Kapo nic byli lep* lylk()
Kustro tnl-1 s, IWai'h ramtii szcWzleslłi (Iwa i
" Z n;,,ni- (/:ls:lml dla suirs lT* Chc,a,« »» Me zwalali Im mc na uboczu. Al,- i mlc,ł Wtt Jf
klc>< nieprzepisowe rudjyfc*^., IM,dl «,llPle
. u .i . . , ,w "uai SZCJ
lor Okolskl, ordynator Szpitala Dzlecli
młodszy Splecionych, leżących na ziemi mZ,>»
i,t‘” T,rrrd i:"yn’,mm™ *IU 42&
nl. Resztkami sil bezwładnie przetacza! .1' (eden ptzezdi^ a oni zmuszali Ich kijami. ***“
Bo^.e! Nogi nasze po tych ćwiczeniach przedstawiały u widy jedni) wielki) mnę. Nie było nóg, z których by nie płynęła krew
Pewnym urozmaiceniem, ii także ulgą była na ćwiczeniach nauka śpiewu. Uczono nas głupiutkich niemieckich piosenek żołnierskich: Haselnufi I Innych. W skwarze sloilca ryczeliśmy raczej melodię niż niezrozumiałe słowa piosenki. Nauczyć się bowiem, nie rozumleląc słów I sensu piosenki, jest dosyć trudno, A za nieumiejętność czy niezbyt głośne wydzieranie się bito. Ko-
M Wtok. Konrad Okolskl (1884-1952), lekarz. Urodził się w Nowosow-cich na Wołyniu. Studiował na Wydziale Lekarskim l/W, a następnie na U|. Po ukończeniu studiów w 1909 r. pracował |ako lekarz w Warszawie i w Zddbunowle. W czasie l wojny w armii rosyjskiej, od 1918 r. w WP. Zwolniony z wojska w 1927 r. w stopniu podpułkownika, pracował |ako lekarz w Skierniewicach. W 1932 r. wygrał konkurs na stanowisko ordynatora Szpitala Dzieciaka Jezus w Warszawie. Uczestniczył v\ obronie Warszawy, we wrześniu 1939 r., wykazując się osobistym męstwem przy odkopywanli|za-sypanych, przenoszeniu rannych i gaszeniu pożarów. Od początku okupacji działał w SZP i ZWZ. w wyniku czego w czerwcu 1940 r. został aresztowany l uwięziony na Pawlaku. Wywieziony do Auschwltz-Blrkenau transportem z 14 sierpnia 1940 r., w obozie organizował pomoc lekarską dla chorych. Wykupiony z Auschwitz w stanie skrajnego wyczerpania w sierpniu 1941 r., wrócił do działalności konspiracyjne). W chwili wybuchu powstania jako szef Sanitarnego Okręgu AK ponownie objął dyrekcję Szpitala Dzieciątka Jezus. Po wojnie został dyrektorem tego szpitala. Usunięty ze stanowiska w wyniku presji władz komunistycznych, pracował jako lekarz Ubezpieczani Społecznej. Zmarł w Warszawie.
. . Grabińskiemu wymierzono piętnaście kijów. Tak nas uczo-,e® ttrviu niemieckiego przez sześć tygodni.
■* Pod koniec tego okresu po apelach zaczęto wywoływać spo-nas rzemieślników l wyznaczać Ich do komend pracy. Wie-J*, nas, niefachowców, spekulowało nad przyczepieniem się do „jiiegoś zawodu. Nie zawsze się to udawało. Niefachowca, gdy s|,. spostrzeżono, wyrzucano i bito.
Uczba ćwiczących malała. Coraz częściej zabierano i nas, pracowników umysłowych, ale najczęściej do prac ciężkich — taczek, noszenia cegieł, rozwalania okolicznych willi. Inni, sprytniejsi starali się znaleźć pracę łatwiejszą dzięki znajomościom.
Z resztek materiału ludzkiego nienadającego się do pracy fizycznej w jakimś zawodzie pozostali Żydzi i księża. Żydzi początkowo byli pomieszani w masie ogólnej. Po kilku tygodniach wydzielono ich i przeznaczono dla nich blok nr 2. Stan ich coraz bardziej się pogarszał. Był wśród nich bardzo mądry i inteligentny człowiek, Szereszewskl, właściciel domu przy ul. Kopernika 13. Poznaliśmy się na Pawiaku, ułatwił mi nawiązanie kontaktu z domem. Widując się z nim, rozmawialiśmy często. Średniego wzrostu, postawny, zdrowy, niknął w oczach, malał, po trzech miesiącach wyglądał jak wiór. Umarł w kompanii karnej, gdzie zresztą umieszczono wszystkich Żydów.
Drugim z kolei znienawidzonym elementem byli księża. Choć byli wśród nas — i ochranialiśmy ich w miarę możliwości - używano ich do najcięższych robót. W październiku wyciągnięto z jakiejś dziury czy też sprowadzono do obozu ciężki walec drogowy. Wprzęgnięci z przodu i z tyłu w ten walec Żydzi, a często także księża ciągnęli lub pchali ten walec całymi dniami po majdanie. Rzekomo miał on ubijać rzeczny żwir, ale byl tylko torturą dla więźniów. Widziałem taką scenę. Jeden z litościwszych czy też zmęczonych kapo, pilnujących pracy przy tym walcu, słabo uderzał ociągających się czy zmęczonych więźniów. Zauważył to przechodzący esesman i, chwyciwszy jakąś pałkę, zaczął okładać nią kapo, każąc mu jednocześnie bić Żydów. Esesman bił kapo, ten znów więźniów i walec jak szalony toczył się po dziedzińcu.