670
Yvonna S. Lincoln, Norman K. Denzin
i
Wiele tubylczych grup zaproponowało wytyczne dla nauk społecznych, które biorą pod uwagę istotne charakterystyki zakorzenione w niezachodnich kosmologiach i epistemologiach. Szczególnie ważne pośród tych wytycznych są trzy elementy. Po pierwsze, w manifestach i porozumieniach rodzimych ludów z tych krajów, a także innych, domagano się prawa do tego, aby „wszystkie badania w obrębie naszych terytoriów były prowadzone za naszą zgodą", pod naszą wspólną, regulacyjną kontrolą" (Karta Tubylczych Ludów Plemiennych z Tropikalnych Lasów, cyt. za: Smith 1999. s. 119). Jest to jasne wskazanie na to, że pomimo swoich poglądów badacze, którzy uważają, iż współpraca jest możliwa, a nawet użyteczna, nie mogą już realizować swoich zwykłych praktyk badawczych, polegających po prostu na wstawianiu siebie w tubylcze konteksty, aby studiować to, na co i kiedy mają ochotę.
Po drugie, ludy tubylcze w wielu miejscach na świecie, a szczególnie w czterech omawianych w tym miejscu krajach, czynią kłopotliwym proces badawczy, który wyj maga uzyskiwania pisemnej zgody badanych i aprobaty komisji etycznych. Jedno z nas (Yvonną; pizeKmnłfŁ,«Ją.o. tym na konferencji w Australii, gdy jeden z uczestników konferencji uprzejmie poinformował ją o tym, że starszyznuąjRmifuma. Ahorygenów uważa konieczność podpisywania zgody na badania za obraźliwą, a co za tym idzie, badacze pracujący z tą populacją w Australii w ogóle nie używają już formularzy pisemnej zgody. Biorąc pod uwagę to, że australijskie prawo federalne przewiduje formalności zbliżone do tych, które wymagane są w Stanach Zjednoczonych, badacze pracujący w Australii muszą uzyskać świadomą zgodę wszystkich uczestników badań. Kiedy Yvonna zapytała tego uczestnika konferencji o to, w jaki sposób wypełnia się zatem ten federalny wymóg, odpowiedział jej, wzruszając ramionami: „Ignorujemy go”. Nie mamy pojęcia, co lokalne komisje etyczne mogą myśleć na temat tej linii działania, ale wydaje się jasne, że australijscy Aborygeni sami podjęli decyzję dotyczącą procesu uzyskiwania świadomej zgody na badania, w związku z czym rząd federalny, przynajmniej w ich przypadku, nie ma w tej sprawie nic do powiedzenia. Linda Smith (1999) zwraca uwagę na całą serię obiekcji, które tubylcze ludy wysuwają wobec tego procesu, włączając w to całkowicie zachodnie założenie, że to jednostka jest podmiotem, który posiada wiedzę, a także może wziąć udział w badaniach lub się z nich wycofać, kiedy jej się to podoba. W wielu tubylczych kulturach to założenie podważa strukturę plemienną i koncepcję kolektywnej wiedzy, dziedziczonej z pokolenia na pokolenie. Ów konstrukt myślowy, że tego typu wiedza powinna należeć dr wszystkich członków plemienia, nie mieści się w granicach zachodnich epistemologi które zostały ugruntowane na XVIII- i XIX-wiecznych koncepcjach autonomicznej jednostki (Gergen 2009).
Po trzecie, wiele tubylczych ludów ustanawia teraz swoje prawa wyłączności kulturowej i intelektualnej własności plemiennej, włączając w to prawo do „ochrony upowszechniania wiedzy [na temat siebie samych]”. Ustanowiono również prawo mówiące o tym, że „pierwsi beneficjenci rodzimej wiedzy muszą być bezpośrednimi tubylc; dziedzicami tej wiedzy” (Smith 1999, s. 118-119). Tam, gdzie plemienne, kulturow czy tubylcze umowy i ugody mają postać dokumentów zabezpieczających takie prawa, zupełnie oczywiste staje się to, że zachodni badacze nie mają pierwszego prawa do wie-
■
dzy, którą mospltaw dostępu do tej uwili towania i reprem dzielić. Ludy oMlltl do samostanowienia! badaczy w to. że nnrna W podobro Sfnii^ narodów zapewnili;! troli nad lokalną zdrowotną i iniry-szych narodów Kij w swoim dążę: _ cy w Stanach Z e-: Mimo to członko winno się okazywj wszystkie lud;-nych pośród mci i doboru takież kulturowej. Nk całym świecie
Finkelstein. Sea chodzące obea dziej widoezr.^ ..w składzie : kobiet w ciągli jem, niebiah -Azjatów i osoój przemian de' nionymi bad. Wielkie zi Wie, w wielo: finansujący:-Głęboka za auły magisrei
2 Finkeisrsml ; etnicznie szm presji. Konsdfawd r.jpnia ksztafcaiaj -ich, tym bardta