ku. Żona nie chciała się zgodzić. No i to niemowlę Po
niekończących się próbach pogodzenia zwaśnionych sędzina zawiesiła sprawę na pół roku. Niby co miała radzić. Powód biedził coś o wstręcie fizycznym i niezgodności charakteru, pozwana anielskim głosikiem informowali wymiar sprawiedliwości, że wie o-kochance męża i że ona to chętnie przeczeka. Mąż jest dobry, przywiązany do rodziny, kocha dziecko Biedactwo nie mogło nie wiedzieć, gdyby Karolowi przyszło wybierać spośród tuzina dzidziusiów, za chińskiego boga nie rozpoznałby własnej córki. Chyba, żeby jej przedtem zawiązał kokardkę na rączce.
Mnie było wszystko jedno. Stefan wyprowadził się do matki. Miałam mieszkanie. Kasia mogła się dziwić, czemu zamykam drzwi na klucz, gdy przychodzi do mnie „len pan'*, ale chyba się nie dziwiła. Sama uświadomiłam ją gruntownie, gdy miała siedem lat. Nasze życie erotyczne ciągle nabierało nowych kolorów. Przepadałam za grą w obojętność. Czasami Karol przychodził do mnie i z miną pozornie znudzoną siadał w fotelu z gazetą. Przynosiłam mu wino, rozbierałam się dawkując goliznę jak rasowa striptiserka. Siadałam mu na kolanach, rozpinałam koszulę, spodnie, a on wciąż oganiał się ode mnie jak od natrętnej a lubieżnej kotki. W końcu słałam łóżko. Łaskawie pozwalał się rozbierać i łożyć. Całowałam każdy centymetr jego ciała. Ściskałam członka między udami, będąc już na granicy orgazmu. Czasami naprawdę wydawało mi się, że on już mnie nie chce, chociaż naga prawda świadczyła o czym innym. Ukochany fragment jego osoby przybierał pożądane rozmiary. Gdy nie wiedziałam już, czy mam wipaść w rozpacz. czy podziwiać jego opanowanie, wciągał mnie na siebie i wbijał się we mnie, podsuwając ramiona pod moje uda. Podrzucał mnie równomiernie, rytmicznie, dopóki nie zaczynałam się skręcać z rozkoszy. Potem, nie rozłączając się, przewracał mnie na plecy. Rozkosz rosła do niewyobrażalnych rozmiarów, by zamienić się w ów wszechogarniający, błogi spokój.
Wreszcie otrzymał rozwód. Po przepisowych
trzech miesiącach wzięliśmy ślub. Znów usiłowałam być rozsądna.
—• Właściwie nic o sobie nie wiemy. Łączy nas tylko
— Tylko? — zapytał, naciskając lekko moją sutkę. Sam wyraz mojej twarzy powiedział mu, ile dla mnie znaczy to „tylko”.
— Nie można na tym budować rodziny. Seks się w końcu kończy, kiedyś się sobą znudzimy.
— To zależy tylko od nas.
Wzięliśmy ślub. Potem pojechaliśmy na miesiąc w góry. Nie wiem, ilu turystów mogło nas oglądać w różnych zakątkach Strążyskiej czy doliny Białego. Jesienią Kasia pojechała do artystycznego liceum z internatem. Jej nachmurzona obecność zaczęła nam przeszkadzać. Potrzebowaliśmy wyłącznie siebie. Wierzyłam w to aż do dnia, gdy głaszcząc mój brzuch, zaczął opowiadać o tej drugiej dziewczynie. Wierzyłam w to tak bardzo, że nie rozumiałam co mówi.
— Anna jest taka miła, sama zobaczysz. Skórę ma śniadą. Zupełnie jak Meksykanka i wielkie czarne oczy. Jest. prześlicznie zbudowana. Inaczej niż ty, gdyby nie , okrągłe piersi można by ją wziąć za chłopca.
— Skąd tak dobrze znasz jej piersi? — syknęłam jak głupie babsko.
— Nie musisz być zazdrosna. Naprawdę tylko piersi, no i może jeszcze pupcia różnią Annę od chłopca. Ona przepada za dziewczynami. Taka była już na studiach. Ty spodobałabyś się jej na pewno. Widziała cię na ulicy. Mówiła, że jesteś taka ładna, że możesz się przyśnić.
— To. to znaczy mnie z tą... lesbijką — jęknęłam przerażona i uspokojona jednocześnie. Ta jakaś Anna nie mogła mi zabrać Karola. Nawet jeśli on by chciał. Ale przecież takich rzeczy się nie robi. To brzydkie, wstrętne, zboczone.
— Przyzwoita kobieta tego nie robi.
— ll —