XXXII WSTĘP
prze^i«ju4ę 'nkrustovyaną wypowiedziami i rozmyślaniami samego I Wokulskiego. Ta wersja „ostateczna” nasącza się~Fre£ćiamF”wersji I ttronniczyćhTpartykularnych, ułomnych. Staje sie przez to „nieczysta” i I odstaje od „matrycy” zakładanej przez czytelnika . Z jednej więc strony I ów czytelnik przeżywa rodzaj satysfakcji, że dzieje Wokulskiego nie są I •ni takie, jakie opowiada Węgrowicz, ani takie, jakie imaginuje sobie panna Izabela, ani nawet takie, jak pragnie - choć z najlepszego serca i Rzecki. Z drugiej jednak strony wśród małych satysfakcji uświadamiamy sobie po zakończeniu lektury, że z polemik z szablonami, złudzeniami, stereotypami, rutynowymi zmyśleniami różnych postaci - bynajmniej nie wyłoniła się historia, która byjzaspoksiąla^ nasze pragnienie iasngśd/Tym bardziej pragnienie pokrzepień. Przekonani, że oto przejrzeliśmy cudze ograniczenia, że rozszyfrowaliśmy cudze słabostki i słabości - doznajemy niepokoju: okazuje się, że choć wiemy lepiej, wielostronniej i rzetelniej niż Węgrowicz, Rzecki, panna Łęcka czy doktor Szuman, to pozostaje i nam zatroskać się o naszą własną kompetencję i naszą własną prawdę. Mamy wprawdzie pewność, że czytanie Lalki uczyniło nas bogatszymi, dojrzalszymi, mądrzejszymi-ale jednocześnie uświadamiamy sobie, że tych nas bogatszych, dojrzalszych i mądrzejszych autor powieści pozbawił'zwycięskiego I zadufania i że zażądał od nas refleksyjnej pokory.
Do czynników bardziej niż inne decydujących o takim finalnym I efekcie należy ko|pepc|a r.o.-T-nT^T-a nipwjfbiaWp<>
reżysera-wszecfiwładcy, który w powieściach realistycznych panownl I Tj£3rmyslamirmową i uczyaEamTpósSći, a przez czytelnika bywał nie bez I przyczyny utożsamiany z autorem, w Lalce jest to jyszecjiwłfldraJ wjelnrąftft^gaaaieBony. Ograniczony^po pierwsze —w sensie ilościo- I wym. Na tę właściwość pisarstwa Prusa zwracał uwagę Henryk Markie- 1
K Pojęcia ,,matrycy fabularnej” używam za K. Bartoszydskim, 0 badaniach układom fabularnych [w:j Teoria i interpretacja, Warszawa 1985, s. 163. Pierwodruk tego artykułu ukazał się w pracy zbiorowej Problemy metodologiczne współczesnego literaturoznawstwa, pod red. H. Markiewicza i J. Sławińskiego, Kraków 1976.
wicz, porównując je z pisarstwem Orzeszkowej: „Powieści Orzeszkowej, wzięte jako całość, są raczej narracyjne, powieści Prusa - w większym sfoppiu nre7.enracvinfi {F-ntnnrypnnthj przy tym bardziej niż Lalkay 3.1 tak jest rzeczywiście: wypowiedzi postaci (diaj&gi, monologi, rozmyśla-nią, listy, pamiętnik') zajmują-w...proporcjonalnie dużo więcej miejsca niż np. w Nad Niemnem Orzeszkowej.
Ograniczenie drugie wszechwładzy narratora polega w powieści Prusa na pozbawieniu go nadludzkiej kompetencji j aa ^aKi-o-
niu mu ni^ray1"^* dydaktycznej. Bvwałv już w XIX wieku powieści, w których narracja zajmowała proporcjonalnie mniej tekstu niż zajmuje w Lalce-w powieściach tajemnic, ogromnie popularnych w Europie (także w Polsce) od czasu Tajemnic Paryża (1842-1843) Eugeniusza Sue, skurczyła się do uwag przypominających rozmiarami didaskalia w dramatach - ale nie wynikało stąd poskromienie wszechmocy narratorów ferowaniu ocen świata przedstawianego. U Prusa - inaczej: narrator ma wprawdzie tradycyjną władzę wiania j słyszenia w^ystkieen. ca 3CCtIte7"także i .myśli swych bohaterów, ale nie przyznaje sohie . "kompetencji bezwzględnego, nieodwołalnego sędziego. Nie znaczy to oczywiście, że pisarz zrezygnował z kryteriów moralnych i społeczno-obyczajowych wartościowania. Czytelnik Lalki nie ma wątpliwości, żę_ pan Ignacy to człowiek zacny, a Maruszewicz jest łajdakiem, Starski szubrawcem itd. W narracji jednak nie znajdziemy ani górnych pochwał Rzeckiego (chwali go pani Misiewiczowa, czasem Wokulski), ani gromów na Maruszewicza (to zostawia narrator paru postaciom poszkodowanych). W narracji znajdziemy uśmiechliwe zaciekawienie staroka-walerskimi słabostkami i anachronicznymi zwyczajami starego subiekta, zafrasowaną ironię w referowaniu zachowań Maruszewicza itd., a przede wszyskim dbałość o rzeczowe - „jakbyśmy przy tym byli” - opisanie. J^^ganrnzriuhtLtHej przyjmurcTrastawe ohinninryjną Niekiedy poddaje się nastrojowi chwili, niekiedy z tego ńaśfrdiu*'żartufć?Są momenty? gdy sekunduje*bohaterom do-tego stopni^ ze ogląda świat ich oczyma: gdy5*
33 H. Markiewicz, Pozytywizm, Warszawa 1978, s. 96.