czystości nie są jeszcze jasno rozdzielone, lecz mieszają się w mglistym roztworze, któremu nadaliśmy nazwę tabu4.
Podobną uwagę czyni, wyjaśniając znaczenie tabu:
tabu świętości zgadza się z tabu zanieczyszczenia, ponieważ dziki nie rozróżnia świętości i nieczystości5.
Frazer miał wiele zalet, jednak oryginalność nigdy nie była jedną z nich: Cytaty powyższe stanowią echo myśli Robertsona Smitha, któremu Frazer dedykował The Spirits ot the Com and of the Wild. Ponad dwadzieścia lat wcześniej Robertson Smith użył słowa „tabu" na określenie ograniczeń „swobodnego wykorzystania przez człowieka tworów przyrody, wymuszonych strachem przed po-nadnaturalną karą”6. Tabu tego rodzaju, mające swoje źródło w strachu, a stanowiące zabezpieczenie przed złowrogimi duchami, były rozpowszechnione wśród wszystkich ludów pierwotnych i często przybierały formę reguł nieczystości.
Osoba stanowiąca tabu nie jest uważana za świętą, ponieważ jest ona wykluczona zarówno z dostępu do sanktuarium, jak i z kontaktu z innymi ludźmi, jednak jej dziabnie lub stan kojarzone są w pewien sposób z ponadnaturalnymi zagrożeniami, wynikającymi, zgodnie z wyjaśnieniem powszechnym wśród dzikich, z obecności przerażających duchów, których unika się jak zaraźliwej choroby. Wydaje się, że w większości społeczności dzikich nie ma żadnego rozgraniczenia tych dwóch rodzajów tabu.
Zgodnie z tym poglądem główna różnica między pierwotnym tabu a pierwotnymi regułami świętości to różnica między bóstwami przyjaznymi a nieprzyjaznymi. Normalny dla kultów religijnych rozdział pomiędzy sanktuarium, świętymi rzeczami i osobami oraz tym, co należy do sfery profanum, jest zasadniczo tożsamy ze wszystkimi innymi podziałami wynikającymi z lęku przed złymi duchami. Idea rozdziału jest w istocie swojej taka sama w obu kontekstach, jedynie motyw się zmienia - a i to nie bardzo, jako że przyjazne duchy również mogą niekiedy budzić lęk. Kiedy Robertson Smith dodał, że „rozróżnienie świętości i nieczystości stanowi istotny postęp w stosunku do stanu dzikich”, teza ta nie wydawała się jego czytelnikom śmiała ani prowokacyjna.
Oczywiste było zarówno to, że jego czytelnicy widzieli dużą różnicę między nieczystym a świętym, jak i to, że znajdują się na właściwym końcu łańcucha ewolucji. Jednak twierdził on coś więcej. Pierwotne reguły nieczystości uwzględ-
4 James 6. Frazer, The Spirits of the Com and of the Wild, London 1912, 21. (The Gotden Bough, cz. 5, t. 8), s. 23.
5 James G. Frazer, Taboo and the Penis of the Soul, London 1911 (The Gotden Bough, cł 2,13), s. 224.
' William Robertson Smith, The Rellgion of the Semites, Edłnburgh 1889, s. 142.
Rozdział 1 i
niąją fizyczne okoliczności działania i oceniają je odpowiednio jako dobre lub zle Tak więc kontakt ze zwłokami, krwią lub plwociną może być uznawany za noćrak zagrożenia. Chrześcijańskie reguły świętości, przeciwnie, ignorują fizyczne okoliczności i oceniają działanie według motywacji i cech aktora
[...] irracjonalność reguł nieczystości z punktu widzenia reiigii duchową lub nawet zaawansowanego pogaństwa jest tak oczywista, że z konieczności trzeba ją postrzegać jako pozostałość wcześniejszych form wiary i społeczeństwa7.
W ten sposób powstało kryterium klasyfikacji reiigii jako rozwiniętych lub pierwotnych. W przypadku reiigii pierwotnych reguły świętości i nieczystości są nierozróżnialne, w przypadku rozwiniętych - reguły nieczystości znikają z reiigii, relegowane do kuchni, łazienek i kanalizacji, które nie mają żadnego związku z religią. Im mniejszy związek wykazywała nieczystość z warunkami fizycznymi i im bardziej oznaczała bycie niegodnym w znaczeniu duchowym, tym lepsze byty powody, by daną religię uznać za rozwiniętą
Robertson Smith byt głównie i przede wszystkim teologiem i badaczem Starego Testamentu. Ponieważ teologia zajmuje się relacją między człowiekiem a Bogiem, musi ona nieustannie wygłaszać sądy o naturze człowieka W czasach Robertsona Smitha antropologia odgrywała prominentną rolę w dyskusjach teologicznych. Większość myślących ludzi w drugiej połowie XIX wieku była z konieczności antropologami-amatorami. Bardzo wyraźnie widać to w The Doctrine of Siirvival Margaret Hodgen, nieodzownym przewodniku po niejasnościach dziewiętnastowiecznego dialogu między antropologa a teologią W tym okresie formowania się korzenie antropologii wciąż tkwiły na ambonie i w saka parafia! nej, a biskupi wykorzystywali jej odkrycia, aby przydać pojeni swoim tekstom.
Parafialni etnolodzy zajmowali optymistyczne lub pesymistyczne stanowisko w kwestii perspektyw postępu ludzkości. Czy dzicy są zdolni do awansoWarfe na drabinie postępu, czy też nie? John Wesley, nauczając, że ludzkość w stanie naturalnym byta z gruntu zta, przedstaw) błyskotliwe obrazy zwyczajów dzikich, by zilustrować degenerację tych, którzy nie dostąpili zbawienia;
Naturalna religia Krików, Czerokezów i Człkasawćw i wszystkich innych Mkn polega na torturowaniu wszystkich ich więźniów od rana do nocy by ich • końcu upiec żywcem. Zaiste, zwykłą jest rzeczą między nimi, że syn roztrzaskuje czaszkę ojcu, gdy sądzi, że tamten żyje zbyt długo*.
Nie ma potrzeby, by przytaczać tli historie długiego sporu miedzy progresjo-nistami a degeneracjonistami. Przez kilka dziesięcioleci dyskusja ta wfokta Się bez żadnych konkluzji, do czasu gdy arcybiskup Whatełey, w formie radykalnej
7 Ibid., s. 430. przypis C.
* John Wesley, Sermon 38: A Caution agansr Sgo&y Rytualną, nieczystość