ogólnej tendencji, która staje się coraz wyraźniejsza: nauka współczesna, znużona wiekiem odosobnionych poszukiwań specjalistycznych, dąży coraz wyraźniej w stronę stworzenia, jeśli nie systemu, to przynajmniej wspólnego kodu, za którego pomocą mogłaby się wzajemnie porozumiewać/Cha-rakterystyczną przy tym cechą itych wysiłków jest silny akcent, kładziony nie tyle na sam badany materiał, ile na ogólny mechanizm, który nim steruje. Jeśli więc zapytamy cybernetyka, co to jest informacja, odpowie nam zgodnie ze swym przekonaniem, że informacją, lub zbiorem informacji, jest wszystko: budowa komórki zwierzęcej i obraz Velazqueza. Jeśli zaś zapytamy informatyka, przebiegu jakich to informacji dotyczy jego: dziedzina, odpowie nam, że wszelkich. W ten sam sposób semiotyk utrzymywać będzie, że Stosowany przez niego system znaków i kodów, jakkolwiek narodził 'się na gruncie lingwistyki, stanowi! równie sprawne narzędzie analizy języka mie#i szkanców Wysp Polinezji, jak architektury katedry w Chartres.
2. W OBLICZU ZAGŁADY KULTURY
Wydaje się, że na tym tle dopiero zrozumieć można nie tylko osobliwość, ale także nieuchronność powstawania zbioru poglądów, które zawarł w swoich pismach kanadyjski uczony, pracujący w Ameryce, Herbert Marshall McLuhan.
Nazwisko McLuhana, który w większości swoich publikacji odrzucił imię Herbert, pozostając przy drugim imieniu — Marshall — od ponad dziesięciu lat należy do najczęściej wymawianych nazwisk badaczy kultury współczesnej. Równocześnie jednak, mimo że zdobi je tytuł profesorski i wiele innych tytułów naukowych, nie brak ludzi, którzy do nosiciela tego nazwiska i jego poglądów odnoszą się z daleko posuniętym sceptycyzmem, widząc w nim pseudouczonego, zręcznego mistrza naukowego paradoksu, niepoważnego fantastę, a czasem wręcz iblagiera. McLuhan będąc najgłośniejszym wizjonerem kultury współczesnej dzieli więc równocześnie los wszystkich wizjonerów znajdujących się zawsze między entuzjastycznym zachwytem swych zwolenników a totalną negacją swych wrogów.
Co gorsza do naukowej reputacji McLuhana jako badacza kultury nie przyczynia się fakt, że w przeciwieństwie do informatyki czy semiotyki nie pokwapił się on nigdy, aby nadać swoim poglądom kształt sformalizowanego systemu, spójnego wewnętrznie, opartego na czytelnym szkielecie logicznym. Książki cybernetyków, czy nawet traktująca przecież o świecie zjawisk uważanych potocznie za artystyczne, a więc nio nadających się pozornie do zbytniej formalizacji, książka Um-berto Eco Pejzaż semiotyczny, roją się od wzorów matematycznych i wykresów, niczym podręczniki algebry. Prace McLuhana są zbiorami szkiców, ściślej nawet — zbiorami paradoksów, aforyzmów, sloganów, zagadkowych haseł, których treścią autor operuje dowolnie, dając równocześnie olśniewający pokaz sztuki zaskakującego kojarzenia odległych nieraz faktów i omal że cyrkowy popis sofistyki.
Teji swojej metodzie pisarskiej McLuhan zawdzięcza zarówno niesłychaną popularność i po-czytność — zwłaszcza w kręgach młodych intelektualistów związanych z kulturą masową, filmem i telewizją ^ jak i pewne odium lekceważenia ze strony nauki akademickiej, mimo że „maćluha-nizm” stał się przedmiotem wykładów na wielu uczelniach w Ameryce i Europie. Metoda ta jednak nie jest jedynie wynikiem dezynwoltury pisarza i produktem jego kaprysu. Łączy się ona w najgłębszy sposób z istotą jego systemu i natu-