— Ty draniu — wykrzykną! — dlatego nie miałeś
czasu ostatniego wieczora!
— JspoKoj się? O czym ty myślisz?
Tł»orne gotował się z wściekłości. Podniósł latarkę i szedł w stronę Buzza.
— Ty draniu. Ty i Amanda.
— Posłuchaj, przypuśćmy, że ja rzeczywiście...
— Przypuśćmy? — wycharczał Thorne i rzucił latarkę, trafiając Buzza w głowę. — To się więcej nic zdarzy, Buzz. Nigdy więcej-
Około północy Thorne jechał sportowym samochodem Buzza. W bagażniku leżały dwie walizki pełne złotych i srebrnych pucharów. Wszystkich nie mógł zabrać, ale te na pewno przyniosą mu pięćdziesiąt tysięcy. Naturalnie również Buzz leżał w bagażniku. Buzz nie żył i Thorne miał wiele zachodu z umieszczeniem zwłok i walizek w bagażniku. Zamierzał pojechać do kanionu i wyrzucić ciało Buzza w wąwozie. Na skraju wąwozu był ostry zakręt, a wszyscy wiedzieli, że Buzz lubił ostro jeździć. Posadzi go za kierownicą i zepchnie wóz. Musi także przeprowadzić rozmowę z Amandą.
Na ulicy był jeszcze dość duży ruch. Kiedy przejeżdżał obok znanej restauracji, z lewej strony wyjechał mu jakiś samochód, przejechał przed nim i pojechał na parking przed restauracją. Thorne pojechał za nim, zatrzymał samochód, wyskoczył i krzyknął w stronę tamtego:
— Idioto, mało mnie pan nie rozbił.
Kierowca tamtego samochodu odpowiedział:
— Zapomniał pan zaciągnąć ręczny hamulec?
— Co takiego?
— Zapomniał pan zaciągnąć ręczny hamulec.
Thorne odwróci! się. Samochód Buzza toczy! się po
pochyłości parkingu, nabierając coraz większej szybkości. Wreszcie uderzył w jakąś ciężarówkę. W tym samym momencie otworzyła się pokrywa bagażnika. Najpierw wypadł z niego Buzz, potem otwarta walizka, z której wysypały się złote puchary™
— -M —
—______:__
_
_
Miał na sobie tylko szlafrok kąpielowy. Zza drzwi dochodziły go piski dziewcząt i szura wody. Czuć było gorącą parę. Zapewne otworzyły wszystkie prysznice na pełny regulator. Kąpały się, zmywając pot po całodziennej wędrówce w dotkliwym skwarze. Mówiły, że dziś plecaki wycisnęły z nich siódme poty. Przeszli w sumie prawie siedemnaście kilometrów, często piaszczystymi drogami.
Pchnął drzwi i zmrużył oczy. Najbliżej niego stała Danka. Głowę odchyliła do tyłu i rękami masowała włosy. Spłukiwała szampon. Jej nagusieńkie piersi sterczały wyzywająco. Zdobiące je brodawki najwyraźniej stwardniały; były duże, jak i same piersi. Stała na lekko rozsuniętych nogach. Wspaniała figura! Po bokach ani jednej fałdki tłuszczu, brzuch idealnie plaski, bez żadnych zniekształceń. Ekscytująco wyglądał jej wzgórek łonowy, obficie pokryty czarnymi włoskami. A te nogi! Wręcz z okładki gazety dla starszych panów—
— O, jest pan profesor! — krzyknęło kilka dziewcząt
Danka otworzyła oczy i uśmiechnęła się do Marcina. Spojrzała też na niego Dorotka, która razem z Danką stała pod jednym prysznicem. W ich oczach było wyczekiwanie i najzwyklejsza ciekawość. Cóż, wypadało mu zdjąć szlafrok i przystąpić do kąpieli. Podszedł do wieszaka i zdjął przyodziewek frotte... Obnażył się im od tylu...
No i trzeba było podejść do któregoś prysznica! Przy każdym z nich było po dwie lub trzy dziewczyny.