genstein (1889—i951), z pochodzenia Żyd austriacki,, by! inżynierem z wykształcenia i od zainteresowań technicznych przeszedł ku matematyce, a stąd ku pracy nad podstawami matematyki i logiką, wreszcie filozofią. Ostatnie lata przed pierwszą wojną światową spędził na studiach pod kierownictwem Russella w Cambridge i pierwsza jego książka (jedyna zresztą, jaką za życia ogłosił) wyrasta w znacznej części z bodźców, dostarczonych mu przez Fregego i Russella. Ogłoszone już po śmierci Badania filozojiczne (1953) mają inny charakter i wiele myśli Traktatu Wittgenstein najwidoczniej zarzucił. Ogromny wpływ, jaki wywarły oba te dzieła — pierwsze głównie w rozwoju logicznego empiryzmu, drugie w tak zwanej filozofii lingwistycznej — nie upoważniają wszakże do tego, by myśl Wittgenstein a w którymkolwiek z tych dwóch nurtów zlokalizować, tym bardziej że on sam interpretacji własnego filozofowania w duchu logicznego empiryzmu nie przyjął. Pomijając tedy wykład tej wieloznacznej i kontrowersyjnej filozofii, stanowczo nie mieszczącej .się, jako całość, w granicach pozytywistycznego obrazu świata, zwrócimy tylko uwagę na parę punktów, które inicjatorzy logicznego empiryzmu uznali za pokrewne własnym skłonnościom.
Dla Wittgensteina z okresu Traktatu rzeczywistość dana naszej percepcji składa .się z pojedynczych faktów, a sens wszelkiej wiedzy jest sprowadzalny do opisów owych faktów pojedynczych, przy czym opisy ,te są strukturalnymi odpowiednikami („obrazami”) faktó w; każde zdanie ogólne jest, ćo do swej prawdziwości i sensu, wyznaczone całkowicie przez zbiór jednostkowych zdań, z których sumą jest równoznaczne. Nie istnieje wiedza aprioryczna o faktach i rzeczach, stąd logika, nauka nie korzystająca z empirycznych uzasadnień, sikłąda się z pustych treściowo tautologii. Ów podział wszelkiej wiedzy możliwej na dwie klasy — tautologie i zdania o faktach — podział wyłączający możliwość sądów syntetycznych a priori, został w zasadniczym schemacie przejęty przez pozytywizm logiczny. Elementarne, „atomowe” fakty stanowią jedyne tworzywo języka i myśli. Rozumiemy to tylko, co potrafimy wypowiedzieć, nie ma tedy myśli nie nadającej się do wypowiedzenia i nie ma pytań zasadniczo nierozstrzygalnych, albowiem kwestie zasadniczo nierozstrzygalne nie mogą być w sposób sensowny sformułowane. W tym sensie, jak powiada sławny aforyzm Traktatu, granice mojego języka są granicami mojego świata. Ponieważ, z kolei, fakty atomowe zawsze są przypadkowe, tj. opisy ich nie zawierają żadnej cechy zniewalającej do ich uznania na mocy reguł logiki, tedy całość naszej wiedzy o świecie nie zawiera również nic koniecznego. Konsekwencje tych restrykcji w odniesieniu do pytań metafizycznych są jawne. Możemy zapytywać o przynależność pewnego faktu do naszego świata doświadczeń, nie możemy jednak sensownie zadawać pytań o cechy świata jatko całość, tj. interesować się tym, jaki charakter ma „wszystko razem”. Zastanawiać ,się nad tym na przykład, czy rzeczywistość mą naturę materialną, jest przedsięwzięciem bezsensownym, pytanie nie może być postawione, bo tylko ze względu na swoiste doświadczenie „materialności” w jej odróżnieniu .od „niematerialności” dałoby się znaleźć na nie-odpowiedź.- Skoro najoczywiściej doświadczenia takie są nie do pomyślenia, problem realizmu nie da się racjo-., nalnie wysłowić. Radykalna odrtiowa sensowności wobec pytań, o „świat jako całość” doprowadziła Wittgensteina do przekonania, że nawet sądy typu „świat zawiera co najmniej trzy przedmioty” uznał za bezsensowne. Z punktu 'widzenia danych, jakie doświadczenie może nastręczyć, różnica między realistyczną a solipsystyczną interpretacją nie tylko nie może być rozstrzygnięta, ale <nie daje się słownie ująć. Wittgenstein sądzi zresztą — nader rządki przypadek — że to, o co chodzi w doktrynie soli-psystycznej, jest słuszne, jednakże niepodobna tego wypowiedzieć. Byłby to przy tym solipsyzm pozbawiony takiej kategorii, jak „ja”, albowiem „ja” nie daje się odnaleźć wśród faktów atomowych i przy bliższym badaniu-kurczy się do wymiarów punktowych. Tak zwany podmiot jest nieuchwytny nie tylko jako domniemane „wnętrze” różne od rzeczy, ale nawet jako „wewnątrz-świa-towy” przedmiot; w granicach doświadczenia mogę mówić o „sobie” jako o poszczególnych faktach, kiedy jednak-spróbuję przekroczyć ich zawartość i wypytywać o jakieś
13*
195