nych miast o znacznym potencjale militarnym. Zrodziła się tam nowa kultura, która prawdziwego rozkwitu doznała za czasów rzymskich. Ci zamiłowani, podobnie jak Grecy czy Fenicjanie, żeglarze penetrowali zachodnie obszary Morza Śródziemnego, a prawdopodobnie również pobrzeża europejskie Atlantyku, a być może i Bałtyku. Wtedy utrwaliły się zapewne szlaki lądowe prowadzące do północnych obszarów Europy, tak później intensywnie wykorzystywane w czasach rzymskich. Nie należy więc odrzucać hipotezy, według której Etruskowie mogli zakładać swoje faktorie u ujścia Wisły. Jest rzeczą zdumiewającą wyraźne naśladownictwo form grobowych, nawiązujących właśnie do obyczajów etruskich, dostrzegane w owej kulturze pomorskiej.
Przypomnijmy, że w okresie trwania kultury łużyckiej istniał konsekwentny obyczaj ciałopalenia. Obyczaj ten utrzymał się, jednakże formy nadawane popielnicom były niezwykłe. Spotykamy więc kapitalne okazy w kształcie domków o dachu dwuspadowym, wyraźnym szerokim wejściu. Całość ustawiona była na czterech nóżkach. Inną najbardziej rozpowszechnioną formą popielnic są tzw. urny twarzowe. Są to na ogół okazy przypominające gruszkę z wyraźnie wydłużoną szyjką naczynia. Wylew przykryty jest czapeczką półkolistą lub spiczastą. Na szyjce naczynia wymodelowana jest twarz z wyraźnymi oczami, nosem i ustami. Do naczynia przylepione są uszy dodatkowo zdobione metalowymi (brązowymi) kolczykami. Na połączeniu szyjki z brzuś-cem rysowano lub umieszczano oryginalne naszyjniki. Ma wydętości brzuśca naczynie dodatkowo zdobiono rysunkami. Mogły to być zaznaczone w ten sposób ręce, znaki magiczne, wreszcie ciekawe sceny rodzajowe, na przykład sceny polowań, rysunki zwierząt, najczęściej jeleni, ludzi na koniach i jeleniach i tym podobne. Całość czyni wrażenie niezmiernie tajemnicze. Wśród na-
ukowców toczą się spory na temat przede wszystkim charakteru wyodrębnionych twarzy. Czy mają one przedstawiać konkretny rysunek zmarłego? Wtedy nawiązywałyby pośrednio do masek pośmiertnych znanych z antycznej Grecji, kiedy to zmarłym wodzom i królom nakładano na twarz cienką złota blaszkę, w której wyciskano jego rysy. Innym nawiązaniem byłyby znane z późniejszych czasów maski woskowe zdejmowane pośmiertnie w Rzymie. Wreszcie byłyby te wyobrażenia prawzorami dzisiejszych porcelanowych fotografii nagrobnych. Inna interpretacja — kto wie, czy nie słuszniejsza — dopatruje się tutaj rysunku bogini śmierci. Zwraca się przy tym uwagę, że zawsze na urnach występuje twarz kobieca. Można by oczywiście przyjąć, że w kulturze pomorskiej przetrwały, podobnie jak później u Celtów, wyraźne ślady matriarchatu, które stawiałyby w momencie pogrzebu kobietę nieco wyżej niż mężczyznę. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne ze względu na układ społeczny, w którym dominowali już wyraźnie w tym czasie mężczyźni. Frapująca hipoteza o rysunku bogini śmierci jest chyba nie do obalenia. Może od tych czasów śmierć w naszym języku jest rodzaju żeńskiego?
Otóż ludność tej kultury wkrótce już w wyraźny sposób dominowała nad dzisiejszymi niemal całymi ziemiami polskimi. Równolegle na ziemiach tych rozwinął się nowy ciekawy obyczaj pogrzebowy tak zwanych grobów kloszowych. W tym wypadku popielnica niemal z reguły przykryta była z wierzchu obszernym glinianym kloszem stanowiącym swojego rodzaju obudowę. Być może, w ten sposób zastąpiono dawne konstrukcje kamienne niezmiernie pracochłonne, a może i tu odbija się wpływ kultury etruskiej z charakterystycznymi grobami kopułkowymi wykonanymi oczywiście nieco inaczej, bo wymurowanymi z kamienia. Zasada jednak jest zdumiewająco podobna.
S3
3 —Sanktuaria...