2. ORYGINALNOŚĆ A REGULARNOŚĆ
174
Ogółem biorąc historia idei traktuje pole dyskursów jako dziedzinę o dwóch wartościach: wszelki element, który się tu wykrywa, może być określony jako stary lub nowy, nieznany lub powtórzony, tradycyjny lub oryginalny, zgodny z typem przeciętnym lub odchylony od normy. Można zatem wyodrębnić dwie kategorie sformułowań: z jednej strony te — wyróżniane i stosunkowo nieliczne — które zjawiają się po raz pierwszy, które nie mają podobnych sobie antecedensów, które ewentualnie posłużą innym za wzór i które z tego względu mają prawo uchodzić za twory oryginalne; z drugiej strony, sformułowania pospolite, codzienne, masowe — nie odpowiedzialne za siebie i wywodzące się z tego, 'co było już powiedziane, niekiedy powtarzające to dosłownie. Każdej z tych dwóch grup historia idei nadaje określony status, nie poddaje ich tej samej analizie. Opisując pierwszą, opowiada historię wynalazków, zmian i przeobrażeń,, pokazuje, jak prawda odrywała się od błędu, jak świadomość budziła się ze swych kolejnych snów, jak raz za razem powstawały nowel formy, by stworzyć krajobraz, który jest dzisiaj naszym krajobrazem. Rzeczą historyka jest odnaleźć — wychodząc od owych odosobnionych punktów, od owych kolejnych rozłamów — ciągłą linię ewolucji. Druga grupa odwrotnie — objawia historię jako bezwład i ociężałość, jako powolne gromadzenie się przeszłości i milczące odkładanie się rzeczy powiedzianych: wypowiedzi traktuje się tu w masie, kierując się tym, co jest im wspólne; ich jednostkowość zdarzeniowa może być zneutralizowana; tracą również znaczenie tożsamość autora oraz moment i miejsce ich ukazania się. Powinno się natomiast mierzyć ich zasięg: do którego miejsca i do kiedy są powtarzane,
jakimi kanałami się rozprzestrzeniają, w jakich grupach krążą, jaki ogólny horyzont zakreślają ludzkiej myśli, w jakich granicach ją zamykają i w jaki sposób pozwalają odróżnić charakteryzowaną epokę od innych; opisuje się więc tu serię układów globalnych. W pierwszym wypadku historia idei przedstawia następstwo zdarzeń myśli, w drugim — nieprzerwane obszary skutków; w pierwszym wypadku odtwarzane jest wyłanianie się prawd lub form, w drugim przywraca się zapomniane powiązania i odsyła dyskursy do ich rełatywności.
To prawda, że historia idei nieustannie wskazuje związki między tymi dwiema instancjami. Nie spotykamy nigdy którejś z dwóch analiz w stanie czystym. Opisuje się konflikty między starym a nowym, opór, jaki stawia wiedza nabyta, represyjny nacisk, jaki wywiera ona na rzeczy nigdy jeszcze nie powiedziane, zasłony, któryihi je maskuje, oraz zapomnienie, na które uda się jej niekiedy je skazać; ale opisuje się też ułatwienia, które po cichu i z daleka przygotowują przyszłe dyskursy; opisuje się reperkusje odkryć, tempo i zasięg ich dyfuzji, wolne procesy zastępowania bądź nagłe wstrząsy naruszające powszedni język; opisuje się włączanie nowego w uporządkowane już pole wiedzy nabytej, stopniowe pogrążacie się oryginalności w tradycji, czy wreszcie ponowne zjawianie się już-powiedzianego i wydobywanie na światło dzienne tego, co początkowe. Jednakże te obustronne relacje nie zmieniają faktu, że historia idei proponuje zawsze dwubiegunową analizę starego i nowego. Analiza ta włącza w empiryczny materiał historii, w każdy z jej momentów, problematykę początku. Chodzi o to, aby w każdym dziele, w każdej książce, najdrobniejszym tekście odnaleźć punkt rozłamowy, aby z możliwie największą dokładnością oddzielić utajone nawarstwienie tego, co jest „już-tu”, wierność — być może mimowolną — nabytym poglądom, prawo fatalizmów dyskursywnych, od' żywości tworzenia, od przejścia w nieredukowalną różnicę. Ów opis oryginalności, choć wydaje się rzeczą oczywistą, nastręcza dwa nader trudne problemy metodologiczne: problem podobieństwa i problem następstwa. Zakłada on bowiem, że można ustalić coś w rodzaju jednej wielkiej serii, w której każde sformułowanie byłoby datowane według jednorodnych chronologicznych punktów ocjniesienią. Czy jednak, gdy rzecz rozważyć dokładniej, wciąż w ten sam sposób i na tej sa-
175