Podróż terapeutyczna rozpoczyna się od randki w ciemno, a kończy pustym gniazdem. C.A. Whitaker i W.M. Bumberry 1988, s. 138
Opis symbolicznej terapii rodzinnej utożsamianej z nazwiskiem Whitakera (1967, 1975, 1976a, b, i c, 1977, i Keith 1981, i Bumberry 1986) od początku sprawia zasadnicze kłopoty. Po pierwsze, nie jest dla nas jasne, czy należy ona, jak sądzą Gurman i Kniskern (1981), do grupy podejść intergeneracyjnych w terapii rodzin. Sądzę, że wyżej wymieni autorzy zakwalifikowali ją w ten sposób w swoim podręczniku terapii rodzin, ponieważ nie jest możliwe umieszczenie terapii Whitakera w innej opcji teoretycznej. Naszym zdaniem jest to terapia, która nigdzie nie daje się zaklasyfikować, pozostaje bowiem po prostu terapią rodzinną Whitakera. Nie wiemy też, czy jest to typ terapii, który może być praktykowany przez innych, jest bowiem tak nierozerwalnie związany z osobowością i sposobem funkcjonowania jej twórcy. Na ten temat stale istnieją kontrowersje. Istnieje jednak grupa terapeutów — Keith, Andolfi i inni — którzy czują się następcami Whitakera i uważają, że jego idee i sposób prowadzenia terapii wywarty istotny wpływ na ich poglądy i styl terapeutyczny. I po trzecie, przetłumaczenie na język polski nazwy terapii symbolic experiential jest zadaniem niezwykle trudnym. Jej tytuł w przybliżeniu powinien brzmieć „terapia symboliczna oparta o doświadczenie (przeżycie?). Dlatego w niniejszej pracy pozostaniemy przy podanej w tytule nazwie: „Symboliczna terapia C.A. Whitakera”. Moje zetknięcie się z Whitake-rem nastąpiło poprzez taśmy oglądane w trakcie Seminarium z Terapii Rodzin D. Watersa w Uniwersytecie Wirginii. Dopiero później przeczytałam jego książki oraz liczne artykuły. Czytanie tego, co napisał Whitaker, zadziwia, szokuje, bawi a równocześnie niesłychanie głęboko stymuluje intelektualnie, a przede wszystkim emocjonalnie. Nie wiem tylko, czy uda się nam przekazać coś z tej atmosfery w opisie terapii symbolicznej. Być może pomogą w tym niełatwym zadaniu licznie przytaczane cytaty.
Symboliczna terapia rodzinna C.A. Whitakera
73
Droga Whitakera do terapii rodzin wiodła poprzez ginekologię i położnictwo oraz praktykę w lecznictwie wojskowym. Potem Whitaker znalazł się w klinice zajmującej się dziećmi, gdzie zetknął się po raz pierwszy z psychoterapią dzieci, a głównie psychoanalityczną terapią M. Klein (1952). Jak pisze, przeżyciem, które najbardziej zaciążyło na jego drodze zawodowej, była pewna scena w dużym szpitalu psychiatrycznym. Opiszemy ją dokładnie, ponieważ dobrze pomaga zrozumieć autora. Whitaker zajmował się małą, pięcioletnią dziewczynką, którą karmił butelką z ciepłym mlekiem. Zauważył to jeden z psychotycznych pacjentów, wyrwał butelkę i zaczął z niej pić. Orgiastyczne doznania, których dostarczała mu ta czynność, nie uszły uwagi Whitakera. Następne 12 sesji z tym pacjentem upłynęło na karmieniu go butelką, co spowodowało całkowite wyzdrowienie. Whitaker (1981, s. 188) pisze: „Przez następne trzy lata wierzyłem, że każdy pacjent może skorzystać z karmienia butelką dla niemowląt. Większość pacjentów akceptowała tę ofertę, a wielu z nich kołysałem na kolanach. Stałem się dla nich terapeutą posługującym się zabawą, albo matką pierwotnych procesów. Nie robiło mi różnicy, czy byli psychotyczni, neurotyczni czy też cierpieli na zaburzenia psychosomatyczne. Kiedy jednak wykształciłem w sobie zdolność bycia «symboliczną» matką, technika stała się bezużyteczna jak stary dowcip”. Następne lata pracy Whitakera były wypełnione indywidualną psychoterapią schizofrenii. Już w tym okresie nazwał swoją metodę terapeutyczną terapią symboliczną, uważał bowiem, że wszystko, co mówi pacjent, ma znaczenie zarówno symboliczne, jak i realistyczne. W tym czasie pracował już także z koterapeutą, co później znalazło zastosowanie w terapii rodzinnej. Whitaker podkreśla, że psychoterapii nauczył się od pacjentów, a dzięki rozmowom z Batesonem (1972) Wattsem (1963) a także teoriom Klein (1952) i Junga (1995) zweryfikował swoje poglądy.
W jednym ze swoich artykułów pt. Przeszkoda, jaką stanowi teoria w praktyce klinicznej Whitaker (1976 b) opisuje swój stosunek do teorii w terapii rodzin. Jego stosunek do teorii jest dość jednoznacznie negatywny. Uważa on, że teoria działa jak zimny prysznic na intuicję i kreatywność w terapii. Jest to pogłębione faktem, że teoria prowokuje do tego, że pozbycie się objawów staje się celem psychoterapii, zmusza do przystosowania się do kultury, rodziny, społeczeństwa. Dalej Whitaker pisze, że przywiązanie do teorii sprawia, że terapeuta staje się tylko obserwatorem. Kiedy tak się dzieje, pozbawia siebie szansy bycia