Co czyni interpretację n^riny <lo przyjęcia?
\W_
on czytelnika, który nic dostrzegłby żadnych dowcipów skierowanych pr/.cciwko Panu Collinsowi i jego wniosek, że tekst Dumy i uprzedzenia narzuca lub sygnalizuje ironiczne odczytanie. Przede wszystkim laki. że nic odnalazł on takiego czytelnika, nie znaczy, że on nic istnieje i że nic możemy nawet skonstruować jego modelu. Byłby on kimś. dla kogo racje przedstawione w liście Pana Collinsa koresponduje z głęboko zinlcrnalizowanym zbiorem wartości, dokładnie przeciwnym wobec zbioru wartości, który musi być zakładany, jeśli fragmcnjjcn jua-być widziany ja-keTw sposób oczywisty - ironiczny. Prawdopodobnie nikt z tych, którzy biorn udział w zajęciach Profesora Bootha, nic żywi takiego zbioru wartości czy też nic pozwala mu się na to (studenci zawsze znajn oczekiwania dotyczące tego, w co inajij wierzyć). Jest również mało prawdopodobne, że ktokolwiek, kto pracuje w przemyśle związanym z Janc Austin, wychodzi od innego założenia niż tego, które mówi. że pisarka jest mistrzem ironii. To właśnie z lej przyczyny dojrzał już czas do „odkrycia” przez przedsiębiorczego badacza nicironiczncj Austin i można nawet przewidzieć kształt, jaki takie odkrycie przybrałoby. Rozpoczęłoby się od odkrycia nowego dowodu (listu, zagubionego manuskryptu, dzisiejszej reakcji) i dochodziło do wniosku, że intencje Austin były źle zinterpretowane przez pokolenia krytyków literackich. Tak naprawdę nic odmalowywała ona satyrycznie ograniczonego i prowincjonalnego życia wiejskiej szlachty, ale raczej dowartościowywała to życic i jego niestrudzone zabiegi o zachowanie więzi społecznych, pełnych wartości, rytuałów i samo pr/.cz się zrozumiałych celów (małżeństwo, zachowanie wspaniałego domu i id.). Spojrzenie to, czy leż coś. co bardzo je przypomina, mieści się już implicite w wielu dziełach krytycznych i chodziłoby jedynie o jego zastosowanie do lokalnych kwestii interpretacyjnych, a w szczególności do racji zawartych w liście Pana Collinsa, które mogłyby teraz być widziane jako odbijające właściwa hierarchię wartości i zobowiązań koniecznych dla podtrzymania pewnego sposobu życia.
Oczywiście, każde takie odczytanie napotkałoby na opór. Jego oponenci wskazywaliby na przykład na niedwuznaczne potępienie przez narratora Pana Collinsa. W instytucji literatury istnieją
Co czyni inlen>.^m.('ic moTjiwą do przyjęcia? I I I
jednak zawsze sposoby radzenia sobie z tak;j czy inn;| obiekcją. Trzeba by jedynie wprowadzić (jeśli już sic lo nic siało) ]>ojęcie narratora, który bladzi, w jakiejkolwiek z jego różnych lorm (naiwniak. moralny kołtun, ktoś kto poirzebuje dokształcenia), zaś „jednoznaczne potępienie" zachodziłoby w strukturze wyznaczonej do gloryfikacji Pana Collinsa i wszystkiego tego. co za nim stoi. A jednak bez względu na lo. jak wiele obiekcji nie zostałoby odpartych i wyjaśnionych, ze strony wielu badaczy wciąż napotykalibyśmy na podstawowy opór wobec lego rewizjonistycznego odczytania i przynajmniej na razie Dumo i uprzedzenie zyskałaby status podobny czwartej księdze Przygód Gulliwcra. dzieła, którego kształt zmienia się w świetle dwóch radykalnie przeciwstawnych założeń interpretacyjnych.
I znowu mam świadomość lego, że argument len jest tour-de-•force i będzie wydawał się takim tak długo, jak długo nic nastąpi rewolucja. klórq on projektuje. (Powyż.szc) odczytanie Dumy i uprzedzenia nic miało jednakże być przekonujące. Chciałem jedynie opisać warunki, pod którymi mogłoby ono stać się przekonujące, i wykazać, że warunki te - przyjąwszy procedury |obowiązujące! w obrębie instytucji literatury, przy pomocy których wysuwa się interpretacje i je ustanawia - nic są niemożliwe do wyobrażenia. A zatem każda interpretacja mogłaby zostać wypracowana przez kogoś pozostającego w zgodzie z tymi procedurami (kogoś, kto wic. co „wystarcz.y" jako argument), nawet moje własne ..absurdalne" odczytanie Tygrysa jako alegorii procesów trawiennych. Tutaj zresztą zadanie jest stosunkowo łatwe, albowiem zgodnie z konsensem obwiązującym w krytyce literackiej nic istnieje przekonanie lak dziwaczne, żeby U lakę nic mógł zostać doń przypisany i nic byłoby nic dziwnego w tym. aby odnaleźć taki wypracowany system bogatych znaczeń (pita-gorejski? swedenhorgiański? kabalistyczny?), o którym nic można by powiedzieć, że był mu znany. Można by nawet uznać, że wiersz ten wyrażał ujętą w pierwszej osobie skargę kogoś, kto pogwałcił dietetyczny zakaz spożywania tygrysiego mięsa i czuje teraz, jak lo zakazane pożywienie pali jego żołądek, zaś jego płomień toruje sobie drogę poprzez lasy jego dróg trawiennych, grzmocąc i kując jak na jakimś kowadle w ręku diabla. W slra-