czynności złożonych poprzez łańcuchy związków między bodźcami i reakcjami. Chodzi o to, że związek taki nie może mieć charakteru bezpośredniego. Między obserwowanym bodźcem i obserwowaną reakcją nań musi istnieć jakieś ogniwo pośredniczące. Z tak ogólnie sformułowaną tezą zgodziliby się zapewne wszyscy teoretycy zajmujący się tym zagadnieniem. Zwłaszcza Pawłów, który w przeciwieństwie do wczesnych behawiorystów, takich jak np. Watson, interesował się przede wszystkim tym, co dzieje się w ośrodkowym układzie nerwowym jako tym ogniwem pośredniczącym między obserwowalnymi zewnętrznie bodźcami i reakcjami. Dla psychologa ważne jest jednak dostrzeganie nie tylko neurofizjologicznych podstaw badanych zjawisk, lecz także psychologicznych struktur pośredniczących w tych zjawiskach (tzn. w układzie S-R). Sprawę tę dość ostro akcentował Tolman, wprowadzając pojęcie reakcji pośredniczącej (1932). Wiele koncepcji tzw. neobehawiorystycznych (np. teoria Hulla, 1943, 1951) wprowadza różne konstrukty teoretyczne, pośredniczące między S a R, jak H (habit— nawyk) i D (drive — popęd). Pojawiło się też wiele tzw. teorii mediacyjnych, jak np. Osgooda teoria znaczenia (1953, 1980) czy Berlyne'a koncepcja pośredniczących reakcji symbolicznych (por. w jęz. poi., 1969). Cechą charakterystyczną wszystkich tych neobehawiorystycznych czy neoasocjacjonistycz-nych koncepcji było ujmowanie tego pośredniczącego ogniwa jako wewnętrznych, a raczej zinternalizowanych bodźców lub reakcji, niemożność w gruncie rzeczy wyjścia poza schemat S-R.
Dla zilustrowania powyższej tezy przyjrzyjmy się schematowi mediacji zaproponowanemu przez Berlyne'a (por. rys. 13).
130