ANDREAS WITTEL W STRONĘ SIECIOWEGO USPOŁECZNIENIA. 147
Po pierwsze, sugeruje ona, że zaproszeni na obiad nie znają się wzajemnie. Wiadomość, którą otrzymałem, była wysłana jeszcze do dziewięciu innych osób, spośród której żadnej nie znałem osobiście, jednak nazwiska większości z nich brzmiały znajomo. Gospodyni tego spotkania wymieniała je przy innych okazjach. Podczas obiadu zdałem sobie sprawę, że faktycznie -goście wcześniej nie znali się wzajemnie. Gospodyni pracuje dla firmy it w Londynie, ma wykształcenie artystyczne i jest związana z londyńską sceną nowych mediów. Nie miałaby więc najmniejszych problemów, by zaprosić osoby, które miały okazję poznać się już wcześniej. Możemy więc przyjąć, że jej decyzja o zaproszeniu ludzi, którzy się nie znali, była przemyślana.
Po drugie, zdanie w nawiasach informuje gości o pracy innych uczestników obiadu. Według tych słów, wszyscy „zajmujemy się interesującymi i powiązanymi ze sobą przemysłowymi bzdurami”, co - jak głosi wiadomość - „odkryjemy, gdy poznamy się lepiej”. Sugeruje to, że podczas obiadu skończymy rozmawiając o pracy, a nie o naszym życiu prywatnym. Co więcej, oznacza to także, że wymiana doświadczeń zawodowych będzie dla nas nie tylko interesująca, ale i przydatna dla naszych karier. Faktycznie, podczas obiadu rozmawialiśmy o tym, czym zajmujemy się zawodowo. Zjedliśmy smaczne potrawy, stopniowo, acz zdecydowanie upijaliśmy się, ale ani na sekundę nie przestaliśmy rozmawiać o teraźniejszych i przyszłych projektach, wydarzeniach, w których braliśmy udział, naszych pomysłach, ne-t-arcie, start-upach i interesujących stronach internetowych.
tutaj przyjdę,, któte. przedstawiane jest jako wydarzenie ne-tworkingowe. Prowadzi to do trzeciego, najważniejszego powodu, dla którego otrzymany przeze mnie e-mail jest istotny. Przyjęcia zawsze funkcjonowały jako wydarzenia nctworkingowe - od xix-wiecznych salonów do współczesnych biznesowych obiadów kierownictwa wyższego szczebla. Jednak tym, co jest interesujące w omawianym przypadku, jest fakt, że networkin-gowa funkcja obiadu została tutaj wyrażona wprost, a połączenie pomiędzy życiem prywatnym a zawodowym zawarte zostało już w zaproszeniu. Widać wyraźnie, że dostrzeżono wagę relacji jako kapitału społecznego. W zasadzie, jest to jedyna informacja, znajdująca się w tej wiadomości (pomijając miejsce i termin obiadu). Co więcej, fakt, że gospodyni jest przedstawicielką nowej klasy średniej, to kolejny przykład na omawiany wcześniej efekt kropli drążącej skałę refleksyjnego networkingu, jako zwyczaju przenoszonego z elit (kulturalnych czy biznesowych) do nowej klasy średniej.
Poniższy przykład jest raczej ekstremalny i w żaden sposób nie jest reprezentatywny. Może być jednak potraktowany jako ilustracja historycznych przemian form uspołecznienia. Wydaje się być wysoce nieprawdopodobnym, aby podobny fenomen mógł mieć miejsce jedno czy dwa pokolenia temu. W kwietniu 2000 roku Guardian (6 kwietnia) na okładce swojego dodatku G2 przedstawił artykuł poświęcony praktykom networkingowym niejakiej Carole Stone. Według dziennika jest ona „londyńską królową networkingu” i „Brytyjką o najlepszych znajomościach”. Każdego miesiąca organizuje ona przyjęcie dla 90 osób. Przynajmniej połowa z nich to - według Guardiana -„stali bohaterowie krajowej prasy”. Comiesięczne wydarzenie to „przyjęcie, na które goście przychodzą sami, wiedząc, że bez względu na to, jak słabe są więzi łączące ich ze Stone, będzie ona pamiętała ich imiona i zawody, a także to, kogo najbardziej na swiecie chcieliby poznać”. Co roku na świę-