Tak też zaczął czytać, litera za literą, słowo po słowie, w ciągłej obawie, że zapomni literę, którą dopiero co odczytał.
„Zaczynam czytać rozdział z poleconej mi książki, śledzą wzrokiem kolejne litery, zgłoski, słowa. Niezwykła powolność szalenie mnie drażni, a tu jeszcze oczy przeszkadzają sobie wzajemnie, szczególnie prawe oko, i rozchodzą się gdzieś w bek, unosząc w górę literę, na którą właśnie chciałem popatrzeć! Znowu śpieszę znaleźć tę właśnie literę lub słowo w tekście książki... czas płynie, a ja zapomniałem już, na czym się zatrzymałem, na jakim słowie, na której literze. A w ostatnich miesiącach było mi jeszcze trudniej czytać tekst z gazety lub książki, doznawałem jeszcze większych zahamowań w czytaniu. Oto czytam i czytam jeden rozdział... i nie jestem w stanie, nie mogę się zmusić, przeczytać chociaż do połowy słowa. Łatwiej by mi było, gdybym mógł chociaż na krótko pamiętać pewne słowa, choćby takie jak: zaćmienie słońca, zaćmienie księżyca...”
I tak mijały lata. Czytał uparcie, próbując poznać litery, złożyć je w słowa, nie zapomnieć przeczytanych słów. Z upływem czasu nie było to łatwiejsze niż uprzednio. A później pojawiły się nowe zahamowania, nowe kłopoty.
„W ostatnim okresie, w tych latach, w toku mojego czytania zaczęły pojawiać się dłuższe przerwy, to znaczy czytałem w jeszcze wolniejszym tempie, a na dokładkę jeszcze częściej litery zaczęły mi znikać z pola widzenia. Pewnego razu (było to 2 maja 1967 r.) zauważyłem nagle, patrząc na literę początkowo lewym, a później prawym okiem, że prawym okiem nie mogę jej przeczytać, a to dlatego, że wydawała mi się tak mała (dwa lub trzy razy mniejsza niż litera. widziana lewym okiem)”.
Jak fantastyczny wysiłek musiał włożyć w naukę, aby opanować sztukę czytania!
A co z pismem?
Dzień decydującego odkrycia
Początkowo z pismem miał podobne kłopoty jak z czytaniem, a nawet było jeszcze gorzej. Odzwyczaił się posługiwać ołówkiem, nie wiedział, jak go trzymać, którą stroną. Zapomniał, jakie należy wykonywać ruchy, ab/ napisać literę. Stał się całkowicie bezradny.
„Oduczyłem się posługiwać ołówkiem: obracam go na wszystkie strony i w żaden sposób nie mogę zacząć pisać. Pokazują mi, jak należy trzymać ołówek, a następnie proszą, abym coś napisał. Wówczas biorę ołówek i rysuję na kartce jakąś nieregularną linię i nic więcej... Długo rozmyślam, spoglądam to na papier, to na ołówek i w końcu zdecydowanym ruchem przesuwam ołówkiem po papierze. Widzę, że pozostaje na nim jakiś ślad, bardzo nieokreślony, który przy bliższym przyjrzeniu się, da się porównać z bazgrołami małego dziecka nie znającego jeszcze alfabetu! Patrzę ląą to, na te bazgroły i czuję, że ogarnia mnie śmiech, ale' też i coś w rodzaju lęku; zdumiewające, przecież kiedyś świetnie umiałem pisać i szybko czytać, a tu masz... i znowu uczucie, że to wszystko sen, zaczynam więc bezmyślnie uśmiechać się do swojej nauczycielki”.
6* 83