ty lub nieuświadomiony. Jeśli weźmiesz na przykład mit, to żeby go zrozumieć, musisz przyjrzeć się wszystkim mitom tej kultury i odkryć głęboko ukryty „język” mitów leżący u ich podstawy. Ten język jest w zasadzie bipolarny - zbiór przeciwieństw (czysty-nie-czysty, płodny-jałowy, surowy-gotowany itd.), które są eksploatowane w różny sposób w każdym micie.
Semiotyka, chociaż pojawia się u Saussaure’a i współczesnego mu filozofa Charles’a S. Peirce’a, naprawdę rozwinęła się dopiero dzięki pracom francuskiego krytyka Rolanda Barthesa (1915--1980). Barthes także badał mit, ale rozszerzył jego pojęcie, obejmując tym terminem znaczną różnorodność kulturowych kodów i wierzeń. W Mythologies (1957) poruszył kulturowe znaczenie wszystkiego - od mózgu Einsteina po zawodowe zapasy, badając, w jaki sposób obiekty i działania przyjmują drugorzędne lub nawet trzeciorzędne znaczenia w kulturze. Mój własny przykład: Niektóre kolory i wzory na kawałku materiału oznaczają flagę narodową; flaga narodowa oznacza tożsamość narodową: tożsamość narodowa znaczy patriotyzm; patriotyzm - obowiązek wobec państwa itd.
Barthes odniósł później swoje spostrzeżenia do literatury. Wykazał, że to, co dane utwory znaczą, jest częściowo zdeterminowane wieloma rozmaitymi kodami - semantycznymi, ideologicznymi, estetycznymi itd. Każdy tekst (lub, jeśli sobie życzysz, każdy autor) usiłuje wyznaczyć pewną granicę funkcjonowania tych kodów, dzięki czemu czytelnik doświadcza uczuć i znaczeń, które miał w zanńerzeniu autora przeżywać. Na ile udaje się tekstowi spełnić te zamierzenia, na tyle jest on „czytelniczy” - przystosowany do biernej konsumpcji. Ale żaden autor czy tekst nie utrzyma w ryzach wszystkich kodów i nie ograniczy ekspansywności lub wolnej gry swobodnych skojarzeń, które wykraczają poza jego intencję. Na ile czytelnik uczestniczy w organizowaniu i umiejscawianiu tych nadmiarowych znaczeń, na tyle tekst jest „pisarski” - jest przedmiotem aktywnego odbioru.
W czasach swojej największej popularności, w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych dwudziestego wieku, strukturalizm zakorzenił się w najrozmaitszych dziedzinach nauk humanistycznych, dając początek kierunkom obecnie nazywanym poststrukturali-stycznymi. Zasługują na to niejednoznaczne określenie takie ruchy jak dekonstruktywizm i psychoanaliza Lacanowska, ponieważ, choć w zasadzie są strukturalistyczne, kwestionują niektóre z założeń strukturalizmu - na przykład wyższość mowy nad pismem lub spójność ludzkiego podmiotu. Dalsze rozważania na temat jednego z tych zabawnych i fascynujących kierunków znajdziesz w rozdziale Rekonstrukcja”.
Według lingwisty Noama Chomsky’ego (urodzonego w roku 1928), prawdopodobnie najbardziej znanego ze swoich wykładów politycznych, mózg nie jest tabula rasa, jeśli chodzi o język. Mnóstwo ludzkich języków, żywych lub martwych, jest zbyt do siebie podobnych, jeśli chodzi o strukturę, aby w grę mógł wchodzić przypadek. Mózg - sądzi Chomsky - musi mieć wbudowaną „gramatykę uniwersalną”, która pozwala dzieciom bardzo szybko nauczyć się języka, ale która także nakłada ograniczenia na to, jak ten język może wyglądać.
Chomsky wywiódł tę ideę ze swoich badań składni, która jest znaczącym uporządkowaniem wyrazów w zdaniu. „Kot siedzi na słomiance” przedstawia prawidłową składnię polską (i dlatego ma znaczenie), podczas gdy „Słomiance na kot siedzi” - nie. Kiedy Chomsky zaczynał swoją karierę, składnia nie była gorącym tematem w lingwistyce. Strukturalizm rozwijał się pełną parą, a struktu-raliści dużą większą wagę przywiązywali do natury lingwistycznego „znaku” (łączenia par słowo-pojęcie) niż do gramatyki lub struktury spójnych zdań.
Chomsky był także zainteresowany strukturą, ale nie tyle powierzchniową strukturą języka (rzeczywistym użyciem znaków), ile tym,4 co nazwał „strukturą głęboką”. Z obserwacji, że prawie wszystkie dzieci, niezależnie od swojej wrodzonej inteligencji, łatwo i szybko zdobywają podstawowe umiejętności językowe,
175