nad krajami rękodzielnymi i handlowymi, skoro tylko płody ich ziemi najpożądańszym dla wszystkich staną się towarem”109.
Kapitalistyczne uprzemysłowienie nie jest więc w tej koncepcji niezbędnym warunkiem rozwoju gospodarczego. Warunkiem takim jest natomiast wzrost potrzeb i dochodów ludności. Gdzie taki wzrost nastąpi, produkcja Zawsze pójdzie w ślad za nim. Nie o nią więc troszczyć się potrzeba i nie o interes kapitalistów: ci poradzą sobie sami. Prawodawstwo i administracja rządowa, dbałe o pomyślność powszechną, troszczyć się winny o bardziej równomierne rozdzielenie majątków i dochodów, tak aby i w rolnictwie, i w przemyśle było wielu małych, nie zaś mało wielkich właścicieli i wytwórców. Aby praca jak najrzadziej oddzielona była od własności i aby do niej prowadzić mogła, bo warunkiem zamożności kraju jest istnienie jak najliczniejszej „średniej klasy przemysłowych ludzi”, łączących pracę rąk z posiada-niem niewielkich kapitałów lub ziemi110. Klasy niezależnej, zdolnej do obrony swoich zarobków, swojego średniego dostatku^,,Im więcej będzie ludzi zależących od woli drugich, tern kraj będzie uboższym” — toteż rząd pomagać musi robotnikom w tym, aby .położenie nie przymuszało ich do uległości względem kapitalistów1M. To zaś możliwe będzie wówczas, gdy powściągając zbyt szybką mechanizację (choćby przez wprowadzenie podatku od maszyn, wyrównującego koszty produkcji), a z drugiej strony zapobiegając pauperyzacji wsi, nie dopuści się do przeludnienia i konkurencji na rynku pracy, zaś przez organizację kas oszczędności ułatwi się robotnikom gromadzenie niewielkich kapitałów.
Czy była to — jak chce Janusz Górski — „drobnomieszczańska utopia”?112 Powiedzmy najpierw, że każdy koherentny projekt roz-woju społeczno-gospodarczego, każdy w ogóle wzorzec przyszlośd jest utopią w tym sensie, że życie jest od wszystkich modeli bogatsze i bardziej eklektyczne — żadnego wzorca nie realizuje bez znacznych odkształceń. Wizja industrialistów, wierzących w błogosławiony cywilizatorską rolę wielkiego przemysłu i kapitału, który całe gnuśne i sparciałe życie zacofanego kraju przeorze i podźwignie, ta wizja
IW
- uo 111
ludności p 112
Ibidem, i. 90.
P. Skarbek, O przyczynach ubóstwa klasy robotniczej to krajach bogatych, w: Pisma pomniejsze, t. II, s. & P. Skarbek, Czy tsitika ilbsó ubogich ciążąca na niektórych państwach Europy może być słusznieprąypiiyaM rztchoJząccj możność utrzymania jej! (1823), ibidem, i. 14-17.
J, Górski, op. cii., 1.159.
okazać się miała — w Królestwie i gdzie indziej — nie mniej „utopijna”, choć na pewno nie ,,drobnomieszczańska”.
Wielu historyków gospodarczych i historyków myśli ekonomicznej zdaje się sądzić, że o ile znane z dziejów systemy feudalnej organizacji społecznej są różnorodne, to system kapitalistyczny jest w zasadzie wszędzie jednaki: dostrzegane odmienności składa się na karb bądź różnic stopni a jego rozwoju, bądź różnych dróg do kapitalizmu. Pogląd taki zasadza się na bezspornym ponadnarodowym podobieństwie organizacji produkcji, układów zależności i typów instytucji wykształconych w obrębie sektora wielkokapitalistycznego. Rzecz w tym jednak, że pojęcie „kapitalizm” używane bywa nie tylko na oznaczenie tego sektora, lecz także, i to pospolicie (gdy np. mówi się
0 „epoce kapitalizmu”, o „społeczeństwie kapitalistycznym” itp.), na oznaczenie całości ustroju społeczno-gospodarczego, w którym sektor taki funkcjonuje. A przecież łatwo zauważyć, że w tym rozszerzonym znaczeniu struktury „kapitalistyczne” są bardzo różnorodne: rozmaity bywa w nich zasięg stosunków definicyjnie kapitalistycznych i rozmaity sposób ich koegzystencji z innymi segmentami gospodarki i społeczeństwa. Jak dobrze wiadomo, rozwój nie zawsze prowadzi do pochłonięcia wszystkich owiec przez żarłocznego kapitalistycznego wilka.
Co więcej, nie wytrzymuje krytyki założenie, na mocy którego można modelowo odróżniać li tylko „drogi”, wiodące jakoby do tego samego co do swej istoty stanu finalnego. W dziejach społecznych nie ma bowiem stanów finalnych: są jedynie nie kończące się „drogi” (i bezdroża), na których żaden punkt nie może być uznany za stan ostatecznej dojrzałości. Wielość „dróg do” nie może tedy znaczyć nic innego jak wielość względnie trwałych konglomeratów strukturalnych.
Jak wiadomo, nic bardziej nie różnicowało owych konglomeratów niż odmienność struktur agrarnych i typów uprawy. Sposób użytkowania ziemi, jeśli nie władania nią, był wszędzie najbardziej opornym na zmiany instytucjonalne składnikiem sytuacji społecznej. Na nim to najtrwalej odcisnęły się różne koleje historyczne narodów. Znane w pierwszej połowie XIX wieku typy struktury agrarnej
1 możliwe wówczas prognozy ich przekształceń żadną miarą nie dają się sprowadzić do popularnej dziś dychotomii dróg „amerykańskiej” i „pruskiej”. Droga amerykańska, której warunkami były brak feudalnego dziedzictwa, obfitość wolnej ziemi i ekspansywny na niej rozwój
9 Jakiej cywilizacji
129