nych i są zrozumiałe jedynie wówczas, gdy niezależnie od nich rozumie się poszczególne sytuacje historyczne, które pod nie „podpadają”. Rozumienie poszczególnych faktów i poszczególnych sytuacji jest tu — inaczej niż w naukach przyrodniczych — warunkiem rozumienia ogólnego opisu i jest od niego niezależne. Tymczasem w naukach przyrodniczych rozumienie faktów jest możliwe tylko dzięki wiedzy na temat ogólnych praw, dzięki rozumieniu teorii, która ustanawia związki między faktami i nadaje im sens.67
Z tego omówienia najważniejszych tez Wincha widać, że zamiar, jaki mu przyświecał, zbliżony jest do tego, jaki odnaleźliśmy w dziełach innych analizowanych tu autorów. Chciał on pokazać, że potoczny sposób rozumienia czynności ludzi, choć odmienny od wyjaśnień naukowych, jest prawomocny i niezbywalny, a także że nauki badające życie społeczne muszą się na nim opierać, co czyni z nich nauki osobliwe, inne niż nauki przyrodnicze. Oparcie się na filozofii Wittgenstei-na sprawiło, że Winch skutecznie uniknął pewnych trudności teoretycznych, jakie pojawiają się u tych filozofów, którzy — jak Alfred Schutz — za punkt wyjścia obierają jednostkową świadomość i na niej osadzają całą swą konstrukcję. Na przykład nie ma Winch — i mieć nie może — żadnego problemu z „intersubiek-tywnością”. Przewagi te zostają jednak okupione pojawieniem się nowych kontrowersyjnych kwestii i ujawnieniem pewnych słabych punktów, na które krytycy nie omieszkali zwrócić uwagi w ostrej dyskusji, jaka rozwinęła się wokół tej książki. Nie będę przytaczał tu wszystkich argumentów, jakie padły. Nie byłoby to zresztą możliwe. Chciałbym jedynie zatrzymać się nad paroma kwestiami, które nie tylko mogą nam pomóc lepiej zrozumieć stanowisko Wincha, ale także mają ogólniejsze znaczenie i dotyczą problemów poruszanych w tej książce.
Por. tamże, s. 131—136 (przekł. polski s. 174—178). Warto przypomnieć, że na podobne „osobliwości” humanistyki wskazywał Dilthey. Por. powyżej s. 88.
Jedną z kwestii, która wzbudziła szczególny sprzeciw i ściągnęła na Wincha oburzenie socjologów, był ów programowo przezeń głoszony „aprioryzm”. Pogląd, że pewne problemy można rozwiązać przez aprioryczną analizę pojęć, a nie przez żmudne zbieranie i skrupulatne analizowanie faktów, wydał się niektórym socjologom typową arogancją i uzurpacją filozofa, który przychodzi do socjologów, żeby ich pouczać; a nie żeby się od nich uczyć.®8 Czy jednak rzeczywiście tak jest? Czy rzeczywiście socjologia nie może mieć żadnego pożytku z ..apriorycznych” rozważań filozofa? Otóż wszystko zależy od tego, jak takie rozważania będziemy rozumieli i jak określimy ich cel. Winch uważał, że dzięki analizie pojęciowej można odpowiedzieć na pytanie, czym jest życie społeczne, czym jest w ogóle działanie. Dlaczego miałoby to być stanowisko nonsensowne? Dlaczego mielibyśmy przypuszczać, że problem taki mógłby zostać rozwiązany przez „naukową” analizę empiryczną, to jest przez badanie rozmaitych sposobów życia społecznego, rozmaitych działań i porównania ich ze sobą? Przecież Weber, którego socjologowie nie mogą podejrzewać ani o lenistwo, ani o brak znajomości materiału empirycznego, podstawowych kategorii socjologii rozumiejącej, takich właśnie jak działanie, także nie wyprowadzał metodą uogólnień z „danych empirycznych”. Twierdzenie Wincha. że pewne teoretyczne problemy socjologii należą rówrnież — czy nawet przede wszystkim — do filozofii, nie znaczy przecież, że chciał on całą socjologię zastąpić tego rodzaju analizą filozoficzną. A już na pewno nie znaczyło to, że możemy opisywać istotę jakichś konkretnych zjawisk społecznych nie mając na ich temat żadnych wiadomości, nie opierając się na żadnym doświadczeniu. Byłoby to absurdalne. Winchowi chodziło zresztą o coś wręcz przedwmego: o podkreślenie, że socjolog
** Por. A. R. Louch, The vcry Idea o/ a Social Science, w: ,Inqulry'\ t. 6. 1963. s. 273—286; a także E. Gellner. The Entry of the Philosophers, w; tenże, Cause and Meamng in the Social Sciences, London 1973, s. 78—87; i M. Roche. Phenome-nology, Languagc and the Social Sciences, London 1973, s. 248— —263.
235