Pospolicie słyszy się, że moralność jest wytworem społecznym, że nie istniałaby, gdyby nie współżycie. Ten charakter społeczny ma, według niektórych, odróżniać oceny moralne od estetycznych. Piękno czy brzydotę przedmiotów mógłby, według nich, docenić jakiś człowiek żyjący od niemowlęctwa na wyspie bezludnej; tenże człowiek nie mógłby wszakże nigdy dojść do żadnych ocen o charakterze moralnym. Przekonanie o owym społecznym podłożu moralności ma niewątpliwie stare dzieje. Uwydatniało się ono wszak już w etyce sofistów. Opinia ta jednak rozpowszechniła się szczególnie w czasach nowszych, dzięki pracom socjologów i socjologizujących etyków. Dziś wydaje się już po prostu truizmem. Do rozpowszechniania się tej opinii przyczyniła się niewątpliwie praca Durkheima i jego szkoły. W związku z tymi to pracami rozgorzał, przede wszystkim we Francji, ale także i poza jej granicami, spór o to, czy moralność jest, czy nie jest faktem społecznym, a w związku z tym, czy należy naukę o moralności włączać do socjologii, czy nie należy. Tę drugą bowiem sprawę uzależniono od wyniku pierwszej.
Z tych dwóch zagadnień nas interesować będzie tylko pierwsze, przy czym nie będziemy się tu kusić o rozstrzygnięcie tego zagadnienia, które okazuje się bardzo skomplikowane, lecz o odpowiedź na pytanie, co mieli i co miewają na myśli ci, którzy twierdzą, że moralność jest faktem społecznym, i ci, którzy z tą opinią polemizują. W obszernej literaturze, dotyczącej tej sprawy, zagadnienie sporne nie było wyraźnie precyzowane. Próby ja-
183
Artykuł opublikowany w księdze pamiątkowej ku uczczeniu 15-lecia pracy nauczycielskiej prof. Tadeusza Kotarbińskiego, Fragmenty filozoficzne, Warszawa 1934.