chwilę wcześniej, w kościele, obiecywałem sobie, że nigdy nic dorosnę. Tak jak dziadek, nosiłem damską bieliznę i uprawiałem bardziej perwersyjne akry seksualne niż cc z jego magazynów Watersfiorts czy ArtaI Only. Mój dziadek był najgorszą, najbardziej zepsutą, mroczną i przerażającą postacią mojego dzieciństwa, bardziej bestią niż człowiekiem, a teraz ja stałem się nim. zamkniętym w piwnicy razem ze swoimi sekretami, podczas gdy reszta rodziny ucztowała w zwyczajnym, nic nic znaczącym salonie. Tu, na dole ujawniłem moje prawdziwe oblicze — czarne, odwieczne i nieuniknione, jak krab wyciągnięty ze swojej skorupy, obrzydliwy, bezbronny i obsceniczny Po raz pierwszy w życiu poczułem się całkowicie samotny
* • *
Pierwsze tygodnie w Nowym Orleanie potwierdziły, że sytuacja jest jeszcze gorsza niż sobie to wyobrażałem. Wypad na łono rodziny odebrał mi ostatnie oparcie, na które jeszcze liczyłem. Znalazłem się w tej samej beznadziejnej, autodestrukcyjnej sytuacji co poprzednio. Wróciłem do kilkudniowych narkotykowych libacji, kończących się utratą przytomności, bójkami oraz niszczeniem wszystkiego co miałem i kochałem. Rozpadało się moje życie, mój zespół i mój album. Stałem się chodzącym schematem upadłego rockandrollowca i nie mogłem nic na to poradzić.
Siedząc z Twiggym w sali nagrań i przygotowując się do nagrania „The Minutę of Dccay” poczułem jak przygniata mnie ciężar bezskuteczności. Łudziłem się, że podczas mojej nieobecności wszystko się jakoś wyprostuje. W rzeczywistości, wymarzyliśmy sobie wspaniały album, a nagraliśmy żałosny Przygotowywałem się by zaśpiewać przy użyciu gitarowego wzmacniacza i użyć automatu perkusyjnego, podłączonego do wielkiego magnetofonu, a Twiggy miał grać na basie z małym, tanim wzmacniaczem. Najcenniejszą rzeczą, jaką mieliśmy w studiu był, leżący przed nami, na wpół zużyty stosik kokainy Chociaż miotałem się, szarpałem i walczyłem jak robak na haczyku, nie było żadnej drogi ucieczki. Wisiałem na linie, której nic mogłem przeciąć. Pracowałem tak ciężko przez te ostatnie Jata, tylko po to, żeby utkwić tu teraz, wątpiąc w moje umiejętności artystyczne i we własne życic. AJe przynajmniej wiedziałem — nigdy o tym nic zapomniałem - że można to zakończyć. Tylko, że nie chciałem
0 tym myśleć. Prawda jest taka, że byłem zbyt samolubny, by zabić się
1 pozwolić, żeby wszyscy - nie tylko w studiu, ale także moja rodzina, nauczyciele, wrogowie, cały świat — poczuli, że zwyciężyli.
Zacząłem śpiewać. „Nie zostało zbyt wiele do kochania**. Refleksyjnie pociągnąłem trochę kokainy. „Jestem dziś zbyt zmęczony, by nienawidzić”. Narkotyk w ogóle nie podziałał. „Czuję pustkę”. Coś mokrego spadło na stosik koki. „Czuję, że się rozkładam.” To była łza. „Odchodzę
Trudna Droga z Piekła
w nicość.” Płakałem. „Chciałbym zabrać cię ze sobą”. Nie mogłem sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz płakałem. „Odchodzę w nicość.” Zupełnie się załamałem.
„Czy możesz tutaj przyjść?” - zaskrzeczało w głośniku.
„Dobra” - powiedział Trcnt, kiedy do niego przyszedłem, „uważamy, że przesadzasz.”
„Myślę, żc wkładasz w to zbyt wiele uczucia” - dodał Davc. „Zaczniemy jeszcze raz od początku, ale daj sobie spokój z teatrem. To nie Szekspir.”
„Nic nic rozumiecie...” - zacząłem, ale dałem spokój. Pomyślałem, żc nie ma sensu tłumaczyć im, że gdyby byli moimi prawdziwymi przyjaciółmi, tak jak mi się zawsze wydawało, wiedzieliby, że mój żal był prawdziwy
Powinienem był iść wtedy prosto do domu - powtarzałem to sobie później tysiące razy — ale tego nie zrobiłem. Zamiast tego ukarałem się alkoholem, pigułkami i prochami, tak jak to zdarzało się coraz częściej i w coraz większych dawkach od czasu powrotu z Ohio. Ale tym razem było inaczej. Wtedy w studiu wróciło do mnie jakieś ludzkie uczucie i to mnie przestraszyło. Było ono czymś nowym i chciałem je od siebie odepchnąć. Przed świtem Trcnt podrzucił mnie do domu. Wszedłem po cichutku, nic chcąc budzić Missi, w sypialni jednak paliło się światło, a Missi leżała na wznak na nic zasłanym łóżku. Trzęsła się, a jej skóra była mokra od potu, który wsiąkał w narzutę. Nic zdawała sobie nawet sprawy z tego, że przy niej jestem: jej oczy zwrócone były do wewnątrz.
Potrząsnąłem nią, zacząłem do niej przemawiać, położyłem rękę na jej rozpalonym czole. Ale Missi nie dawała znaku życia. Przeklinałem się w duchu za to, że nie wróciłem do domu wcześniej, że nie zwróciłem uwagi, gdy mówiła mi, że bierze ją grypa, że nic przyniosłem jej nawet lekarstwa, o które prosiła. Wyrzucałem sobie te wszystkie razy w ciągu ostatnich sześciu miesięcy, kiedy z nią walczyłem i przeklinałem jej istnienie. Zastanawiałem się, czy nie zabiła jej moja słabość i egoizm.
Missi była jedyną osobą, którą jeszcze byłem zdolny kochać, utrata jej oznaczałaby zniszczenie mojej jedynej drogi powrotu do normalnego świata ludzkich uczuć, wzruszeń i namiętności, praktycznie - zniszczenie mnie.
Wpadłem w panikę, nie tylko byłem zbyt odurzony by prowadzić, ale nawet gdybym chciał, samochód Missi miał ręcznie zmieniane biegi. Pomimo wszystkich dzielących nas ostatnio różnic, Trent nadal był jedyną osobą w Nowym Orleanie, na którą mogłem liczyć. Zadzwoniłem do niego na komórkę i razem zabraliśmy Missi do szpitala, tego samego, do którego traBłćm po przedawkowaniu. Pielęgniarki zawiozły ją natychmiast
jak jdoAjfkni Utf