„...Dla człowieka jest rzeczą najlepszą — czytamy we fragmencie B I89 — tak spędzić życie, żeby miał jak najwięcej chwili przyjemnych i jak najmniej przykrych, a stanie się to wtedy, jeśli ktoś będzie czerpać przyjemności nie ze śmiertelnych źródeł”. Jakież to są źródła? Odpowiedź daje fragment B 37: „...Kto wybiera dobra duszy, ten wybiera raczej boskie, a kto dobra ciała, ten — człowiecze”. Ludzie mogą dzięki rozumowi „rozróżniać i oddzielać" prawdziwe przyjemności od przyjemności fałszywych, co jest, jak głosił Demokryt, „najpiękniejszą i najpożyteczniejszą rzeczą” dla człowieka (ftg. A 167). Zdaje się że, pisząc o „boskich” dobrach duchowych miał przede wszystkim swoich umysłowi posłusznych i szczęśliwych bogów na myśli (p.w.). Ze stanowiska Demokryta szczęście nie zależy od przyjemności, lecz one zależą od niego: eutymia jest koniecznym warunkiem prawdziwych przyjemności i jest równocześnie ich miarą w tym znaczeniu, że tylko człowiek posiadający „dobre serce” może ich zażywać w całej pełni i że jego przyjemności są większe lub mniejsze stosownie do większej lub mniejszej dobroci jego serca.
Demokryt uważał przyjemności cielesne za niższe od duchowych. W przyjemnościach cielesnych jest coś, co upokarza człowieka, co go uzależnia od zewnętrznych przedmiotów, co mu grozi niewolą. Nastrój ten zaznacza się we fragmencie B 235: „...Wszyscy, którzy czerpią przyjemności z brzucha i przekroczą właściwą miarę w jedzeniu, piciu lub płciowej rozkoszy, wszyscy ci ludzie mają tylko krótkie i chwilowe przyjemności, jak długo mianowicie jedzą lub piją, a utrapień wiele. Oto pożądają wciąż tego samego i skoro osiągną cel swoich pragnień, zaraz mija przyjemność i nie zbierają żadnego rzetelnego plonu, lecz tylko krótką radość i — zaraz potrzeba im znowu tego samego”. Ludzie i zwierzęta znajdują się, jeśli idzie o ich główne potrzeby i przyjemności cielesne, na równym poziomie, ale kiedy „...potrzebujące (mian. zwierzę) wie, ile mu potrzeba, to potrzebujący (mian. człowiek) nie posiada tej wiedzy” (frg. B 198). Przyjemności cielesne polegają na usuwaniu braków, które powodują cierpienia ciała, na przykład głód lub pragnienie. Każda taka przyjemność ma kres, wyznaczony przez doraźną potrzebę, bo w chwili jej zaspokojenia przyjemność się kończy. Zwierzę posiada tzw. instynkt (physis) i dlatego „wie, ile mu potrzeba”. Człowiek nie posiada „instynktu”. Posiada wprawdzie daleko doskonalszy od niego umysł, ale jeżeli się przeciwko niemu buntuje razem ze swoim zaślepionym (resp. opanowanym przez pożądliwą część duszy) sercem, to przekracza ów kres naturalnych i „prawdziwych” przyjemności cielesnych, popada w mnóstwo utrapień związanych z przesytem, hołduje urojeniom i przyjemnościom „fałszywym”, stacza się coraz niżej i żyje w końcu gorzej od zwierzęcia.
Demokryt nie idealizował cielesnych potrzeb człowieka. Z drugiej strony zdawał sobie z nich jasno sprawę i twierdził, że „...bunt przeciwko przymusom życiowym zdradza brak rozwagi” (frg. B 289). Naturalne i konieczne potrzeby cielesne stanowiły właściwą dziedzinę pozostającej na usługach ciała, pożądliwej części duszy. Były — rzec można — racją jej istnienia. Niemniej jednak pożądliwa część duszy stanowiła źródło także fałszywych, bo urojonych i szkodliwych, i potrzeb, i przyjemności. Demokryt poucza przede wszystkim,
że naturalne i prawdziwe przyjemności cielesne nie wymagają wielkich wysiłków: „...To, czego potrzebuje ciało, jest osiągalne dla wszystkich bez uciążliwych trudów, a tego wszystkiego, co wymaga trudów i zatruwa radość życia, pożąda nie ciało, lecz myśl wypaczona” (frg. B 223; por. Epic. Epiai. 111 130, frg. D 67). Ważne było to, żeby człowiek nie rozpieszczał ciała, żeby mu nie dogadzał i nie popadał w takie nałogi, jak obżarstwo, pijaństwo itp. „...Nie pozwalaj sobie na żadną przyjemność — nakazywał Demokryt — jeżeli nie przynosi pożytku” (frg. B 74)! Przed niebezpieczeństwem fałszywych przyjemności cielesnych chroniła człowieka opisana poprzednio cnota samowystarczalnej powściągliwości.
Na szczególną uwagę zasługują słowa filozofa: „...Dla wszystkich ludzi to samo jest dobre i prawdziwe, podczas gdy przyjemne jest dla tego człowieka to, a dla tamtego znowu tamto” (frg. B 69). Wielu uczonych uważa ten fragment za nie dający się pogodzić z nauką Demokryta, ale wątpić można, czy słusznie. Demokryt chciał przypuszczalnie powiedzieć, że dobro i prawda mają w przeciwieństwie do „pluralistycznych” przyjemności charakter „uniwersalnie monis-tyczny”: przyjemności pozostają w ścisłym związku z „indywidualnym sercem” i różnicują, a dobro i prawda pozostają znowu w ścisłym związku z „umysłem-sumieniem” (takim samym u każdego człowieka) i upodabniają poszczególnych ludzi do siebie wzajemnie. Naturalne i konieczne potrzeby ludzkie, na przykład potrzebę pokarmu, cechuje „chciwość”, która w razie przerostu (urojone potrzeby cielesne) czyni człowieka zachłannym i nieszczęśliwym niewolnikiem ciała. Nad przyjemnościami cielesnymi trzeba panować.
Ze stanowiska Demokryta są one jakby surowym tworzywem, którym człowiek umysłowi posłuszny posługuje się oszczędnie w kunsztownym kształtowaniu swojego szczęśliwego życia. Demokrytowy podział przyjemności cielesnych na naturalne i urojone przejął i rozwinął Epikur (p. Epikur, s. 235 n.).
Kiedy Demokryt mówi, że „...bez miary pożąda dziecko, ale nie mężczyzna” (frg. B 70), to ma na myśli pożądania i przyjemności cielesne. Duchowe przyjemności nie posiadają „miary”, znamiennej dla przyjemności cielesnych, ponieważ warunkująca je potrzeba, a mianowicie potrzeba prawdy i wiedzy, nie posiada „kresu” i nie daje się nigdy tak zaspokoić, jak głód lub pragnienie. Najwyższe przyjemności duchowe rosną w miarę zaspokajania rodzącej je potrzeby, tak iż nie grozi im ani przesyt, ani niebezpieczeństwo nałogu. Mają charakter kontemplacyjny. Należą do nich te przede wszystkim, które sprawia poznanie natury i jej praw niewzruszonych. „...Cechą boskiego umysłu — czytamy we fragmencie B 112 —jest to, że myśli zawsze o czymś pięknym”, a we fragmencie B 146: „...Umysł ma zwyczaj czerpać swe radości sam z siebie” (por. frg. B 194). Znamienną dla człowieka potrzebę wiedzy zaspokajają 1. własne osiągnięcia i 2. cudze pouczenia. Sofiści głosili hasło encyklopedycznego wykształcenia i szkolili młodzież metodycznie. Demokryt uważał ich poczynania za słuszne, jak świadczy nie tylko wielka ilość jego pism i ogromny zakres jego zainteresowań naukowych, ale także to, że używał wprowadzonej przez nich terminologii pedagogicznej. Sofiści mówili o naturze (physis), czyli o zdolnościach, i o nauce (mathesis) oraz ćwiczebnej pilności (askesis, melete) w związku z osobą ucznia, a o wiedzy (episteme) i o umiejętności nauczania
227