nem ocenianym ze względu na kogoś. Mówiąc o tym, że każdy czyn moralny czy niemoralny jest czynem względem innych jako członków grupy, ma się na myśli, że każdy czyn, oceniany jako moralny czy niemoralny, jest oceniany ze względu na swój rezonans we współżyciu.
Tak to nasza wersja druga, korzystając z dwuznaczności zwrotu „względem kogoś”, zmienia w toku różnych dyskusji oblicze. Przy interpretacji zwrotu „czyn względem kogoś” jako „czyn skierowany na kogoś” prawdziwość tej wersji wydaje się wątpliwa. Przy interpretacji zwrotu „względem kogoś” jako „ze względu na kogoś” nasza wersja staje się twierdzeniem zupełnie nowym, twierdzeniem, które obiecujemy sobie niebawem rozpatrzyć jako wersję czwartą.
3. Powiedzieć w znaczeniu trzecim, że moralność jest faktem społecznym, to tyle, co powiedzieć, że oceny czy normy, którymi rządzimy się w naszym postępowaniu, są funkcją warunków społecznych. Nieistnienie ocen jest w tym wypadku zależne od tego, że istnieją w ogóle zrzeszenia ludzkie, lecz ich treść zależne jest od tego, jak się owe zrzeszenia kształtują. „La morale d’une societe donnee, a une epoąue donnee est determinee par 1’ensemble de ses conditions, au point de vue statiąue et dynamiąue” - tak brzmi nagłówek jednego z rozdziałów książki Levy--Bruhla La morale et la science des moeurs. Cała ta książka przesycona jest, jak dobrze wiadomo, poglądem traktującym moralność jako funkcję „rzeczywistości społecznej” danego okresu. Ten pogląd Levy-Bruhl przeciwstawia wszelkim poglądom przyjmującym jakąś moralność przyrodzoną, niezmienną, objawioną. Temu poglądowi, głoszącemu ewolucyjny charakter moralności, sprzyja, oczywiście, acz w ostrożniejszych czasem słowach Durkheim. „Wszystko, co mogą stwierdzić - mówi w Determi-nation du fait morał - to to, że jak dotąd, w toku moich badań, nie napotkałem jeszcze żadnej reguły moralnej, która by nie była wytworem określonych warunków społecznych”1. Rauh, antagonista Durkheima i jego uczniów w wielu punktach, jest pod tym względem z nimi w zgodzie. I on podaje przykłady cnót, akcentowanych mocniej w jednych ustrojach społecznych, słabiej w innych. Stoicy i epikurejczycy akcentowali, jego zdaniem, znacznie przyjaźni właśnie dlatego, że przyjaźnią chcieli zastąpić rozprzęgającą się wtedy więź społeczną. Przykładów, cytowanych przez licznych zwolenników tego poglądu, można by przytoczyć wiele. Pogląd ten był podtrzymywany przez rozwój nauk społecznych, wykazujący społeczne uwarunkowanie różnych przejawów kultur, badanych niegdyś w oderwaniu od wszelkiego tła społecznego. Tego rodzaju pogląd prowadził do relatywizmu, niemiłego zwolennikom obiektywnej, niezmiennej i powszechnej hierarchii wartości moralnych. Levy-Bruhl podkreślał zmienność ocen moralnych nawet tam, gdzie istniały pozory niezmienności. Na znanym przykładzie zasad neminem laedere, suum cuiąue tribuere okazywał, że niezmienna szata słowna w różnych okresach kryć może treść zupełnie różną. Absolutyści, tacy jak np. Fouillee, szli we wręcz przeciwnym kierunku, usiłując wykazać, że pod zmienną regułą i zmiennym obyczajem kryły się zawsze niezmienne i niezależne od wszystkich wstrząsów społecznych oceny. Tak np. mówił Fouillee, to, że w Egipcie karano za zabicie kota, a w naszych czasach tego się nie robi, nie świadczy bynajmniej o jakiejś zmianie w sposobie oceniania zdarzeń. I za naszych czasów, tak jak za dawnych, egipskich, podlega karze podniesienie ręki na przedmiot czczony. Zmieniły się tylko przedmioty czci.
4. Przechodzimy z kolei do czwartego sposobu pojmowania zwrotu: „moralność jest faktem społecznym”. Według tej nowej wersji, kto to twierdzenie podtrzymuje, ten myśli że każda ocena moralna ma zawsze jakieś społeczne uzasadnienie, że każdą normę moralną można wylegitymować, okazując, że jej przestrzeganie jest dla współżycia pożyteczne, a naruszanie -szkodliwe. Szkodliwe dla współżycia w ogóle, nie zaś dla jakiejś określonej grupy społecznej jako pewnej całości. Kradzież czy kłamstwo oceniane są ujemnie, jak tłumaczą niektórzy, bo jakżeby układało się współżycie, gdyby ludzie rabowali sobie swoje mienie i wzajem się oszukiwali. Jakąkolwiek normę moralną nam przytoczycie - mówią zwolennicy tego stanowiska -zawsze potrafimy okazać, że broni ona dobrych stosunków między ludźmi, pilnuje wzajemnego zaufania, które jest podstawą dla owego dobrego współżycia. „Co jest moralne? To to - jak się odpowiada - co jest zgodne z interesem społeczeństwa”2. Kto stoi na tym stanowisku, może także mówić, że nie istniałaby moralność, gdyby człowiek żył samotnie. Nie istniałaby, bo nie byłaby potrzebna. Moralność będąca higieną współżycia tylko na tle współżycia daje się pomyśleć. Jako klasyczny przykład moralisty, który w ten właśnie sposób zadanie moralności pojmował, może służyć Hobbes. W interesie ludzi jest, jego zdaniem, podtrzymywanie we współżyciu stosunków pokojowych. Wszystkie prawa natury, które Hobbes wyprowadza w De Cive, utożsamiając te prawa z prawami moralnymi, służą utrwalaniu dobrego mię-
189
Sociologie et philosophie, s. 81.
Frederic Rauh, Etudes de morale, F. Alcan, Paris 1911, s. 100.