434 Częsc IV. Twoja śmierć
znaleziony na ulicach Liverpoolu, pochodzi nie wiadomo skąd, nic nazwiska. Pewnego dnia wyrusza w świat i wraca jako człowiek wpływowy wzbogacony nie wiadomo jakim sposobem. Ma ciemną skórę, jak przeklę^ Cyganie. Żyje w blaskach ognia jak mieszkańcy piekieł, otoczony dzikimi psami. Okrutny zarówno dla ludzi, jak dla zwierząt, zachowuje jednak pozory dżentelmena: „zmienny element natury, dziecię skały i ziemi, i burzy”* Głównym tematem książki jest namiętna miłość Heathcliffa, postaci za. czerpniętej z diabolicznej literatury, do Katarzyny, która jest również istotą ziemi i wichru i z którą wychowywał się jak brat z siostrą.
Wszystko, co dotyczy seksu, jest przemilczane, ale nie nieobecne. Nię wymawia się słowa: kazirodztwo, i zresztą nie ma tu prawdziwego kazirodztwa, lecz tylko coś sprzecznego z ludzkimi zasadami, coś bliskiego królestwu zwierzęcemu. Pewnego dnia dochodzi do straszliwej sceny, wywołanej przez Heathcliffa, podczas której Katarzyna mdleje. Nikt nas nie poinformował, że była w odmiennym stanie; nikt nie orientował się, że ciąża jej zbliżała się do kresu, choć przecież musiało to był widoczne! Ale o tych rzeczach nikt nie mówi, nikt ich nie dostrzega. Katarzyna umiera nazajutrz, po urodzeniu córki, też Katarzyny, córki jej i jej męża, miejscowego squire’a Edgara Lintona, człowieka cywilizacji w przeciwieństwie do dzieci ziemi, jakimi są Heathcliff i Katarzyna. A kiedy Heathcliff poślubia Izabelę, znowu nic nie mówi się jasno
0 łączących ich stosunkach, ale wszystko tak przebiega, abyśmy je mogli poznać, jeżeli zechcemy zadać sobie trochę trudu. Mieszkają w osobnych pokojach, ale zaraz po ślubie Izabela zachodzi w ciążę. Miłosne sprawy są więc niewątpliwie obecne, chociaż ukrywane i wykluczone z rozmów.
To wszystko, co w dawniejszej powieści byłoby erotyczne, makabryczne
1 diaboliczne, staje się namiętne, moralne i żałobne. Książka jest symfonią na splecione z sobą tematy miłości i śmierci.
Tak więc przechodzimy od makabrycznego erotyzmu wieków XVII— XVIII, o którym była mowa w poprzednim rozdziale, do pięknej śmierci XIX wieku. W jaki sposób? Objawia to nam pewien epizod z Wichrowych wzgórz}'* Katarzynę pochowano, ale nie w kościele, lecz na churchyard. Heathcliff szala! z rozpaczy. „W dzień jej pogrzebu spadł śnieg. Wieczorem poszedłem na cmentarz [churchyard]... nie było widać żywej duszy... Byłem więc sam. Dzieliła mnie od niej tylko warstwa sypkiej ziemi. Powiedziałem wówczas do siebie: — Wezmę ją jeszcze raz w ramiona! Jeśli będzie zimna, pomyślę, że i ją, tak jak mnie, zmroził wiatr północny. Jeśli będzie nieruchoma, to dlatego, że śpi. — Przyniosłem łopatę z budki z narzędziami i zabrałem się z całych sił do kopania. Łopata wkrótce zgrzytnęła o trumnę, próbowałem oderwać wieko rękami.” Rozpoznajemy tę scenę, zaczerpnięta jest z literatury grozy i dziel Sade’a. Nie spodziewaliśmy się, że ją odnajdziemy z całą jej dwuznacznością w książce niewinnej córki pastora, która niemal nie opuszczała swego wiejskiego domu. Ale na tym początku ekshumacji kończy się podobieństwo.
Heathcliff nie posunie się dalej* przynajmniej tym razem: „Byłem już bliski celu* gdy wydało mi się, że ktoś westchnął nade mną, pochylony tuż nad skrajem grobu... Znów usłyszałem westchnienie tuż kolo ucha. Wydało mi się, że mimo mroźnego wiatru musnął mnie ciepły oddech. Wiedziałem, że w pobliżu nie ma żywej istoty z krwi i kości, lecz wyczułem bliskość Kąty z taką pewnością, z jaką czuje się w ciemnościach zbliżanie materialnego ciała, choć go dostrzec nie można; nie w ziemi, pode mną, lecz obok, na ziemi.** Jest to ukazanie się ducha: nowe zjawisko, różne od pojawiania się widm. Kiedyś powracająca dusza była zapowiedzią nieszczęścia albo niebezpieczeństwa, któremu trzeba było zapobiec, spełniając jej żądanie przy pomocy magii, białej lub czarnej. Teraz duch zmarłej osoby wraca do tego, kogo ona kochała i kto ją przyzwał.
„Nagle uczucie ulgi rozeszło się od serca po całym ciele. Zaniechałem rozpaczliwego trudu. Byłem pocieszony, niewymownie pocieszony. Jej duch był przy mnie, gdym zasypywał grób, i prowadził mnie ku domowi... pewny byłem, że ją tam zastanę..., prawie że ją widziałem, a jednak nie mogłem zobaczyć (I could almost — podkreśla autorka — see her, and yet I could not).’*
Wówczas zaczyna się dla Heathcliffa burzliwy okres. Sypia w jej dziecinnym pokoju, gdzie na jej łóżku osłoniętym firankami pozostały napisy robione jej ręką. Krąży jej śladami po domu. Czeka, że się mu pokaże, czuje jej obecność, ale ona ucieka mu w chwili, gdy on myśli, że ją uchwycił. Zamyka oczy w nadziei, że ją zobaczy. Otwiera oczy: nic, nikogo.
Heathcliff wierzy więc, że ta, którą kocha, żyje dalej jako duch, istota bezcielesna. Odczuwa jej obecność, ale ona pozostaje dla niego nieosiągalna. Stąd jego bolesna i daremna pogoń za zjawą jednocześnie bliską i nieuchwytną. Mamy wrażenie, że chodzi tu o jakąś historię naprawdę przeżytą, że to zwierzenia autorki, która pamięta takie próby poszukiwania kontaktu ze zmarłymi. Jak wiemy, jej wiersze mówią o rozdzierającej alternatywie: milczenie grobu albo powtórne połączenie się czy też powrót dusz. Jej niepewność jest ważnym elementem, jeżeli chcemy zrozumieć mentalność ludzi wieku XIX. Zmarły jest równocześnie w grobie, gdzie tak naprawdę nie było go od wczesnego średniowiecza (powierzano go Kościołowi, który robił z nim, co chciał), i w przestworzach, w niebiosach lub też, nieuchwytnie, wokoło żywych.
Heathcliff odczuwa takie właśnie podwójne przyciąganie. W dniu pogrzebu zamknął na nowo trumnę, aby pójść za bezcielesnym duchem. Na próżno. Wtedy wróci na cmentarz i raz jeszcze trumnę otworzy.
Nadarza się po temu okazja. Umiera mąż Katarzyny Linton. Nie chowają go w kościele przy jego przodkach, lecz na churchyard, obok żony. „Skłoniłem grabarza — mówi Heathcliff— który kopał grób dla twego pana Lintona, żeby usunął ziemię z jej trumny, i otworzyłem wieko.” Tym razem sytuacja jest erotyczno-makabryczna. Czy ją całuje? Autorka swoim zwyczajem nic o tym