otrzymania czegoś, co mu się dać zobowiązano, ze względu na etyczny postulat dotrzymywania zawartych umów.
Pojęcie roszczenia jest już pojęciem czysto psychologicznym. Czynniki wchodzące w skład oznaczonego przez ten termin przeżycia interesują etyka m.in. ze względu na ewentualny w nim udział potępienia. Czy ilekroć rościmy coś sobie, tylekroć potępiamy kogoś aktualnie lub potencjalnie za niewykonanie czynu, którego nasze roszczenie się domaga? Na odwrót, czy w każdym naszym potępieniu nie ma jakiegoś elementu roszczenia? Przypuśćmy, że rościmy sobie prawo do dachu nad głową i że w związku z tym ktoś przeniesiony służbowo do innego miasta jest najgłębiej przekonany, że instytucja, która to przeniesienie sprowokowała, winna pomyśleć, gdzie będzie mieszkał - stan psychiczny uwydatniający się szczególnie jaskrawo w wypadku zawiedzionych oczekiwań. Czy to roszczenie nie zawiera potencjalnego, a ewentualnie i aktualnego potępienia? Na odwrót, czy w każdym naszym potępieniu nie ma jakiegoś elementu roszczenia? Przypuśćmy, że rościmy sobie prawo do dachu nad głową i że w związku z tym ktoś przeniesiony służbowo do innego miasta jest najgłębiej przekonany, że instytucja, która to przeniesienie sprowokowała, winna pomyśleć, gdzie będzie mieszkał - stan psychiczny uwydatniający się szczególnie jaskrawo w wypadku zawiedzionych oczekiwań. Czy to roszczenie nie zawiera potencjalnego, a ewentualnie i aktualnego potępienia? Na odwrót, jeżeli potępiam kolegę, który wydał mnie wrogom w czasie śledztwa, bo wydaje mi się, że mógł dzielniej je wytrzymać, czy nie można mówić także o roszczeniu. Wiadomo, że są autorzy którzy widzą w każdym potępieniu jakąś pretensję - pojęcie już nader roszczeniu bliskie. Przy upatrywaniu roszczenia w każdym potępieniu zakres pojęcia roszczenia stałby się nader szeroki.
Jak pojęciu roszczenia brak jasno zarysowanych konturów, tak trudno uchwytna bywa jego geneza. Wiadomo, że roszczenie powstać może na gruncie samego tylko nawyku. Dziecko, które matka całuje co wieczór na dobranoc, przeżywa intensywne roszczenia, gdy matka z powodu gości w domu zapomniała o swoich „obowiązkach”. Mamy tu i poczucie krzywdy, wzmagające się na skutek dochodzenia wesołych głosów ze stołowego pokoju, i inne komponenty tego, co się pospolicie nazywa roszczeniem1. Wszyscy wiedzą, że łaska, byleby dostatecznie regularnie świadczona, zaczyna ciążyć na ofiarodawcy jak obowiązek, a jego emocje mogą przechodzić z imperatywnych w imperatywno-atrybutywne. Byleby jakieś normy jednostronne dostatecznie ugruntowały się w psychice ludzi przynależnych do danego środowiska, sam fakt nawyku zamienia je w dwustronne. Może to dlatego, między innymi, tak trudno o przykłady norm jednostronnych i może dlatego, gdy się je znajduje, okazują się zazwyczaj jakimś normami papierowymi, które nigdy nie były w obiegu, tak jak przykazanie Ewangelii nakazujące nadstawić drugi policzek, gdy się zostało uderzonym w jeden. Przy podziale na prawo i moralność, o którym decyduje faktyczne zachodzenie roszczeń w pierwszym wypadku i ich niezachodzenie w drugim, dla tej ostatniej zostają tylko jakieś mizerne resztki. Nawet tak przysłowiowo jednostronna norma, jak nakazująca miłość bliźniego, może w pewnych warunkach stać się dwustronna, tak jak wtedy, gdy ta miłość jest miłością macierzyńską w stosunku do własnych dzieci. Ludzie potępiają matkę, która dla dzieci nie ma serca. Dziecko może przeżywać roszczenia i opajęczać w sobie urazy, a matka może czynić sobie wyrzuty także i za zawiedzenie czyichś uprawnień, które poczytuje za uzasadnione.
Jak normy mające umocnione stanowisko w jakimś środowisku przychodzą z jednostronnych w dwustronne - proces, który Petrażycki uważa za zmienny dla ewolucji norm - tak, na odwrót - czego już Petrażycki nie zaznacza - normy tracące kredyt stają się z dwustronnych jednostronne. Taka jest mniej więcej w kulturze europejskiej ewolucja normy „Czcij ojca twego i matkę twoją”. Cześć ze strony dziecka, a przynajmniej stwarzanie jej pozorów, było niegdyś u nas przedmiotem roszczeń ze strony rodziców, co znajdowało wyraz w różnych rytuałach obyczajowych. Dziś, tam gdzie pedagogika krzewi w stosunkach rodzinnych koleżeństwo, rzecz się ma inaczej. Jeżeli mówi się jeszcze w ogóle o czci, to w każdym razie nie ma się do niej uprawnień, a norma staje się tylko dezyderatem.
Streścimy nasze dotychczasowe uwagi. Stwierdziliśmy, że charakterystyka proponowanego przez Petrażyckiego podziału nie jest jednolita i dopuszcza możliwość więcej niż jednej interpretacji. Petrażycki ma opinię psychologisty, jednakże nie utrzymuje się konsekwentnie na tym gruncie. Gdyby charakterystyka normy prawnej miała być charakterystyką poprzez czyjąś świadomość, należałoby mówić, że jakaś norma jest prawna w użyciu X, gdy X przeżywa to a to. Takie rozumienie sprawy ma oparcie w tekście. Przedstawiałoby ono znaczne niedogodności, bo nie można by mówić wtedy o normach moralnych czy prawnych wręcz, tylko
239
O różnych okolicznościach, w jakich powstawać mogą roszczenia, pisałam już w Podstawach nauki o moralności, Warszawa 1947, wyd. I, s. 255.