524 Caęśc IV. Twoja śmierć
wpuścił do kościoła pod pozorem, że była hugonotką: zwłoki jej wrzucono ^ dołu (imblocata, powiedziano by w średniowieczu). W jakiś czas później Jacąuou podczas czyjegoś pogrzebu idzie „na miejsce, gdzie pochowano matkę. Co tu mówić? To nieważne, prawda, że na sześciu stopach zitmj kryjących kości biednej istoty [nie było tam żadnego kamiennego nagrobka] rosły tylko polne kwiaty i trawa, ale [bo jednak coś to dla nas znaczy) łatw0 dajemy się uwieść oczom zamiast słuchać rozumu. Kiedy więc zobaczyłem ten kąt pełen kamieni, porosły cierniem..., postałem tam chwilę, bardzo smutny uporczywie wpatrując się w to miejsce, z którego znikł wszelki ślad po grobie mojej biednej matki. Odchodząc minąłem grobowiec zniszczony przez czas i pomyślałem, że daremną rzeczą jest starać się o uwiecznienie pamięci zmarłych [daremną, a jednak nie dającą się wykorzenić). Kamień trwalszy jest od drewnianego krzyża, ale czas, który niszczy, zniszczy i kamień." Odnajdujemy tu stary temat: vanitas. Nowsze i, jak mi się wydaje, głębsze uczucia wyraża ciąg dalszy: „Czy w końcu pamięć o zmarłym nie musi zagubić się w tym ogromnym, bezbrzeżnym morzu milionów miliardów ludzkich istot pomarłych od początku czasów?" Obraz „morza nieustannie na nowo powtarzany", który zwraca naszą uwagą w wierszach Emily Bronte i w dzienniku Alberta de La Ferronays. „A zatem lepiej powierzyć się naturze, która wszystko okrywa swoim zielonym płaszczem, niż tym grobowcom, gdzie próżność spadkobierców ukrywa się pod pretekstem, że chce czcić zmarłych." Są to niemal słowa amerykańskich zwolenników rura! cemetery, gdy występowali z zarzutami przeciwko cmentarzowi Pere-Lachaise. Człowiek XIX wieku nie może znieść myśli, źe zwłoki ludzkie miano by porzucać jak padlinę; chce rozmyślać przy grobach zmarłych, więc chce je odróżniać od innych po najdyskretniejszym choćby znaku. Kiedy więc wyrzeczono się sztuki, rozwiązaniem sprawy był rura! albo lawn cemetery, gdzie sztuka domagała się od natury, aby zajęła jej miejsce.
Widoczny grób ma coraz mniejsze znaczenie na rural cemetery, odgrywa natomiast coraz większą rolę w Europie kontynentalnej. Jak mówiliśmy w rozdziale piątym, krzyż, kiedyś będący rzadkością, bardzo się rozpowszechnił, krzyż kamienny albo drewniany, symboliczny obraz śmierci — śmierci mniej lub bardziej (zależnie od poglądów) odróżnianej od śmierci biologicznej i otoczonej aureolą nadziei i niepewności.
Pierwsze cmentarne pomniki, które miały to sugerować, wzorowały się albo na pięknych grobowcach kościelnych, albo na budowlach prywatnych, które wznosiły się na cmentarzach; jedne i drugie czerpały natchnienie ze sztuki starożytnej i neoklasycyzmu: stele z urnami, piramidy, całe i strzaskane kolumny oraz pseudosarkofagi.
Typy te długo opierały się czasowi. Sztuka cmentarna wieku XIX jest bardzo
różnorodna: odrzuca głęboko ugruntowane konwencje, które średniowiecze i czasy nowożytne, przeciwnie, zaakceptowały.
Z początkiem wieku XIX zrodził się ponadto nowy typ i zyskał taką popularność, że utrzymał się co najmniej do końca stulecia; był to grobo* wiec-kaplica. Jak pamiętamy (rozdział piąty}, w wieku XVII i XVIII boczne kaplice służyły jako kaplice dla żywych i jako grobowce dla zmarłych; trumnę chowano w krypcie, ale mogła też ona mieć dopełnienie w formie nagrobka w kaplicy. Kaplica była więc w całym tego słowa znaczeniu widocznym grobem.
Nie istniały natomiast (z bardzo nielicznymi wyjątkami, jak niektóre pałacowe kaplice — na przykład grobowce rodziny La Tremouille w Niort albo kaplice bractw pobożnych) kaplice grobowe poza obrębem cmentarzy.
Otóż kiedy zabroniono już chowania w kościołach, powstała myśl, aby przenosić te boczne kaplice grobowe na cmentarz i traktować je jak grobowce. Jedną z pierwszych zbudowano na Pere-Lachaise około roku 1815; jest to „kaplica grobowa rodziny Greffulhe”, opisywana i reprodukowana w ówczesnych przewodnikach. Ten godny uwagi monument był jak gdyby małym kościołem. Szybko przyzwyczajono się do budowania własnej kaplicy na cmentarzu, kaplicy w pomniejszeniu, dostosowanej do zwykłego kawałka gruntu uzyskanego drogą koncesji wieczystej. Kaplic takich zachowało się bardzo wiele, bo rozpowszechniły się i spowszedniały w drugiej połowie XIX wieku: mała cella, w niej ołtarz zwieńczony krzyżem i przykryty obrusem, lichtarze i porcelanowe wazy. Przed ołtarzem jeden albo dwa klęczniki; imiona zmarłych i epitafia wypisane są na wewnętrznych ścianach celli, zamkniętej kratą, początkowo przeszkloną. Kaplica najczęściej jest w stylu neogotyckim; na frontonie ma napis „Rodzina X”, bo podobnie jak boczne kaplice kościołów — te groby nie były indywidualne, lecz rodzinne. Grób nie jest już prawie wcale, nawet z pozoru, tym nagrobkiem, który utrwalał pamięć o kimś: stał się celem odwiedzin i pielgrzymek, miejscem modlitwy i rozmyślania; można tam było usiąść, a przynajmniej uklęknąć.
W grobowcach-kaplicach nie przewidywano miejsca na podobiznę zmarłego, chyba że był on znaczną osobistością, jak generał Chanzy: przedstawiono go w stylu średniowiecza jako postać leżącą, zwróconą ku ołtarzowi.
PODOBIZNY I SCENY RODZAJOWE
W drugiej połowie XIX wieku, przeciwnie, bardzo często pojawiają się rzeźby-portrety, tworzące niekiedy prawdziwe sceny rodzajowe. Najbardziej patetyczne są groby dzieci i młodzieży. Jest ich dużo, bo wśród dzieci i młodych ludzi wciąż jeszcze utrzymywała się wysoka śmiertelność; patrząc