Jakże rzadko nawiedza nas uczucie jednania, jak rzadko nawiedza nas uczucie jednania, jak rzadko... jak rzadko...
Nic nie da się porównać z tym uczuciem. Wśród wszystkich uczuć ludzkich, którymi tak hojnie został obdarzony człowiek, a które często rozmienia na codzienne, miałkie, wydumane przez niego samego błahostki — nie ma nic piękniejszego.
Całym sobą, każdą kropelką krwi, każdą nawet najmniejszą swą cząsteczką, odczuwam ciebie, moja odwieczna kolebko, świecie mój.
Co to jest? Intuicja? Wyrzeczenie się? Wtajemniczenie? Może na tym polega wielka zagadkowość lodowatej Północy? A może to śniegi mnie czarują? Może jest to coś, czego nie da się wyjaśnić? Co to jest? Co?...
Milczą białe lasy, milczy noc, mądrze, śnieżnie.
Tylko od krańca do krańca: Kon-gi-lon, kon-gi-łon, kon-gi-lon...”1
W relacji powyższej nie ma całkowitego zaniku świadomości czasu, jak w typowych doznaniach wiecznego teraz, ale jest swoiste poczucie czasu stacjonarnego. Sbitniew pisze o „materializacji czasu”, a nie o zniesieniu czasu. W stanach zauroczenia przyrodą, jeśli jesteśmy zdolni pomyśleć o przyszłości, wyobrażamy ją sobie tak, jak gdyby była dana już teraz, jak gdyby była bytem równie pewnym jak teraźniejszość, jak gdyby nie była niebytem, który się dopiero kiedyś zaktualizuje. Jest to poczucie, którego intelektualnym obrazem jest kostka czasoprzestrzeni, w której zawarte są wszystkie obramowane jej granicami „punkto-zdarzenia”. Jeśli wyobrazimy sobie, że kostka owa jest w jakiś sposób dana już teraz — znosimy czas, aczkolwiek nie wykluczamy możliwości myślenia o zdarzeniach przyszłych, na przykład o naszej Śmierci. Śmierć jest równie pewnym „punkto-zdarzeniem” na zmaterializowanej
* J. Sbitniew: Awłakan, Warszawa 1978, s. 81—82.
kostce czasoprzestrzeń!, jak moja obecna podróż przez las, należy ona do tej samej realności „zmaterializowanego czasu”, którego esencją jest ta oto podróż przez las, realności, którą ogarniam jako całość i którą — rozkoszuję się. Życie wpisane jest w tę całość na stałe, jest wykresem linii w kostce Czasoprzestrzeni, pozostającym w niej na zawsze, również po mojej śmierci. Kostka jako całość jest bowiem wiecznością.
Skoncentrowałem się tu świadomie na przykładach skrajnych, na przeżyciach szczególnie silnych. Oczywiście, przeżycia wynikające z naszych kontaktów z przyrodC najczęściej nie osiągają tej intensywności. Przykłady skrajne pozwalają jednak w sposób bardziej widoczny uchwycić istotę tych doznań. W naszych zwyczajnych Wzruszeniach naturą, w naszym dążeniu do odpoczynku „na łonie natury” bez trudu możemy odnaleźć te same mechanizmy, które doprowadzają niektórych do ekstazy, odnajdujemy to samo dążenie do wyłączania się z czasu, kontaktu z rzeczywistością wiecznego teraz.
Wydaje się, że w przyszłości stanie się niezbędne skrupulatne gospodarowanie każdym skrawkiem naturalnego krajobrazu również ze względu ną jego oddziaływanie na psychikę ludzką. Sądzę, iż będziemy musieli podjąć wysiłki zarówno w celu osiągnięcia takiej organizacji środowiska człowieka, by dostarczało ono maksyjmalnej ilości doznań autotelicznych, jak i w celu uczenia ludzi możliwie ekonomicznego i efektywnego korzystania z kontaktów z naturą, jako swoistej i niezbędnej psychoterapii. Zwłaszcza w tej ostatniej dziedzinie jest wiele do zdziałania, na razie bowiem świadomość tych spraw w społeczeństwie jest nikła. Turystyka wciąż zdaje się grać w życiu jednostki większą rolę w realizowaniu jej doświadczania czasu linearnego, aniżeli w realizowaniu doświadczeń wiecznego teraz. Wycieczki, zwiedzanie atrakcyjnych wczasowisk, przygody. wakacyjne — wszystko to jest planowane, reali-
I
171