ttjm« tym ręki tych z ImW. Alę słyszałem tu *e obecnie w fabrykach lub tego rodzaju miejscaj zatrudnia się ludzi, którzy ze względu na wiek ni nadają się jeszcze do służby pracy, jak choćby jajestnu tu razem ze mną osiemnastu chłopaków w wieku okuto piętnastu lat. Zakład znajduje się na Csepcl, jest to pewna spółka akcyjna, która nazywa się Zakłady Rafineryjne „Shell”. Właściwie zyskałem nawet pewien przywilej, ponieważ z żółtą gwiazdą nic wolno przekraczać granic miasta. Ja natomiast dostałem do ręki przepisową legitymację, zaopatrzoną w pieczęć komendanta zakładu produkującego dla potrzeb wojennych, gdzie jest napisane, że „mogę przekraczać granicę celną na Csepel”.
Sama praca, nawiasem mówiąc, nie jest zbyt męcząca i w towarzystwie chłopaków nawet dość zabawna; jesteśmy pomocnikami murarzy. Zakład zbombardowano, więc musieliśmy naprawiać szkody wyrządzone przez samoloty. Majster jest bardzo sprawiedliwy: pod I koniec tygodnia wręcza nam nawet wypłatę, tak samo jak normalnym robotnikom. Ale macocha najbardziej HHWhtaię X legitymacji Do lej pory mianowicie, ile-I kroć wybierałem się w drogę, zawsze się martwiła, ^Hfl^j^yAauczę, gdyby zaszła taka potrzeba Teraz
ąągZalgiOoa-w 1921 roku organizacja młodzieżowa, tkapugc, fólipęąarWwaekuod 13doZ1 lar, którzy uczestniczyli wobowiąej,^ HfMMaia workowym.
nie ma się pit o co niepokoić, przerw* legitymacja zaświadcza, te nie żyję dla własnej przyjemności,, lecz jestem pożyteczny dla przemysłu wojennego, a 10 jut podlega całkiem innej ocenie, oczywiście. Rodzina jest tego samego zdania. Tylko starsza siostra macochy trochę ubolewała, te muszę pracować jako fizyczny, i niemal i płaczem zapytała, czy po to chodziłem do gimnazjum. Powiedziałem jej, te według mnie to zdrowa praca. Wujek Vili natychmiast przyznał mi rację, także wujek Lajos upomniał ją: musimy przyjąć zrządzenia boskie; na to ucichła. Wtedy wujek Lajos odwołał mnie na stronę i zamieni! ze mną parę poważniejszych stów: między innymi przestrzegł mnie, bym nic zapominał, że w pracy reprezentuję nie tytko siebie, ale i „całą wspólnotę żydowską", i żebym chociaż z tego powodu zachowywał się, jak należy, bo na tej podstawie będą oceniać nas wszystkich. Rzecz jasna, o tym bym nie pomyślał. Ale zrozumiałem, oczywiście, wujek może mieć rację.
Od ojca też regularnie przychodzą z obozu listy: dzięki Bogu jest zdrowy, dobrze znosi pracę, a traktują ich, pisze, po ludzku. Rodzina jest zadowolona z ich treści. Także wujek Lajos jest zdania, że Bóg dotąd był z ojcem, więc należy się codziennie modlić, aby dalej się nim opiekował, ponieważ my wszyscy jesteśmy w jego mocy. Wujek Vili zaś zapewnił: musimy jut tylko jakoś wytrwać „krótki, przejściowy okres”, bo jak