wrotu jest nikłe, pilot, rzecz oczywista, przeżywa strach. Zgodnie z naszą interpretacją pilot wychodzi poza swą podmiotowość i ogląda siebie na strzałce czasu jako istotę skazaną ma rychłą śmierć. Ogarnia go więc przerażenie. Wystarczy jednak, by wszedł w kontakt ze skomplikowaną maszyną w trakcie wykonywania zadania bojowego, a wszelki strach mija, niknie przerażająca wizja przyszłości, przestaje istnieć abstrakcyjny czas, pilot jest całkowicie tożsamy ze swą teraźniejszością w pokonywaniu oporu materii, w doprowadzeniu do końca niebezpiecznego lotu. Oddajmy głos pisarzowi.
„Ale oto czas przestał płynąc w próżni. Nareszcie objąłem swoją funkcję. Nie widzę już siebie w jakiejś przyszłości bez oblicza, [...] Przyszłość nie przeraża mnie już jako nieznane zjawisko. Tworzą ją, jeden po drugim, moje czyny. Jestem tym, kto kontroluje busolę kurs 313, reguluje skok śmigieł i temperaturę oleju. Wszystko to są troski bezpośrednie i zdrowe. Troski domowe, drobne, codzienne, które nie pozwalają odczuwać starości.”1
„Krótko mówiąc wykonuję swój zawód. Odczuwam jedynie fizyczną przyjemność czynności pełnych sensu, które wystarczają same sobie. Nie mam poczucia wielkości niebezpieczeństwa (jakże pełen byłem niepokoju, ubierając się przed lotem) ani wielkości obowiązku. Walka Zachodu z nazizmem staje się tym razem, na szczeblu moich działań, akcją na korbki, dźwignie i kurki. I to jest normalne. Dla zakrystiana miłość do Boga staje się miłością do zapalania świec.”2
To roztopienie się w teraźniejszości, w pokonywaniu oporu materii, z pozoru tylko oznacza zagubienie wszelkiej linii przewodniej działania. Jest nią świadomość konieczności wykonania zadania. Całkowita identyfikacja z zadaniem osiąga ten stopień, że za-
danie staje się bardziej częścią „Ja" narratora niż jego własne ciało. Opisując ostatnie, najbardziej dramatyczne momenty lotu, Saint-Exupery zauważa:
„W obliczu niebezpieczeństwa ciało traci swą wartość i zarazem znika jego kult. Człowiek przestaje interesować się sobą. Ważne jest tylko to, czemu służy. Jeśli umrze, nie oddzieli się, lecz połączy. Nie zgubi, lecz odnajdzie. I nie jest to bynajmniej pobożne życzenie moralisty. To prawda codzienna, najbardziej zwykła, którą jedynie maskuje codzienne złudzenie. Czyż mogłem przewidzieć, ubierając się do lotu i niepokojąc się o swoje ciało, że przejmuję się głupstwami? Dopiero w chwili, kiedy trzeba to ciało oddać, odkrywamy wszyscy ze zdumieniem, jak mało nam w rzeczywistości na nim zależy. Ale przez całe życie, kiedy nie rozgrywają się sprawy ostateczne, kiedy nie rozstrzyga się sens mego istnienia, oczywiście nie wyobrażam sobie problemów ważniejszych niż dotyczące mego ciała.’’3
Teksty Saint-Exupery’ego zaprowadziły nas jednak zbyt daleko. Z ostatniego cytatu widać wyraźnie, iż chodzi tu nie tyle o działanie mechanizmu aktu twórczego, ile mechanizmu czynu bohaterskiego, a więc czynu, poprzez który nasze „Ja” łączy się ze zbiorowością.
Wróćmy więc do tematu.
Wydaje się, iż praca kierowcy, podobnie jak praca artysty, pisarza czy naukowca, jest pierwowzorem pracy społeczeństwa przyszłości. Procesy związane z rewolucją naukowo-techniczną prawdopodobnie wyeliminują stopniowo monotonne czynności manualne przy taśmie, zbliżając charakter pracy załogi najpierw do pracy dzisiejszych kierowców (operatorzy, naprawiacze i nastawiacze maszyn), a następnie do pracy dzisiejszych naukowców4.
225
Tamże, 3. 230.
1 Tamże, s. 306.
Por. R. Riehta: Cywilizacja na rozdrotu, Warszawa 1971, s. 38.
15 — Żywioł i forma