W rozmowie tej mówił o rozmaitych personalnych zadrażnieniach i plotkach. W czasie alarmu przeciwnicy — także jak wiadomo i car Aleksander — wyrażali pogląd, że Bismarck jest w takim napięciu nerwowym, że nie można na serio brać wszystkich jego wypowiedzi i gestów. Żelazny Kanclerz wiedział o tym, bo mu usłużni ludzie z otoczenia donosili, aby pogłębiać jego nienawiść do rozmaitych osobistości. Tak więc chcąc niejako usprawiedliwić Schweinitza, któremu nie przypisuje złej woli, zauważył, że opinia o złym stanie jego nerwów pochodzi od cesarzowej Augusty i od Radziwiłłów. Wiadomo, że to była ta koteria dworska, która zwalczała Bismarcka i jego politykę wobec Kościoła. Tłumaczył się też Bismarck ponownie z tych swoich wypowiedzi, które przeciekły, o ewentualnym ataku na Austro-Węgry. Otóż mówiąc o tym — jak wiadomo Kśrolyi usłyszał to od ambasadora brytyjskiego — myślał tylko o tej ewentualności, gdyby Austria zmieniła swoją politykę, a to mogłoby nastąpić, jeśliby Węgry ze względu na zły stan swoich finansów zrzekły się samodzielności i zrewidowały ugodę austro--węgierską na korzyść centralizmu. Trzeba przyznać, że były to wyjaśnienia bardzo mało przekonywające. Nic nie wskazywało na to, aby Austro-Węgry miały zmieniać swoją zasadniczą orientację zewnętrznopoli-tyczną. Na pewno było prawdą, iż głównym gwarantem tej orientacji była samodzielność węgierska w ramach dualizmu, ale też trudno było sobie wyobrazić, aby Węgrzy dobrowolnie mieli z niej rezygnować. Pewne było, ii żadne trudności finansowe nie mogłyby ich do tego skłonić.
Ten bardzo słaby argument i tak już stracił swoją aktualność, a był, jak wspominaliśmy poprzednio, przez Bismarcka rozstrząsany w 1874 r. i ostatecznie przez
niego zaniechany, jako że w tym roku Węgrzy dzięki pomocy banków niemieckich, dzięki staraniom niemieckiego rządu i samego Bismarcka, wyszli z finansowych tarapatów. W rozmowie z Karolyim Bismarck przypominał znowu arcyks. Albrechta, który ma ambicję jako wódz i chce odwetu za Sadowę. Ale nie naciskał i znowu zrobił zręczną woltę przyznając, że najgorzej przysłużyłaby się dobrym stosunkom austriacko--niemieckim taka partia austriacko-niemiecka, która by zmierzała do wcielenia prowincji austriackich zamieszkałych przez Niemców do Rzeszy. Ostatecznie więc oba państwa powinny dążyć do wzajemnej asekuracji na zasadach prawa międzynarodowego, ale to trzeba na razie zostawić naturalnemu rozwojowi rzeczy. Zakończył tę rozmowę ponownym podkreśleniem, że ma wielkie uznanie dla austriackiego stanowiska zajętego w czasie ostatniego kryzysu.
Andrśssy odpowiedział odwrotnie w liście prywatnym datowanym 16 czerwca, w którym wyraził radość*1, że cała wymiana myśli między nim a kanclerzem ukształtowała się tak korzystnie, oczywiście zwrócił uwagę, iż zły stan finansów nie skłoni Węgrów do rezygnacji czy ustępstw w sprawie dualizmu, ani tym bardziej do przyjęcia nieprzyjaznej Niemcom polityki. Co do arcyks. Albrechta, to zaznaczył te nie wierzy, aby przypisywana mu wypowiedź dotycząca marzenia o zwycięstwie nad Prusakami była autentyczna i dodaje, te arcyksiążę jest niezmiernie obowiązkowy (plichttreu) i nie będzie krzyżował polityki swego pana i władcy. Andrśssy zgodził się również z Bismarckiem, te stosunki między Austro-Węgrami a Niemcami muszą jeszcze dojrzeć do układu prawnego.
» Ąndrśsty do K4rolyie*o, pryw. 1S VI ISIS, ibidem.