stłumiony dźwięk, tak cichy, że prawie niesłyszalny, ale pełen czystej udręki.
W tej chwili Bones podniósł wzrok i spojrzał prosto ru mnie, jakby mówił: „Nie podoba ci się? I co zamierzasz z tym zrobić?”.
Uciekłam stamtąd jak gnana wichrem, wskoczyłam do samochodu i ruszyłam z piskiem opon. Z pełną mocą doszła we mnie do głosu zaborczość wampira. Musiałam odjechać, żeby nie zabić Felicity, choć właściwie nie zro biła nic złego. Nie, to ja miałam problem. Ona po prostu całowała mężczyznę, którego kochałam... i porzuciłam.
Hylam tak roztrzęsiona, że musiałam się czymś zająć. Na-ilępnej nocy mieliśmy sprawdzić klub „GiGi”, w którym niknęły dwie dziewczyny. Ich ciał nie odnaleziono, ale lila, że policja zlekceważyła zgłoszenie, wskazywał na wampira. Na szczęście, klub znajdował się w odległości /.iledwie godziny jazdy. Przymocowałam noże do ud i, nadal w sukni druhny, pojechałam prosto na akcję. Pieprzyć parcie. Postanowiłam zapolować na wampiry w pojedynkę. Tatę i chłopaki będę mieli jutro wolne.
1’ięćdziesiąt minut później wysiadłam z samochodu, wciąż wściekła jak diabli, i ruszyłam przez parking, kiedy byłam w połowie drogi, usłyszałam głośny krzyk i odwróciłam głowę w stronę, z której dochodził. Zoba-i //łam młodego człowieka z krwawymi śladami na szyi. Si.ił w drzwiach klubu i wzywał pomoc, rozpaczliwie wymachując rękami. Wszyscy go mijali, nie zwracając na Medaka uwagi. Dopiero kiedy ktoś przeszedł przez niego, rozumiałam.
Hej, koleś! - zawołałam. - Tutaj!
113