nych. Innymi słowy, muszą chcieć być d c m o s a m i, a nic e L n o-s a m i odtwarzanymi według wzorów minionych stuleci; wspólnotami obywateli, a nic klanami rodaków.
Z tych samych powodów idea regionalizacji nie może stać się tylko wygodną racjonalizacją interesów bogatych. Rzecz przecież nie w tym, aby ostro widoczną granicę pomiędzy biednymi i bogatymi państwami zastąpić wyspami dobrobytu wyzierającymi z morza re-gionów-nędzarzy. Ujawnianie się takich tendencji zostało zauważone nawet przez polityków1. Regionom—„lokomotywom wzrostu”- może być lżej bez obszarów zapóźnionych. Dla tych pierwszych państwo jest głównie ciężarem. Dla drugich - często ostatnią szansą.
Wreszcie, regiony nie mogą stać się sposobem na „łagodną” korektę granic, na realizację dawnych wzorów ekspansji i dominacji za pomocą niewinnie wyglądających środków. W wielu krajach, także tych mniej doświadczonych niż Polska, „zabawy przy mapie nic kojarzą się najlepiej”.
Jednak, nawet po spełnieniu powyższych warunków, nadal otwarta pozostaje kwestia stosunków pomiędzy regionem i państwem. Czy „odwrócenie historii” musi i może być pełne? Czy narody-państwa zastąpione zostaną w całości przez regiony-państwa2, czy też ich nowa rola podstawowa wyrazi się głównie w „zasadzie pomocniczości”, to znaczy w zdecentralizowaniu państwa i przekazaniu większości jego funkcji władczych „ojczyznom regionalnym” złożonym z małych „ojczyzn prywatnych”. Żadna sensowna odpowiedź na te i podobne pytania nic jest możliwa bez refleksji nad kierunkami ewolucji państwa.
Jedni obserwatorzy współczesnej sceny politycznej twierdzą, że państwa narodowe pod koniec XX wieku nie ewoluują, lecz obumierają. O anihilacji decyduje ich malejąca sprawność ekonomiczna, ekologiczna, kulturalna i militarna. Jak twierdzi Daniel Bell, paradoks współczesnych państw polega na tym, że są one jednocześnie zbyt duże i zbyt małe: zbyt małe, by uporać się z problemami globalnymi (ludnościowymi, migracjami, wyczerpywaniem się nieodtwarzalnych surowców, masowym ubóstwem, zniszczeniem środowiska naturalnego, bezpieczeństwem militarnym), i zbyt duże, by skutecznie rozwiązywać sprawy lokalne. Dlatego należy „zniżyć się do poziomu plemion”, rozszerzać autonomię regionalną, a jednocześnie „wspiąć się ku strukturom ponadlokalnym”. Inni, jak Ralf Dahrendorf, sądzą, że państwo narodowe we współczesnej Europie jest nadal potrzebne, ponieważ wciąż jest „skarbnicą podstawowych praw obywatelskich”3. I jeśli tak, to regiony i wspólnota ponadpaństwowa mają nie zastąpić państwo, lecz je uzupełnić.
Jeśli przyjąć, że państwo to „organizacja polityczna zachowująca monopol na stosowanie środków przymusu w ramach zwartego terytorium, rezerwująca dla siebie wyłączność kontroli nad przepływem ludzi i dóbr przez granice”, „scentralizowana w sposób formalnie ustalony” i wreszcie „nietożsama ze społeczeństwem”4, to nietrudno wskazać, że każdy z wymienionych atrybutów państwa ulega zmianie. Wyłączność na stosowanie środków przymusu, podobnie jak i swobodny przepływ ludzi przez granice, ucywilizowały ONZ-owskic pakty praw człowieka wraz z ich europejskimi uzupełnieniami. Wymianę ekonomiczną w coraz większym stopniu regulująmultilateralne porozumienia. Unitarny centralizm, w każdym razie w normalnych warunkach, ustępuje układowi policentrycznemu. Z narzędzia panowania jednych klas nad innymi państwo przeistacza się stopniowo w instytucję me-diującąpomiędzy różnymi grupami interesu i wyrażającą poprzez swe decyzje krytyczny interes wszystkich. Znane dotychczas formy państw -monoccnlrycznc, fcdcralislyczne i kon federacyjne- zostają uzupełnione o konsocjacjonizm. Istotnym modyfikacjom ulega jedna z pod-
115
® Krzys-/i<if\Skubiszcwski jest zdania, żc„na przykład Liga Lomhardzka dąży do autonomii, nic chcąc dzielić się bogactwem Lombardii z braćmi z południowych Włoch" „Polityka" 1992, nr 42, s. 11.
Bohdan Jałowiecki zwraca uwagę, że przeciw tego typu „wspólnotowym utopiom” są: nicsamowystarczalność układów osadniczych, charakter podziału pracy, infrastruktury - gospodarczej, transportowej, oświatowej, ochrony zdrowia. Owe samodzielne gminy, któiych związek tworzyłby region, nie sprostają ponadto kosztom ochrony pomników kultury narodowej, środowiska naturalnego ilp. Zob. Uwarunkowania t>ein-ony luilskiej przestrzeni, „Studia Regionalne i Lokalne" 1991. t. 4 (37), s. 2ó i n.
Rozważania nad rewolucją w Europie, Warszawa 1991, s. 116.
P.C. Schmittcr, Possible Political Configurations of the European Commu-nilv after 1992 [w:] A. Ctcssc, R. Vcmon (cds.). The European Conummity after 1992.... s. 99.