było wskazać jakieś bardzo zresztą nieliczne wyjątki dotyczące, wydarzeń minionych, co do których panuje powszechna zgoda: na przykład to, że Napoleon I żył i umarł; ale nie ulega kwestii, że co do wielu wydarzeń _ historycznych można mieć wątpliwości — jeśli nie poprzestaje się na ich ogólnikowej charakterystyce, lecz precyzuje się okoliczności i daty. Prawdopodobieństwo błędu staje się zresztą wyraźnie większe, gdy mowa o wydarzeniach aktualnych, takich jak istnienie jakiegoś oddalonego od nas miasta czy jakiejś znanej osobistości, ponieważ prawdopodobieństwo zgonu czy jakiegoś kataklizmu, choćby bardzo małe, pozostaje olbrzymie w porównaniu z tymi znikomo małymi prawdopodobieństwami, które uznaliśmy za całkowicie pozbawione znaczenia.
(55) obiektywny charakter pewności
Cały szereg zastrzeżeń podobnych do tych, które poprzednio dyskutowaliśmy, możemy wyeliminować uwydatniając obiektywny charakter naszej pewności co do niemożliwości cudu daktylogra-ficznego. Pewność ta narzuca się bowiem z tą samą siłą każdemu, kto potrafi pojąć sens zagadnienia. Pewność ta jest zatem powszechna, czego nie można powiedzieć o naszych niezachwianie pewnych wiadomościach z dziedziny geografii czy historii; o ile "Francuz nie może wątpić w realne istnienie Napoleona, to trudno powiedzieć to samo o kimś, kto żyje daleko od Francji i nie zna jej historii, tak jak Francuz nie zna historii jego kraju. I tylko niektóre zjawiska astronomiczne są równie dobrze znane wszystkim mieszkańcom naszej planety; ale i te wyglądają inaczej dla ludzi zamieszkujących okolice podbiegunowe.
Można zauważyć, że na ogół nasze przeświadczenia natury praktycznej, które możemy uznać za obiektywne (w tym sensie, że są wspólne 120
wszystkim ludziom), czerpią tę własność stąd, że dotyczą zjawisk bardzo powszechnych i uważanych za ważne. Nie mielibyśmy jednak żadnych podstaw, by wierzyć w którykolwiek spośród takich faktów, gdyby nie świadectwo innych ludzi.
Jeśli chodzi o cud daktylograficzny, odpowiednie doświadczenie można by opisać rozmaicie, nawet tak, aby było ono zrozumiałe dla kogoś, kto nigdy nie słyszał o maszynach do pisania. Niewątpliwie, można by ostatecznie zmodyfikować owo doświadczenie i w taki sposób, aby było zrozumiałe dla ludzi nie posługujących się pismem alfabetycznym, lecz ideograficznym. Każdy człowiek zdrowo myślący uzna, że pomyślny rezultat eksperymentu, tj. odtworzenie drogą czystego przypadku któregoś z arcydzieł literatury, jest rzeczą z c a ł ą pewnością wykluczoną. Gdyby nawet chodziło o prosty sonet, każdy przyzna, że nie sposób zgodzić się z takim oto naiwnym rozumowaniem: nic nie stoi na przeszkodzie, aby pierwszy wybór losowy przyniósł pierwszą literę sonetu, to samo dotyczy drugiego losowania i drugiej litery, trzeciego losowania i trzeciej litery itd., aż do ostatniej litery sonetu. Taki ciąg szczęśliwych przypadków wydaje się niemożliwy już dla prostego sonetu zawierającego 600-700 liter, a cóż dopiero mówić o tomie liczącym około miliona liter.
Z tą samą pewnością, z jaką odrzucamy możliwość cudu alfabetycznego, negujemy również możliwość cudu termodynamicznego, polegającego na przykład na tym, że w otwartym naczyniu wypełnionym powietrzem tlen w sposób przypadkowy oddzieliłby się od azotu, tak że otrzymalibyśmy litr czystego tlenu, albo że jakaś większa ilość ciepła przeszłaby od ciała zimnego do cieplejszego (cud Jeansa).
Niektórzy krytycy zechcą zapewne bronić ścisłości języka i sprzeciwią się używaniu wyrazu pewność tam, gdzie matematyk wykrywa najmniejsze choćby prawdopodobieństwo zdarzenia
121