i:
d przyzwoicie, ale nawet z najwyższą techniką. W prze-1 rwach urzędowania palił papierosy, pił herbatę, gawę- | dził nieco o polityce, nieco o sprawach ogólnych, tro-i ehę o kartach, a najwięcej o nominacjach. A po zmęczony, ale z uczuciem wirtuoza, który starannie! wykonał swoją -partię,, jedną z pierwszych pa skrzypcowych w orkiestrze, wracał do domu. W domu matka z córką gdzieś tam bywały czy ktoś był u nich z wizytą; syn był w gimnazjum czy też przygotowywał lekcje z korepetytorami i pilnie uczył się tego, czego uczą w szkole. Wszystko było w porządku. Po obiadzie, J jeżeli nie było gości,. Iwan Ilicz czasami czytał książkę,
0 której się właśnie dużo mówiło, a wieczorami zasiadał,
do pracy, to znaczy czytał akta, zaglądał do kodeksów — porównywał zeznania ii podciągał pod para- • grafy. Nie nudziło-go to ani bawiło. Nudziło go wtedy, kiedy gdzieś grano w wanta,, ale jeżeli nie było winta, to było to bądź- co bądź coś lepszego niż siedzieć samemu czy „z żoną. Prawdziwą przyjemność sprawiały f| Iwanowi 'mężowi małe obiadki, na które zapraszał posiadające wysoką pozycję towarzyską osobistości, ko-1 biety i mężczyzn, i takie spędzanie z. nimi czasu, które upodabniało się dó zwykłego spędzania czasu wszystkich tego rodzaju ludzi, tak jak jego bawialnia podobna była do wszystkich innych bawialni. ;.
Pewnego razu odbyła się u nich zabawa; tańczono. Iwan Ilicz był wesół i wszystko było dobrze, tylko że się mocno pokłócił z żoną o torty i cukierki: Praskowia Fiodbrowna 'miała inne projekty, a Iwan Ilicz upierał się, żeby wziąć słodycze u drugiego cukiernika, i przy tym zamówił mnóstwo tortów; kłótnia wynikła z tego powodu, że torty zostały, a rachunek u cukiernika wynosił czterdzieści pięć rubli. Kłótnia była poważna
1 przykra, aż' Praskowia Fiodorowna powiedziała mu: „Dureń, niedołęga!” A on schwycił się za głowę
w gniewie wspomniał coś o rozwodzie. Ale sam wie** sorek był wesoły. Towarzystwo: było jak najlepsze Twan Iliez tańczył z księżną Trufanow, siostrą tej, która jest taka sławna z powodu założenia towarzystwa afoierz moje biedy!” Przyjemności służbowe były ra-gjbściami miłości własnej, przyjemności towarzyskie były radościami próżności; ale prawdziwą przyjemnością Iwana Ilicza były przyjemności gry w wint a. Przy-.wał, że po' wszystkim, po najsmutniejszych zdarze-jego życia, radością, która jak świeca płonęła Iprzed wszystkimi innymi radościami, było zasiąść z do-graczami i- niekrzykliwymi partnerami do ■win-Mai i koniecznie w czwórkę (w piątkę za bardzo przykro gbyło być wychodzącym, choć się i udawało, że niby ja .to bardzo lubię), i igrać rozumnie, poważnie (kiedy karła idzie), a potem zjeść dobrą kolację i wypić kieliszek i^ina. A spać po wincie, zwłaszcza jeżeli się trochę Wygrało (wygrać dużo — nieprzyjemnie), kładł się Iwan Iliez w szczególnie dobrym usposobieniu.
pis
Ir Tak więc sobie żyli. Obracali się w najlepszym towarzystwie, odwiedzali ich i ludzie poważni, i ludzie młodzi.
W poglądach na swoich znajomych mąż, żona i córka byfli całkowicie zgodni. I nie umawiając się, jednakowo odstręczali od siebie i pozbywali się jakichś najrozmaitszych przyjaciół i ubogich krewnych, którzy wpadali z czułościami do bawialni', gdzie wisiały japońskie półmiski na ścianach. Wkrótce ci przyjaciele-kopciuszki przestali wpadać i w domu Goło wino w pozostało jedynie najlepsze towarzystwo. Młodzi ludzie uwijali się koło Lizeńki, taki Pietriszczew na przykład, syn Dymitra Iwanowicza Pietrasz,czewa i jedyny spadkobierca jego fortuny, sędzia śledczy, zaczął się starać o- Lizę, i to tak usilnie, że Iwan Iliez w rozmowach z Prasko-wią Fiodorowną już czynił wzmianki o tym, że trze-
379