w wieży południowo-zachodniej do pewnej wysokości pozostał granitowy wątek z wieży romańskiej. Trudno byłoby ten niewielki fragment uznać za pozostałość wynikającą z oszczędności. W architekturze, gdzie w gotyku cegła zastępowała romański granit, ta historyczna zmiana materiału zbyt narzucała się w swych skojarzeniach symbolicznych, by takie pozostałości traktować jako wyłącznie oszczędnościowe. Pozostawienie fragmentu wcześniejszej kamiennej budowy pokazuje dzieje konkretnego kościoła jako fragment historii Kościoła powszechnego, której sens realizuje się w pielgrzymowaniu do kresu historii, kiedy to Kościół ziemski połączy się z Kościołem w niebie. Cała w gruncie rzeczy historia pojmowana jest jako budowanie Kościoła, a kolejne etapy tego budowania osiągają coraz większą wartość spirytualną, zbliżają bowiem budowę Kościoła ku jego zjednoczniu się z Kościołem w niebie. Aktualizują się w takim, jak w katedrze poznańskiej, eksponowaniu reliktów wcześniejszej budowli słowa św. Hieronima: super fundamenta historiae spirituale extruere aedifi-cium189.
Nowy korpus katedry uzyskał długość pięciu przęseł, przy czym piąte, zachodnie przęsło zawarte już było między dwiema wieżami. Przy niewiel-
193. Poznań. Katedra. Nawa boczna w 1945 r.
kiej długości tym silniej zaznaczała się wysokość wnętrza. Wrażenie wielkiej wysokości potęgowane też jest niezwykłą wręcz oszczędnością podziałów architektonicznych. Arkady międzynawowe, oprofilowane bardzo delikatnie tylko na narożach, profilem ciągłym, bez zaznaczenia strefy kapitelowej, odbierają filarom wszelką autonomię, czyniąc z nich po prostu część ściany. Ściana więc zaczyna się już od posadzki i nieprzerwanie wspina się aż po sklepienia. Wielka płaszczyzna ściany jest przerywana tylko pionowymi akcentami służek. Układ kondygnacyjny zaznaczony został jedynie otworami arkad na dole i okien na górze. Brak jakichkolwiek elementów strukturalnych, które by zaznaczyły podziały kondygnacyjne. Nastąpiło tu jakby odwrócenie sytuacji z korpusu katedry wrocławskiej: tam tylko podział kondygnacyjny, tu tylko struktura baldachimowa. Jedno i drugie podejście jest w istocie antyklasyczne, akcentuje bowiem tylko jeden element ze struktury klasycznej: kondy-gnacyjności lub pionowości, a właśnie ich harmonijne połączenie dawało strukturę klasyczną.
Korpus katedry poznańskiej, jak z przeglądu polskich katedr wynika, jest wyjątkowy ze względu na całkowite odrzucenie jakichkolwiek podziałów kondygnacyjnych. Gdyby twórca korpusu poznańskiego chciał wpisać się w konwencję katedralną, wówczas wzorzec kondygnacyjny zastosowany we wszystkich czy to niedawno ukończonych, czy też aktualnie budowanych katedrach, jawił się jako oczywisty. Niepodporządkowanie się dyktatowi kondygnacyjnemu wypada odczytać jako rodzaj protestu. Ważnym — jak sądzę — punktem odniesienia jest prezbiterium katedry gnieźnieńskiej. Rozpoczęte kilkanaście lat wcześniej od korpusu poznańskiego, w momencie rozpoczynania tego drugiego dawało zapewne dobre już rozpoznanie systemu podziałów nawy głównej chóru. Porównanie nawy poznańskiej z chórem gnieźnieńskim nasuwa podejrzenie, iż twórca poznański oceniać mógł dzieło swego gnieźnieńskiego kolegi jako pełne niekonsekwencji. W jednej bowiem części służki schodzą do posadzki, w innej zatrzymują się na międzykondygnacyjnym gzymsie. Jeśli otwory arkadowe są wycięte tak, że filary pozostają częścią ściany, to po co właściwie tę ścianę dzielić na kondygnacje, jeśli i tak ściana poniżej gzymsu jest taka sama, jak ściana powyżej. Po cóż z kolei, przy wielkiej płaszczyźnie ściany między gzymsem a oknami, wtłacza się drobne arkadki w kliny między łukami arkadowymi. I rzeczywiście: w porównaniu z wielością heterogenicznych niekiedy elementów w chórze gnieźnieńskim, nawa poznańska jawi się jako kompozycja niezwykle klarowna, wręcz sterylna w swojej czystości. Chór gnieźnieński stanowi jeszcze kontynuację estetyki z „około roku 1300”, gdzie zasada stylistycznego pluralizmu pozwalała na zestawianie kontrastiyących ze sobą
- 144-