kogoś kochać, ale nawet jeszcze w sytuacji beznadziejnej, wobec której stoi bezradny, dostrzega niekiedy pewien sens. Gdy dochodzi do takiej sytuacji, człowiek spotyka nieuchronny i nieodmienny los, przyjmując pewną postawę i nastawienie. Pozwalają mu one dać świadectwo czegoś, do czego zdolny jest tylko człowiek — świadectwo przetworzenia cierpienia w osiągnięcie. Chciałbym to zilustrować fragmentem pewnego listu. Pewien student medycyny ze Stanów Zjednoczonych napisał mi: „Jestem otoczony tu w Ameryce przez młodych ludzi w moim wieku, ale też przez ludzi starszych, którzy rozpaczliwie poszukują sensu swego istnienia. Jeden z moich najlepszych przyjaciół zmarł niedawno, ponieważ właśnie nie mógł znaleźć owego sensu. Dziś wiem, że mógłbym mu z powodzeniem pomóc, dzięki logoterapii, gdyby jeszcze żył. Ale nie ma go już. Jego śmierć jednak będzie zawsze służyła mi w tym, by pomagać każdemu, kto cierpi. Sądzę, że nie może być głębszego motywu działania. Mimo mojego smutku z powodu śmierci przyjaciela, mimo poczucia winy w związku z jego śmiercią, jego istnienie — a także jego nieistnienie! — jest niezwykle sensowne. Jeśli zdobędę siły, by pracować jako lekarz i sprostać mojej odpowiedzialności, będzie to znaczyło, że nie umarł na darmo. Najbardziej z wszystkiego w świecie chcę czynić jedno: zapobiegać, by nie powtórzyła się taka tragedia, by nie zdarzyła się komuś innemu”.
Nie ma takiej sytuacji życiowej, która byłaby rzeczywiście bezsensowna.7a Sprowadza się to
73 Jak uważa Thomas D. Yarnell, nie sposób ustalić, z pomocą testu na cel życia, ani wśród czterdziestu członków sił lotniczych, ani wśród czterdziestu hospitalizowanych schizofreników, najmniejszej kodo tego, że pozornie negatywne strony egzystencji ludzkiej, w szczególności ową tragiczną trójcę, na którą składa się cierpienie, wina i śmierć, można przekształcić w coś pozytywnego, w osiągnięcie, jeśli tylko przyjąć wobec nich właściwą postawę i nastawienie. O tym wszystkim wie przeciętny człowiek, jeśli nawet nie jest w stanie tego wysłowić. Człowiek taki, na gruncie pierwotnego rozumienia siebie samego, nie uznaje siebie za, by tak rzec, teatr działań wojennych, w którym rozgrywa się wojna domowa między ego, id i su-perego. Natomiast życie dla niego jest łańcuchem sytuacji, wobec których jest postawiony, które musi jakoś opanować, które mają całkiem okreś' lony sens, dotyczący tylko jego i jego angażujący. A owo pierwotne rozumienie siebie powiada mu, że musi dołożyć wszelkich starań, by odnaleźć ten sens i wytropić go. Fenomenologia przekłada tylko owo rozumienie siebie na język nauki. Nie wydaje ona sądów wartościujących o jakichkol-relacji między poczuciem znalezienia sensu a ich wiekiem czy ilorazem inteligencji (IQ). Zgadza się to ze spostrzeżeniem Crumbaugha, wedle którego test na cel życia nie koreluje się również z poziomem wykształcenia. Jak wszystko wskazuje, człowiek może znaleźć sens w życiu niezależnie od takich rzeczy, jak wiek, IQ i poziom wykształcenia — konkluduje Yar-nell (Purpose in Life Test: Further Correlates, w: „Journal of Individual Psychology”, 27, 76, 1972). Podobne wyniki przyniosły oparte na testach badania Augustine’a Meiera (Franki's „Will to Meaning”, as Measured by the Purpose in Life Test in Relation to Age and Sex Differences, rozprawa doktorska złożona w uniwersytecie w Ottawie w 1973 r.) i _ to nie tylko w odniesieniu do poziomu wykształcenia, lecz także w odniesieniu do płci oraz wiary lub niewiary. Meier uznaje owe wyniki statystyczne za „zgodne z teorią Frankla, która stwierdza, że wszyscy ludzie są zdolni do znalezienia sensownych celów, wokół których ogniskują swe życie”.
97
7 — Nieuświadomiony Bóg