mowy i nie mogą dać nam o niej pojęcia, że to właśnie one domagają się badania „teratologicznego”1 2 3 4, ponieważ nie uległy żadnemu przemieszaniu? Lecz przecież wyraz zapożyczony nie liczy się już jako taki, z chwilą gdy się go bada w obrębie systemu; istnieje on jedynie dzięki swej relacji i swej opozycji z wyrazami, które się z nim kojarzą na tej samej zasadzie co jakikolwiek inny znak rodzimy. Ogólnie mówiąc, poznanie warunków, wśród których rozwijał się język, nigdy nie jest niezbędne. Co się ty czy iiiektórycli języków, jak zendyjski czy starosłowiański, nie wiadomo nawet dokładnie, jakie ludy nim mówiły \ lecz niewiedza ta nie przeszkadza nam w najmniejszym stopniu w wewnętrznym ich badaniu oraz w stwierdzeniu zmian, jakim uległy. W każdym razie oddzielenie tych dwu punktów widzenia narzuca się samo, a im bardziej rygorystycznie będziemy je zachowywać, tym lepiej na tym wyjdziemy.
Najlepszym tego dow odem jest fakt, że każdy z owych punktów widzenia stwarza odrębną metodę. Językoznawstwo zewnętrzne może gromadzić szczegóły jedne po drugich i nie czuć się przy tym ściśnięte w trybach systemu. Każdy autor, na przykład, może dowrolnie ugrupować fakty odnoszące się do ekspansji języka poza granice swego obszaru; jeśli się szuka czynników, które stworzyły język literacki w przeciwstawieniu do dialektów, można się zawsze uciec do zwykłego ich wyliczenia; jeśli porządkujemy fakty w sposób mniej lub bardziej systematyczny, czynimy to wyłącznie ze względu na potrzebę jasności.
Dla językoznawstwa wewnętrznego natomiast sprawca przedstawia się inaczej: nie przyjmuje ono jakiego bądź uporządkowania; język jest systemem, który uznaje jedynie swój własny porządek. Najlepiej nam to uzmysłowi porównanie z grą w szachy. Tu stosunkowo łatwo można odróżnić to, co zewnętrzne, od tego, co wewnętrzne: fakt, że przyszły one z Persji do Europy, należy do rzędu zewnętrznych; wewnętrzne natomiast jest to wszystko^ co dotyczy systemu i reguł gry. Jeśli zastąpię figury drewniane figurami z kości słoniowej, zmiana ta jest całkowicie obojętna dla systemu; lecz jeśli zwiększę lub zmniejszę liczbę figur, taka zmiana wypłynie wybitnie na „gramatykę” gry. Niemniej należy przyznać, że konieczna jest pewna ostrożność przy dokonywaniu rozróżnień tego rodzaju. Toteż w każdym przypadku postawimy sobie pytanie, jaka jest natura danego zjawiska, i aby na to pytanie odpowiedzieć, będziemy przestrzegać następującego prawidła: wewnętrzne jest to wszystko, co w jakimkolwiek stopniu zmienia system.
§ 1. KONIECZNOŚĆ BADAŃ NAD TYM PRZEDMIOTEM
Konkretnym przedmiotem naszego badania jest więc wytwór społeczny złożony w mózgu każdego z nas, tzn. język. Wytwór ten różni się zależnie od grup językowych: tym, co jest nam dane, są wyłącznie języki. Językoznawca obowiązany jest znać możliwie największą ich liczbę, by móc wyciągnąć z ich obserwacji i porównania to, co jest w nich powszechne.
Otóż znamy je na ogół wyłącznie z pisma. Nawet w naszym języku ojczystym dokument pisany pojawia się na każdym Itr oku. Gdy chodzi o język mówiony w' pewniej od nas odległości, wr większym stopniu musimy się uciekać do świadectwa pisanego, a w jeszcze większym, gdy mamy do czynienia z językami już nie istniejącymi. Chcąc rozporządzać we wszystkich tych przypadkach dokumentami bezpośrednimi, należałoby wykonać dla wszystkich epok to, co się obecnie czyni wr Wiedniu i w Paryżu: zbiór próbek fonograficznych wszystkich językówr. Ale i tu musielibyśmy się uciec do pomocy pisma, aby dać innym poznać teksty zarejestrowane w7 ten sposób.
A więc, mimo że pismo samo w' sobie jest obce wewnętrznemu systemowi języka, nie można od niego abstrahować, gdyż nieustannie przedstawiamy język za pomocą pisma, dlatego też musimy z konieczności poznać jego użyteczność, braki i niebezpieczeństwa.
§ 2. PRESTIŻ PISMA. PRZYCZYNY JEGO PRZEWAGI NAD FORMĄ MÓWIONĄ
Język i pismo to dwa odrębne systemy znaków7; jedyną racją bytu pisma jest to, że przedstawia język; przedmiotu językoznawstwa nie określa kombinacja wyrazu pisanego i mówionego: przedmiotem tym jest wyłącznie wyraz mówiony. Wyraz pisany zlewa się jednak tak ściśle z mówionym, którego jest obrazem, że w końcu uzurpuje sobie główną rolę; zaczynamy przywiązywać tyleż wagi do przedstawienia znaku głosowego, co do samego znaku. Tak jak
51
teratologin = naulia badająca wady rozwojowe i potworności u ludzi i zwierząt (od gier, teras 'potwór' i logos 'słowo, nauka).
’ W materiałach rękopiśmiennych myśl ta jest wyrażona trafniej, por. np. zapis Riedlingera
(zob. Engler, s. 63, k. 2, 409): ,,Są języki, o których nie wiadomo, jakie ludy nimi mówiły
(np. zeud: język Medów?, starosłowiański: czy to dawny język bułgarski, czy shrweński?)”. — Jeśli chodzi o tę drugą kwestię, to w wyniku ostatnich badań dziś już wiadomo, że język staro-cerkiewno-słowiański (taka jest dziś jego pełna nazwa) powstał na podstawie gwary sohmskiej (Soluń = Saloniki), która była bliska dialektom wscliodniobułgarskim (z których wywodzi się dzisiejszy język bułgarski) i zaebodniobułgarskim (z których wywodzi się dzisiejszy język macedoński).