242 XV. Wnioski z podróży
świętych, ale jeszcze więcej pomników żyjących saracenów religii i diabelskiego żywego węża. Rzekłszy jednym słowem, znalazłem zły lud w dobrym kraju. Włoch, w zachowaniu grzeczny i uprzejmy, z natury towarzyski i wesoły, nie znosi wszelkiego melancholicznego humoru i dlatego lubuje się w tańcu, maskach, muzycznych instrumentach, miłych ogrodach, pięknych malowidłach, uroczych damach. Religię uważa się tylko za sposób [potiicie], by trzymać ludzi w jakichś przyzwoitych granicach, kaznodziejstwo — za ględzenie braciszków i mnichów, zaś wszelkie nieodpowiednie rozkosze — za pociechę natury.
Tu Powie, anglikanin, włącza się do zgodnego chóru katolików i protestantów, ze zgorszeniem wymieniając przypisywane Włochom zboczenia. Spośród znanych nam turystów tym samym torem poszedł jego rodak Robert Boyle, ale w takim tonie pisał też grzeczne wypracowania dla „Pana Ojca" uczeń jezuitów Jaś Ługowski.
W społeczeństwach stanowych bardzo silnie zaznaczały się różnice między grupami społecznymi; w szczególności wyższe klasy podkreślały kontrasty między sobą a innymi grupami. W skrajnych przypadkach prowadziło to do mitu odrębnego pochodzenia etnicznego szlachty. W Polsce w XVII wieku zdobywała popularność teoria pochodzenia od trzech synów Noego: Jafet zrodzić miał przodków szlachty polskiej, a przeklęty przez ojca Cham — chłopów (Sem oczywiście. Żydów). W Anglii źródeł społeczno-etnicznych różnic szukano bliżej, czerpiąc z tradycji normańskiego podboju w XI wieku. Normańskie pochodzenie wypominali w Anglii klasom posiadającym radykalni ideolodzy. Niemal wszędzie nawiązywano do Troi.
Przeciwieństwo tych mitów stanowiły podobieństwa łączące warstwy zamożne i uprzywilejowane w wielu krajach Europy. Ludzie wykształceni, operujący łaciną i innymi obcymi językami, bywali w świecie, mieli ze sobą wiele wspólnego. To poczucie wspólnoty przejawia się nie tyle w pozytywnych oświadczeniach na ten temat, co w łatwości nawiązywania kontaktu. Mieszczanie w podróży — zawodowej czy turystycznej — znajdowali ludzi sobie podobnych; nie inaczej — ziemianie; najłatwiej, zapewne, duchowni (w kręgu swego wyznania, rzecz jasna), ale także arystokraci. Mamy znów problem jedności i różnic, lecz w tym wypadku chodzi nie o teorię, ale o fakt istnienia odpowiedników społecznych. Polski szlachcic omawiał czasem różnice zachowania się swoich odpowiedników stanowych za granicą, ale najsilniej reagował dopiero wtedy, gdy mu ich brakło. Wielu polskich magnatów zachwycało się Holandią, ale wystarczył najmniejszy spór, by pojawiła się pogarda dla .chłopstwa" Jerzy Ossoliński, jadąc w poselstwie do Anglii, odmówił oczywiście Stanom niderlandzkim wyjaśnień na temat swej misji
I tr lii „vsmego cmopsma, —------ -r-— rr—i
„aoisał: Tak dusi rusticitatem [wywiodłem w pole *u chłopstwa, którzy vanissimo spiritu {pychą
/ IŁ że wszystek świat ich adorare [podziwiać] ma, jako ffi^eetnaturae miraculum [cud fortuny i natury}*.
! nieks w stosunku do Holendrów jest tu wyraźny. Brak go
liście Radziwiłła Sierotki, gdy pisze o podróży przez Niemcy: f miten kraj zacnym cudzoziemskim panom szkoda jeździć;
® Km traktem sami Niemcy zowią U oprócz Noremberku, rroM Upsfa te<fy to tam nikczemne kąty i ludzie sprośni, nieoby-I oftiUl Dezaprobata księcia wiąże się zapewne z protestantyzmem f plam Frankonii, Hesji.
Przypuszczam więc, że gdy istniały analogie stn/ktur społecznych /słaby, wyrabiało się dość łatwo poczucie wspólnoty, które najłatwiej odda pojęcie gentleman, a kiedyś w Anglii man ol ęuality (gentleman oznaczał ściślej ziemianina). Men ol ęuality mieli z sobą coraz więcej uspólnego; wynik tej tendencji jest wyraźny, zwłaszcza gdy czytamy pamiętniki z wieku XVIII. W owym czasie powoli zaczynają wchodzić do fay europejskiego high life'u także arystokraci z dworu petersbur-stiego, nie wejdą do niej nigdy Turcy. Powstaje pytanie, w jakim stopniu oiientalizm stroju, odrębność zachowania Polaków utrudniały wejście i/ krąg obywateli wyższego świata. Skłonność do przebierania się Sarmatów w niemieckie, francuskie czy włoskie stroje wkrótce po
I pomoczeniu granicy wskazuje, że był to niemały problem. Czy też chodziło tylko o odwrócenie uwagi gawiedzi
PODRÓŻE LUDZI MYŚLĄCYCH
™ Qy podróżowanie skłaniało do myślenia!Sądzę że nawał informacji i wrażeń uzyskiwanych w drodze, elementarna wiedza o wielość kultur, krajobrazów, systemów społecznych same w sobie stanowiły pewien walor. Nowożytna Europa w znacznie większym niż poprzednio stopniu wiązała ze sobą poszczególne kraje: kryzysy polityczne, wojny, wstrząsy gospodarcze, ale również zjawiska wzrostu i rozwoju Jeśli wolno rozdzielać jedne od drugich) występowaływ skali ponadregionalnei, często ogarniały cały kontynent I strefy od* zatonę. Kostowz^ 'tym rzetelne zainteresowanie zagranicą. Zwtększyh się kczba książek ' ' . .-trecie; cóż dziwnego, że wzrastała też chęć poznania
kto jednak przejrzał obszerniejsze relacje z podróży, krajoznawczej (W najszerszym znaczę-|tw° stosunkach panujących w obcych krajach) z wrażeniami
u móww^r