48 WIKTOR WEINTRAUB
oglądając ją nie może się poddać „rozsądnej iluzji” („Unmdgllch kat ich da in eine remUnftige Illusion hineinkommen" (I, 7»‘. Zniecierpliwiona publiczność zaczyna wreszcie demonstrować przeciwko sztuce. Pojawia się na scenie autor, który próbuje interwencji w obronie swego dzieła. Kot w butach to komedia o iluzji scenicznej. Komizm tej dowcipny sztuki polega na ustawicznej konfrontacji świata fantastyki z reakcją a tę fantastykę filisterskiej publiczności
Nie wiemy, czy Słowacki komedię Tiecka czytał, ale musiał o niej przynajmniej słyszeć, choćby z De VAllemagne (cz. 1, rozdz. 26) pani de Stael, entuzjazmującej się dramaturgią tego poety. Natomiast wiemy, że bardzo starannie przestudiował sztukę ewokowania baśniowej iluzji— po to, aby ją raz po razu niszczyć — na materiale epickim Aria1] Świadczyć będzie o tym wirtuozyjne posługiwanie się tą techniką w Bo niowskim. Balladyna, o czym uprzedza list dedykacyjny i co przyponia Epilog, miała być próbą zastosowania takiej techniki w dramacie, ta. traktowania tworzywa dramatycznego z „ariostycznym uśmiechem'1, Poemat Ariosta jest przetworzeniem średniowiecznych poezji ryt1, skicb cyklu karolińskiego. Stosunek włoskiego poety do tworzywa jest tu skomplikowany. Żywo reaguje on na urok poetycki świata tych£». dycyjnych powieści, barwnie czar jego ewokuje, ale równocześnie1 traktuje go na serio, bawi się nim, podkreśla jego absurdalność, m po raz parodiuje go. Czar Orlanda szalonego to swoisty aliaź poetyn , nostalgii i drwiny. Dlatego właśnie taki np. Schelling uważał go a poetę — romantycznego:
Także Ariorto ukształtował swój materiał wedle swego widzimisię, 4b» •zawszy do niego sporo refleksji i swawoli. Ponieważ zaś jedna z podstsewyA cech charakterystycznych romantyki polega przede wszystkim na splata1 p-wagi i żartu, musimy ją I u niego stwierdzić; z drugiej strony jego, żeby tik powiedzieć, szelmostwo [„ścina Schalkhaftlokelt, lozusagen”] luzu ja mM ność, nlezaangażowanie poety w epice. Zrobi) się przez to panem swojego mj| miotu1.
Tę ijamij rolę, jaka w poemacie Ariosta przypadła średniówkom) romans owi rycerskiemu, odgrywają w Balladynie charakterystyczne no-tywy fikcji dramatycznej Szekspira. Słowacki gra nimi, ustawicznie p1 wokuje konfrontację z teatrom Szekspira, łączy je w nleoczeklwint £> jarzenia, stora się wydobywać tkwiący w nich potencjał poetycki, s rfr-nocześnlo roz po raz dajo nam do zrozumienia, że tego wszystkiego nic traktować zbyt serio, źe to tylko zabawa w Szekspira. Robi to
pi#
intensyfikacji, wyolbrzymiania, nieraz do granic absurdu, tych ry* 'Tlctóre w recepcji romantyczne] uchodziły za szczególnie znamienne stratni Szekspira, za esencję „szekspiryzrau”. W niemałej mierze jest tiliiyu w założeniach autorskich wirtuozerskim popisem opanowania szekspirowskiego dramatu. I jest też próbę przezwyciężenia za-'ećjcści od teatru Szekspira — poprzez spojrzenie nań z dystansu,
.„iriostycznym uśmiechem".
2eby się o tym przekonać, trzeba bliżej zanalizować rodzaj nawią-j2Ó w Balladynie do Szekspira i nade wszystko te typowe w ujęciu ro-antyków rysy teatru Szekspirowskiego, które Słowacki w dramacie 0ja tak swoiście potraktował i przez to sparodiował Powiązania z teatrem Szekspira biją w oczy przy najpobieżniejszej lekturze Balladyny. „Szekspir ją porodził w głowie Juliusza” — stwier-&} Krasiński pod wrażeniem świeżej lektury dramatu7. Współczesny frytelnik gotów jest sformułować to wrażenie dużo brutalniej. Notuje dUe opinie Csató: „Utwór poskładany z kilku skradzionych mu [tj. Szekspirowi] motywów"; „cały ten szekspirowski bigos literacki" •.
Kilkakrotnie usiłowano zinwentaryzować zapożyczenia z Szekspira v Balladynie. Najcenniejszą taką próbą po Janie Zahorskim (1896), Windakiewiczu (1910) i Szyjkowskim (1923) jest artykuł Jeana Bourrilly U Part de Shakespeare dans „Balladyna" *. Zestawia on zapożyczenia precyzyjnie, nie gubi się w szczegółach, trafnie stwierdza aluzyjny ich Ainkter. Natomiast próba Bourrill^ego, bardzo zresztą ogólnikowa, odpowiedzi na pytanie, po co Słowacki nagromadził w dramacie tyle alu-zyj do teatru Szekspira, wikła się w sprzecznościach Mówiąc o stosunku Balladyny do teatru Szekspira, jesteśmy więc na nlaku dobrze przetartym przez naukę. Jeśli wypada tutaj przebiec go—
|ik najpobieżnlej — raz jeszcze, to dlatego* aby uwydatnić pewien
'Z. Krasiński, Listy. T. 1. Lwów 1882, s, 140 (list x 19 X 1839).
• Ł Csató. Szkic* o dramatach Sloicacklego. Warszawa 1980, a. 75, 78.
1 W zbiorze: Metany** de lUterature comparie et de philolopi* ołfertt d Mie-Uliilaw Brahmer, Warszawa 1967.
i *• Bourrilly (op. cit.) słusznie zauważa, 1* Epilog nie pozwala na odczytanie Balladyny jako tragedii; „L* dónouomont morgu* I* point ou les diiaonancn du totf/on et du m*rv*UIeux ddleatent U (ragigue d* toutts i*ł charge*; et a sou-llgnc la diilanc* d laqu«li« l‘aut*ur n’a cetsi de tenir *a crMto*" (s. 90). A równo-ntlnle twierdzi, 1* postaci Balladyny mają „unc dimewion, muc densiló, un« riinci gul en /ont alora des personnapes shak**p*ari*n* par naturę" (s. 89), ta Irracjonalizm Balladyny to echo „d cciłe abnrdiU untocmlle gui telate dans la tragigu* Lcarien1' (s. 90), a w zakończeniu czytamy, 1* Balladyna uzasadnia tyczenie poety z listu do matki: „(X gdyby stanęła Wedy przy królu Learze", i na-tywa ją „tragedią” (». 91). A zatem Jeszcze Jedna tragedia szekspirowska.
uurtckl im, ł i
L. Tleek, Werku, MU dnem Nnchwort von R. Ałowyn. HibW
IM7,s.M1. 1$ĘUk ' ,-1
• P. W. J. Schelling, Schri/fen sur PMlosophlc der Kunst Lclpiig 111 a 3II. Cyt ta: L Strohsch nelder-Kohrs, Ole romonliache iro1 « Thrarlt u ni Guttaltung. Ttiblngen 1060, s. 04.