powszechną wrażliwość.
Temat był w modzie, zrodził więc, wraz z tą szanowną literaturą, rozprawy polemiczne, które uważam za trochę niedorzeczne i które w ten sam sposób oceniono już ówcześnie.
Pierre Giraud jest nie byle kim. Budowniczy Pałacu Sprawiedliwości, z narażeniem życia ratował ofiary roku II, a już w roku IV napisał i w roku VII złożył w urzędzie departamentu Sekwany projekt cmentarza. Podjął ten temat
w dziełku wydanym w roku 1801 z okazji konkursu Instytutu: Les Tombeaux ou Essais sur les sćpultures, „dziele) w którym autor przypomina obyczaje dawnych ludów, omawia pobieżnie obyczaje ludzi nowożytnych [nieciekawe z winy Kościoła], podaje metody rozpuszczania ciał, spalania ludzkich kości, zamieniania ich w niezniszczalną substancję i wyrabiania z niej medalionów osób zmarłych**. Mówiliśmy niedawno o rozkładzie ciał w przyrodzie. Proponowana tutaj metoda zastępuje naturę nauką, aby trwale zachować pamięć o zmarłych.
Technika nie jest nowa: wiąże się z literaturą de miraculis mortuorum z wieku XVII. Wynalazca wymieniony przez Girauda, Becher, znany już był Thouretowi, który pisze o nim w swoim Rapport sur les exhumations des Innocents. Skoro tłusta ziemia (gras) z wielkich grobów mogła stać się prawdziwym szkłem, można też było wydobyte z niej mumie przemieniać w szklane mumie! Becher napisał dzieło Physica subterranea, wydane naprzód w Frankfurcie w roku 1669, a następnie w Lipsku w 1768. Eksperymentując stwierdził, że ziemia, w której nastąpił rozkład ludzkiego ciała, najlepiej nadaje się do zeszklenia, „że powstaje z niej bardzo piękne szkło, on jednak nie zdradzi tej metody, gdyż boi się, że popełni świętokradztwo*’. Giraud następująco komentuje tekst chemika: „W czasie, kiedy pisał słynny Becher, jego słabość była wybaczalna.” Zeszklenie, dokonujące się w sposób naturalny w wielkich grobach, można uzyskać dzięki pomysłowości człowieka. W ten sposób na zawsze „ustrzeże się święte many przed szkodami wyrządzanymi przez czas i ludzkie kaprysy**.
„Oby cała ludzkość głęboko przejęła się tą niezłomną zasadą, że człowiek, który nie szanuje zmarłych, bliski jest mordowania żywych.**
Cmentarz planowany przez Girauda wywodzi się z projektów lat 1770— 1780; obwodowy mur z portykiem wokół centralnie położonej piramidy; na tym kończy się podobieństwo, gdyż podstawa piramidy jest piecem krema-toryjnym, a kolumny portyku „są ze szkła zrobionego z ludzkich kości pochodzących ze starych, opuszczonych cmentarzy... Gdyby dostrzeżono jakieś trudności w tak szlachetnym zużytkowaniu tych cennych resztek ludzkich, można by je zastąpić kośćmi zwierząt domowych.” Pod galerią — nagrobki, również ze szkła: pamiątkowe medaliony i tablice.
Piec krematoryjny składa się z „czterech kotłów zdolnych pomieścić do czterech trupów zanurzonych w żrącym ługu, zwanym ługiem mydlarskim... Substancje pochodzenia organicznego, zamienione w galaretowatą masę, a następnie w popiół, można umieścić na odwrocie medalionu zmarłego, a także dodać do substancji przygotowanej do zeszklenia.” W załączniku do projektu znajdujemy Sposób uzyskania dobrego ługu zwanego ługiem mydlarskimt zdatnym do rozpuszczania ludzkich ciały i Sposób przerabiania kości na szkło, których autorem jest Dartigues.
Otrzymane w ten sposób szkło jest nową formą ludzkiego ciała, które stało