r _
Wszystko, co wypełnia ten Byt-Swiat, mówi. „Tout parle dans lanwers" - głosił kiedyś w Epilogu do XI księgi swych bajek klasyk, który nas wszystkich wychował, Jean de La Fontaine. Naturalnie, mówi swoją mo-
/
wą tajemną, która wymaga rozszyfrowania. Byt-Swiat wzywa więc nas do myślenia. Poeta nie ma złudzeń, że właśnie w ten sposób człowiek sam siebie wciąga w błędne koło, w którym jego umysł zaczyna wirować wokół zbyt ambitnych pytań. Sam ogród to odwieczny ogród zamknięty, hortus conclusus, który nie pozwala nam zapomnieć o sadzie w Edenie, podarowanym przez Boga ludziom na początku świata. Ponieważ jednak zjawił się raczej przed końcem świata, panują w nim już zupełnie inne porządki i prawa. Ogród Boga istniał bowiem poza czasem i zapadł się w końcu w transcendentalnej otchłani. Natomiast ogród poety istnieje w Czasie i trwa w samym środku pięknego i strasznego
r
Bytu-Swiata.
Wszechpotężny pan ogrodu poety Czas-Kronos jest stary i ślepy, co wcale nie znaczy, że jest niedołężny. Ślepe jest wszystko, co istnieje, a już zwłaszcza wszystko, co żyje: ziemia; bios, wieczne życie dawnych Greków, czyli podejrzane i nietrwałe „kosmiczne wydzieliny”; ogień, w którym ten staruch spala w jesiennym ogrodzie formy istnienia. Nawet oko Boga ślepnie w końcu od ustawicznego patrzenia w głąb kosmicznej ciszy. My też jesteśmy ślepi, skoro nie potrafimy dociec prawdy o naturze Czasu. Nie wiemy nawet, czy istniał „od zawsze”, czy też miał swój początek, czy poprzedzał istnienie, czy też nie, czy jest nieodwracalny i ukierunkowany, czy też nie.
Całą przestrzeń ogrodu wypełnia istnienie znajdujące się pod rozkoszną opieką Czasu, z którego łona się poczęło. Nie ma przecież jakiegoś istnienia poza Czasem. Co prawda, trochę tak jak u Leśmiana, zgodnie z tym, co pisał Rymkiewicz, „jest ono w tajemniczy sposób zarazem całkowicie złudne i całkowicie pewne”. Wszakże na pewno trwa w Czasie, który jest również całkowicie złudny i całkowicie pewny. Przypomina zresztą Kościeja, „jakąś straszną i złą siłę”, która „pianą istnienia” chlusnęła na nas z nicości. To, co istnieje, nie miało żadnej sensownej przyczyny, aby zaistnieć. Dlatego niewiele jest warte. Przypomina obierki w kompoście. Jak w świecie, w ogrodzie poety wszystko do nas mówi swoim własnym językiem, toteż istnienie przypomina poplątane dzikie kłącze, w którym wzajemnie się zmieszały i splotły język ludzki z nieludzkim. Biorę to za ostrzeżenie przed naszą antropologiczną pychą. Ogród zamknięty Rymkiewicza ma oczywiście płot. 1 w płocie są naturalnie dziury. Najważniejsza jest dziura, przez którą coś, co jeszcze nie zaistniało, można wprowadzić „w sam środek istnienia”. Najchętniej korzystają z niej szarobure kocięta.
W ogrodzie żyją tylko istoty istnieniowe. Za ten epi-tet jestem poecie szczególnie wdzięczny. Żyjemy bowiem w czasach, w których plują ludziom w mózgi istoty nieistnieniowe, różne simulacra, podobizny gno-seologicznej mgły, pozory, fantazmaty medialne, stworzone przez groszorobów wyspecjalizowanych w produkcji cukrowej waty. Są więc w tej wspólnocie istoty istnieniowe, ale nierozumne. Napisałem to zdanie z przyzwyczajenia, ćwiczony od wielu lat przez filozo-
69