jest dopiero pierwszą fazą leczenia, że jedynie duje mu szansę na odstawienie narkotyków, że nie jest wejściem w trzeźwość, ale jedynie początkiem trzeźwienia.
Nie wie, że objawy fizyczne skutecznie maskują wszystkie mechanizmy uzależnienia psychicznegoJNie jest dla niego istotne, że zanim sięgnął po brown, przez wiele lat brał inne narkotyki. Nie uświadamia sobie, że bez nich nie umiał już żyć, ho jego psychika przestawała funkcjonować, i że heroina skutecznie je zastąpiła. Zaledwie dla 2% naszych pacjentów brown był pierwszym narkotykiem.
Nie jest sztuką skierować kogoś do szpitala, do oddziału de-toksykacyjnego. Sztuką jest przekonać go o potrzebie dalszego leczenia po odtruciu.
Najczęściej przed pierwszą detoksykacją miody człowiek święcie wierzy, że po heroinę więcej nie sięgnie - ma naprawdę jej dosyć. Widzi, jak zaburza ona jego codzienne funkcjonowanie, i tylko jej przypisuje szkodliwy wpływ, innym narkotykom nie. Nie czuje się od nich uzależniony - przecież nic nie bolało i mógł nie brać „nawet tydzień”. Bral wtedy, gdy „miał ciśnienie”. Sam sobie z nimi poradził, „odkąd pali brownu, to o nich nie myśli”. Owszem, zazwyczaj brał, „bo go nosiło, bo nie mógł zasnąć, bo wszystko go denerwowało, bo nie potrafił sobie odmówić", ale - jego zdaniem - to o niczym nie świadczy. Mówiąc o objawach uzależnienia psychicznego, nie widzi ich. Niektórzy z pacjentów sądzą nawet, że inne narkotyki mogą być wspaniałym lekarstwem na brąz.
„Co też pani mówi, w czasie wakacji nie brałem dzięki amfetaminie - świetnie zbijała ciśnienie. Gdyby nie ona. po trzech dniach wróciłbym do Warszawy po towar. A tak przez miesiąc byłem czysty".
Przygotowanie do odtrucia, które ma być wejściem w proces leczenia, polega na uzmysłowieniu pacjentowi jego uzależnienia psychicznego. Musi zrozumieć, że jego problemem nie jest ból fizyczny, ale psychiczny przymus brania.lMusi wiedzieć z góry, że w trzeciej czwartej dobie pobytu na oddziale „zacznie go nosić", że zatęskni za heroiną niezwykle intensywnie i zapragnie jej jak niczego w świecie, że przestanie pamiętać, dlaczego jest w szpitalu, i zechce wypisać się no własną prośbę, żeby brać dalej. Jm większą będzie miał świadomość, co może się wydarzyć, tym większa jest szansa, że przejdzie leczenie szpitalne do
C4 końca. Jeżeli przed hospitalizacji} w pełni uzmysłowi sobie, że jego problem tkwi przede wszystkim w psychice, to być może zaraz po wyjściu „nie wsiąknie w klimat'’ i podejmie leczenie.'' Niestety, młodzi ludzie muszą najczęściej na własnej skórze sprawdzić to, co się im mówi - że nie będą mieli po dctoksie „silnej woli”, że to oni stracili kontrolę, a nie tylko ich ciało. W pno-ces leczenia tak naprawdę młody człowiek wchodzi dopiero wtedy, gdy uda mu się zdiagnozować własny problem i gdy naprawdę dotrze do niego, że podlega działaniu tych samych mechanizmów, które obserwował u kolegów.
Podobne trudności w motywowaniu do podjęcia leczenia mamy w przypadku młodych ludzi zgłaszających się do poradni „dla świętego spokoju”. Na prośbę rodziców. Taki pacjent „bierze” i „nie widzi w tym problemu”, ale „może pogadać”. Umawiamy się wtedy nu kilka spotkań, w trakcie których staramy się, aby rzeczywiście usłyszał to, co mówi, i zobaczył to, co z nim się dzieje. Jeżeli „załapie”, sum decyduje się na odstawienie narkotyków i terapię. Jeżeli nie - wraca po pewnym czasie, gdy sam zauważył, że coś stracił, że ciągle traci.
Zgłaszają się do nas także młodzi ludzie, u których narkotyki wywołały chorobę psychiczną. W ich przypadku rzeczą najważniejszą jest zwalczenie objawów psychozy. W zależności od nasilenia choroby są leczeni przez lekarza psychiatrę ambulatoryjnie lub na oddziale psychiatrycznym. Po ustąpieniu psychozy pozostaje lęk przed jej nawrotem, a co za tym idzie - lęk przed narkotykiem. Niestety, taki lęk działa na krótką metę. Tę „wymuszoną” abstynencję należy wykorzystać na rozpoczęcie właściwego leczenia, na uświadomienie pacjentowi, że jego problemem nie była choroba psychiczna, lecz narkotyki, a psychoza stanowiła „efekt uboczny" uzależnienia.
I Wśród zgłaszających się pacjentów są i tacy. którzy przyszli po pomoc, ponieważ sami spostrzegli, że biorą, bo muszą, sami zdiagnozowali u siebie uzależnienie psychiczne, zdali sobie sprawę z lego, że utracili kontrolę nad własnym życiem.
Pacjent, który ma świadomość swego uzależnieniu, zwykle chce przestać brać. Nie zmusza go już do podjęcia leczenia ani ciało, ani rodzice, ani choroba psychiczna - rozpoczyna się kolejny etap wchodzenia w trzeźwość.
Człowiek, który' przez wiele lat oduczał się siebie, którego emocje i potrzeby wiązały się z narkotykiem, którego relacje ze